Rozpoczął się proces funkcjonariuszy policji, którzy mieli za zadanie odnaleźć Krzysztofa Olewnika. Prokuratura zarzuca im niedopełnienie obowiązków. To kozły ofiarne dla opinii publicznej, by prokuratura mogła powiedzieć, że winni zaniedbań w tej sprawie ponoszą konsekwencje. Jakby nie było innych policjantów i prokuratorów odpowiedzialnych za skandalicznie prowadzone śledztwo, które ciągnie się od ponad 11 lat.
Portal TVN24.pl opublikował fragmenty aktu oskarżenia. I to jest najważniejsze! Podważa on wyrok sądu z 2007 r., który skazał porywaczy i zabójców Krzysztofa. Czytamy: „Aktualnie prowadzący śledztwo mają wiedzę i świadomość, że ustalony przez Sąd Okręgowy w Płocku przebieg zdarzeń nie jest przebiegiem rzeczywistym. (...) Wersja zdarzeń dotyczących uprowadzenia Krzysztofa Olewnika i następnie jego zabójstwa, wynikająca z wyroku Sądu Okręgowego w Płocku (...), jest w wielu aspektach wątpliwa. Prawdziwe mogą być tylko niektóre jej elementy, a szczególnie niewiarygodny jest przebieg zdarzeń z nocy zaginięcia Krzysztofa Olewnika”.
Kilka miesięcy temu pisałem, że jeśli nie nastąpi przełom w śledztwie, to zostanie ono umorzone, prokuratorzy w uzasadnieniu opiszą swoją wersję, w której powiedzą, że na początku nie było porwania. Że dramat Krzysztofa nie trwał lata, lecz kilka tygodni, za czym przemawiają analiza zeznań i inne zebrane dowody. Że nie był on kryształową osobą i sam na siebie ściągnął nieszczęście. Będzie to nieformalny akt oskarżenia Krzysztofa Olewnika i jego rodziny.
– Czekamy, kiedy wreszcie prokuratura postawi nam zarzuty – mówiła mi Danuta Olewnik, siostra Krzysztofa. – Tylko jakie? Spełniło się. Kilkanaście dni temu Włodzimierzowi Olewnikowi prokuratura zarzuciła nielegalne posiadanie broni gazowej i 16 sztuk amunicji. Kiedy usłyszałem o tym, wybuchłem pustym śmiechem. Jak to możliwe, że po tylu latach prokuratura ściga rodzinę za broń gazową, a nie oskarża sprawców zbrodni, skoro – jak uważa w opublikowanym akcie oskarżenia – sąd w Płocku w 2007 r. się pomylił? Czy nie ma poczucia śmieszności?
Od śledczych oczekiwaliśmy wyjaśnienia, co w tej historii jest kłamstwem, a co prawdą. Może już nadszedł czas, aby 22 funkcjonariuszy CBŚ, pracujących obecnie w specjalnie powołanym zespole do zbadania tej sprawy, i czterech prokuratorów zajęło się wyjaśnianiem innych spraw kryminalnych?
Kilka miesięcy temu pisałem, że jeśli nie nastąpi przełom w śledztwie, to zostanie ono umorzone, prokuratorzy w uzasadnieniu opiszą swoją wersję, w której powiedzą, że na początku nie było porwania. Że dramat Krzysztofa nie trwał lata, lecz kilka tygodni, za czym przemawiają analiza zeznań i inne zebrane dowody. Że nie był on kryształową osobą i sam na siebie ściągnął nieszczęście. Będzie to nieformalny akt oskarżenia Krzysztofa Olewnika i jego rodziny.
– Czekamy, kiedy wreszcie prokuratura postawi nam zarzuty – mówiła mi Danuta Olewnik, siostra Krzysztofa. – Tylko jakie? Spełniło się. Kilkanaście dni temu Włodzimierzowi Olewnikowi prokuratura zarzuciła nielegalne posiadanie broni gazowej i 16 sztuk amunicji. Kiedy usłyszałem o tym, wybuchłem pustym śmiechem. Jak to możliwe, że po tylu latach prokuratura ściga rodzinę za broń gazową, a nie oskarża sprawców zbrodni, skoro – jak uważa w opublikowanym akcie oskarżenia – sąd w Płocku w 2007 r. się pomylił? Czy nie ma poczucia śmieszności?
Od śledczych oczekiwaliśmy wyjaśnienia, co w tej historii jest kłamstwem, a co prawdą. Może już nadszedł czas, aby 22 funkcjonariuszy CBŚ, pracujących obecnie w specjalnie powołanym zespole do zbadania tej sprawy, i czterech prokuratorów zajęło się wyjaśnianiem innych spraw kryminalnych?