Prezes Poczty Polskiej Jerzy Jan Joźkowiak ma niezłe poczucie humoru. Ogłasza właśnie obniżkę cen na poczcie, choć tak naprawdę do podwyżka. Wprawdzie groszowa, ale jednak.
„Tabela opłat będzie bardziej przejrzysta i przyjazna dla klientów” - czytam w komunikacie Poczty Polskiej, a tuż poniżej że cena listu krajowego 2013 roku wynosić będzie 1,60 zł. Teraz zwykły list kosztował 1,55. zł. Poczta usprawiedliwia się, że zrównuje ceny wszystkich listów o wadze do 350g. Te ciężkie potrafiły kosztować nawet 1,90 zł. Mniej rubryczek z cenami, więc klient nie zgłupieje. Już prawie się nabrałem. Tylko ze praktyce 75 procent rynku to zwykłe listy, które właśnie podrożały. Ktoś tu chce mnie orżnąć na 5 groszy!
Równie dobrze prezes poczty mógłby ogłosić, że od tej pory wszyscy klienci poczty będą podejmowani lampką szampana, na czerwonym dywanie i z szacunkiem całowani w rękę. …ale pod warunkiem, że pochodzą ze szczepu indian Hopi. Reszta (emeryci, studenci, zwykli Kowalscy) bez zmian, czyli zapraszamy do kolejki pod okienkiem.
Po co poczcie te 5 groszy? Z podwyżki uzbiera się i 100 mln zł a to amunicja potrzebna na wojnę z kąsającymi ją konkurentami. Od nowego roku rynek przesyłek pocztowy zostaje uwolniony. To koniec zarezerwowanego dla Poczty Polskiej monopolu na przesyłanie listów do 50 gramów - a więc faktur, rachunków telefonicznych, wyciągów bankowych, itd. Polski rynek usług pocztowych warty jest 6 mld złotych, ale gra toczy się głównie o przejęcie najbardziej intratnej jego części - klientów biznesowych.
Kto ostatnio był na poczcie osobiście ten wie, ze wynik starcia prywatnych firm i państwowego molocha jest łatwy do przewidzenia.
Polecam filmik zrealizowany przez Wprost
W debacie prasowej menedżerowie Poczty Polskiej przekonywali, że kolejki przed okienkami, opóźnienia w doręczaniu listów, rozszabrowane przesyłki to mit.
Proszę o to moja recenzja – jednego z milionów klientów. Trzy lala temu skorzystałem z usług ośrodka informacji turystycznej w ambasadzie Szwajcarii. Od tamtej pory otrzymuję regularnie biuletyn pt: „Co słychać w Szwajcarii”. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby koperta, na której widnieje logo ambasady nie przyszła wybebeszona. Szukają tam franków szwajcarskich, czy co?
Mieszkam w warszawskiej dzielnicy Ochota. Do najbliższej poczty na ul.Filtrowej mam 500 metrów, ale pocztowcy wiedzą lepiej. W imię jakiejś wyimaginowanej rejonizacji każą mi odbierać polecone w poczcie na Białobrzeskiej - 1,6 km od mojego domu. Ale to nie wszystko. Na Białobrzeskiej są takie kolejki, że poczta postanowiła przekazać część klientów ajentom. I znowu emanacja genialnej koncepcji pocztowej. Teraz odbieram listy w kiosku warzywno-monopolowym stojąc w jednej kolejce z żulikami kupującymi „chateau la patyk”. Wszystko dla mojego, klienta dobra. Tak jak te 5 groszy podwyżki.