Kilka dni temu jego prezent urodzinowi rozświetlił nowojorskie Times Square. To jedna z wielu pamiątek po Wojciechu Inglocie. Miesiąc przed jego śmiercią przeprowadziliśmy z nim ostatni wywiad.
Wiedeń, 14 stycznia 2013, restauracja na parterze luksusowego hotelu przy Stephansplatz. Tam umówiliśmy się na ostatni wywiad z Wojciechem Ingotem – twórcą polskiej marki kosmetyków sygnowanych jego nazwiskiem. Miesiąc później, dokładnie 23 lutego 2013 r. Inglot zmarł w szpitalu w rodzinnym Przemyślu. Przyczyną śmierci było zatrzymanie akcji serca.
W ostatniej rozmowie opowiadał o początkach swojego biznesu. Planował też uroczystości związane z 30-leciem firmy, które przypadają w tym roku na 6-7 lipca. Wspominał też o prezencie urodzinowym, który miał otrzymać w połowie czerwca. Był jednym z jego największych marzeń.
Co szykuje Pan na 30-lecie firmy?
Na pewno zrobimy jeden albo dwa duże koncerty jazzowe w Przemyślu. W czerwcu zawieszamy też na Times Square baner z logo naszej firmy. Mam to już obiecane od dłuższego czasu. 7 czerwca reklama będzie gotowa, a tydzień później razem z najbliższymi współpracownikami i znajomymi mamy ją uroczyście odpalić.
To jeden z największych banerów na Times Square. 200 mkw powierzchni. Kosztował 1,5 mln dolarów. Widać go nawet z Broadwayu.
Dlaczego facet zajął się produkcją cieni i tuszów do rzęs dla kobiet?
Za PRL-u było szaro i brudno. Nawet w Peweksie, który wydawał się taki ładny i kolorowy na półkach było niewiele w porównaniu z tym, co na Zachodzie. Woda brzozowa, mydło Kajtek, krem Nivea – to wszystko. Chciałem trochę pokolorować te miejsca, dlatego zdecydowałem się na produkcję kosmetyków właśnie dla kobiet. Sprzedawców ciężko było przekonać do nowych produktów. Nawet w latach 90. musieliśmy walczyć z nimi o miejsce na sklepowych półkach. Do tego doszedł bój z zagraniczną konkurencją.
Miał Pan tego dość.
Zdecydowanie tak. Pod koniec lat 90. otworzyliśmy pierwszy własny punkt w galerii handlowej. To było to. Z czasem doszły kolejne w innych centrach. Jednocześnie wycofywaliśmy swoje produkty z ponad tysiąca zwykłych sklepów. We własnych stoiskach mogliśmy być niezależni. O to nam chodziło.
We wtorek 11 czerwca o godz. 20.30 na nowojorskim Times Square miała miejsce premiera cyfrowego billboardu reklamującego markę Inglot. Reklama była jednym z największych marzeń Inglota, o którym mówił w swoim ostatnim wywiadzie, którego udzielił na łamach tygodnika "Wprost". Powyżej zaprezentowaliśmy tylko kilka fragmentów.
W ostatniej rozmowie opowiadał o początkach swojego biznesu. Planował też uroczystości związane z 30-leciem firmy, które przypadają w tym roku na 6-7 lipca. Wspominał też o prezencie urodzinowym, który miał otrzymać w połowie czerwca. Był jednym z jego największych marzeń.
Co szykuje Pan na 30-lecie firmy?
Na pewno zrobimy jeden albo dwa duże koncerty jazzowe w Przemyślu. W czerwcu zawieszamy też na Times Square baner z logo naszej firmy. Mam to już obiecane od dłuższego czasu. 7 czerwca reklama będzie gotowa, a tydzień później razem z najbliższymi współpracownikami i znajomymi mamy ją uroczyście odpalić.
To jeden z największych banerów na Times Square. 200 mkw powierzchni. Kosztował 1,5 mln dolarów. Widać go nawet z Broadwayu.
Dlaczego facet zajął się produkcją cieni i tuszów do rzęs dla kobiet?
Za PRL-u było szaro i brudno. Nawet w Peweksie, który wydawał się taki ładny i kolorowy na półkach było niewiele w porównaniu z tym, co na Zachodzie. Woda brzozowa, mydło Kajtek, krem Nivea – to wszystko. Chciałem trochę pokolorować te miejsca, dlatego zdecydowałem się na produkcję kosmetyków właśnie dla kobiet. Sprzedawców ciężko było przekonać do nowych produktów. Nawet w latach 90. musieliśmy walczyć z nimi o miejsce na sklepowych półkach. Do tego doszedł bój z zagraniczną konkurencją.
Miał Pan tego dość.
Zdecydowanie tak. Pod koniec lat 90. otworzyliśmy pierwszy własny punkt w galerii handlowej. To było to. Z czasem doszły kolejne w innych centrach. Jednocześnie wycofywaliśmy swoje produkty z ponad tysiąca zwykłych sklepów. We własnych stoiskach mogliśmy być niezależni. O to nam chodziło.
We wtorek 11 czerwca o godz. 20.30 na nowojorskim Times Square miała miejsce premiera cyfrowego billboardu reklamującego markę Inglot. Reklama była jednym z największych marzeń Inglota, o którym mówił w swoim ostatnim wywiadzie, którego udzielił na łamach tygodnika "Wprost". Powyżej zaprezentowaliśmy tylko kilka fragmentów.