Czytelnik, który zna sposób narracji i stylistykę Autora nie zawiedzie się; to jest ten sam Severski z „czterotomowego tryptyku”, ale w ZAMĘCIE nie ma bohaterów z poprzednich książek. No, może troje, ale…Są natomiast politycy, o których Autor pisze w mało przyjazny sposób. Daje nam rzeczywisty obraz polskiego piekiełka: cynizmu i indolencji polityków, donosicielstwa zawistnych “mendoweszek” oraz koszmarnych “układów”, niszczących i paraliżujących działania dla dobra sprawy. Groza wypełza ze stronic książki. Łajdacy stosują nikczemne środki. Maskują się niczym ośmiornica na rafie, wypuszczają chmurę atramentu, by się za nią skryć, równocześnie wystawiają macki, by zbadać środowisko lub schwytać ofiarę. (…)… właśnie ruszyła machina propagandowo-polityczna pod hasłem „Polak w niebezpieczeństwie”, że zbiorą się konsylia ekspertów od wszystkiego, opozycja obwini rząd, rząd opozycję. Może nawet premier wystąpi z oświadczeniem. …”
Gdyby nie idiotyczny i ze wszech miar szkodliwy raport „ZEN”, który spowodował wycofanie się ze współpracy z Polakami około 100 TW w samym Pakistanie, gdyby „ZEN” nie ukazał się w środkach „masowego rażenia”, to nie czytalibyśmy ZAMĘTU.
O działaniach MSZ, Autor też wyraża się dosadnie i prawdziwie: (…)Opór ludzi z MSZ przed zrobieniem czegoś z głową, odważnie i przed wzięciem odpowiedzialności. Spotykają się, dzwonią, piszą nieustannie od rana do nocy, z zerowym skutkiem, i dobrze, bo boją się nieprzewidzianych konsekwencji. Są też oporni na moje sugestie. Strach im ściska dupy. (…).
Te zachowania znam z autopsji i mam identyczne spostrzeżenia jak V.V.S. W tej instytucji jestem uważany za „osobę wielce kontrowersyjną”. V. V. Severski jako emerytowany pracownik Agencji Wywiadu, który był wielokrotnie odznaczany i wyróżniany przez władze Polski oraz Izraela i Wielkiej Brytanii, (Legionnaire Legion of Merit przyznany przez Prezydenta USA Baracka Obamę), dzisiaj może sobie pozwolić na krytykę kierownictwa służb specjalnych. (…) miejscowi krętacze – politycy napompowani własnym ego, oficerowie wywiadu bez doświadczenia i krzty szacunku dla kraju – zmącili obraz tak, że nie sposób było odróżnić zdrajcy od hipokryty i cynika”. (…)
Robi to bez obawy dyscyplinarnego zwolnienia z pracy, czy też obniżki apanaży (co też w 2017 roku władza uczyniła, pod pretekstem służby dla komunistów). Jak zwykle w swoich książkach, Autor czasami uchyla rąbka warsztatu pracy agenta wywiadu. Dla mnie ten aspekt jest to bardzo interesujący, a pewnie dla pozostałych czytelników też. (…) Mimo powszechnej komputeryzacji wciąż obowiązywało w wywiadzie pisanie odręczne i nic nie wskazywało na to, by miało się zmienić. (…) (…) Zwykły papier, długopis albo ołówek piszący na kartce leżącej na twardym podłożu pozwalały na tworzenie dokumentu w niemal każdych warunkach. Za granicą było to szczególnie ważne, bo zagrażał tam nie tylko kontrwywiad, ale również czas, który zacierał pamięć. A robienie notatek było pierwszym krokiem do katastrofy i wpadki.. Dodatkowo dokument pisany ręką oficera miał wartość oryginału trudnego do podrobienia. (…) zawsze pamiętał o czyszczeniu kieszeni przed podróżą. Czasami zapomniany bilet autobusowy lub paragon mógł zadecydować o życiu lub śmierci szpiega”.…(…)„Owszem pali się agenta, by ratować ważniejsze źródło”.
Charakteryzując szeregowych oficerów Wydziału, Autor nie ukrywa sympatii i przedstawia jedną z bohaterek: „Była naturalnym talentem do roli szpiega idealnego… Umiejętność abstrakcyjnego myślenia, fantazja, poczucie harmonii, proporcji i porządku dawały jej coś, czego nie miał żaden inny oficer wywiadu Postrzegała świat i najbliższe otoczenie jak artystka, w sposób twórczy, zauważała rzeczy oczywiste, których nie widział nikt inny”. Niektóre uwagi dotyczące postępowania Rosjan obecna władza może potraktować jako wyraz sympatii Autora do Kremla, ale dla mnie jego słowa wyrażają szacunek dla skuteczności i profesjonalizmu kierownictwa GRU i SWZ FR.
„Wychodził z założenia, że Rosjanie są na tyle dobrzy, że jeżeli będą chcieli zrobić mu przeszukania, to zrobią, a on tego nie zauważy. A przygotowanie zabezpieczeń zawsze dekonspiruje, szczególnie, gdy nie ma się niczego, co może wzbudzać podejrzenia”.
Czy też:
(…) Rosjanie tak kiedyś zrobili w Bejrucie, z dobrym skutkiem… wycięli jaja jakiemuś watażce i zakładników zaraz uwolniono, Izraelczycy też”.
W rzeczywistości po porwaniu i morderstwie w Bejrucie dwóch pracowników „Aeroflotu”, Rosjanie dopadli brata szejka odpowiedzialnego za to przestępstwo, wydłubali mu oczy, obcięli mu jaja, wstawili je w puste oczodoły i zostawili liścik informujący, że znają adres szefa bandy i jego rodziny oraz że taki los czeka każdego członka tej rodziny. Ergo Autor musi być komunistą! Od tamtej pory żaden Rosjanin nie został porwany przez terrorystów. W Polsce po zabójstwie polskiego geologa Piotra Stańczaka pewien pan poseł Najjaśniejszej RP, członek wielu organów, zwany przeze mnie Wielkim Złotowargim vel Chryzostomos, oskarżał rząd Tuska o brak działań na rzecz uratowania porwanego i żądał wysłania GROMU, by ten odbił nieszczęśnika z rąk talibów.
Okazał tą wypowiedzią totalną ignorancję i głupotę, jak zwykle. Byłem w Pakistanie w dolinie Swat, byłem w Saidu Sharif i Mingorze. Wszystkie miasta, miasteczka wyglądały podobnie: wąskie na szerokość trzech metrów uliczki, wysokie mury, a na płaskich dachach siedziało kilku facetów. Obecnie na dachach siedzą całe rodziny zdolne utrzymać w dłoniach broń. Czekają na wroga przy ciężkich karabinach maszynowych, granatnikach RPG-7W2, RPG-8 itd. Nie ma absolutnie mowy o jakimkolwiek desancie.
Bin Laden był głupi, bo mieszkał na płaskim terenie, w wolnostojącym domu. Dzięki raportowi ZEN nie było komu „pracować” na rzecz oswobodzenia Piotra Stańczaka. Tylko Wszechwiedzący wie, ilu TW straciliśmy na całym świecie. (…)”bo w polskiej polityce zawsze lepiej sprzedaje się ofiara, niż bohater” napisał Autor.
„Zamęt”, jak sądzę, dla miłośników jest książką literatury szpiegowsko –przygodowej prawdziwym rarytasem od i trudno jest oderwać się od lektury. Według mnie wszystkie powieści Autora są CYMELIAMI.