Czyli jak warszawscy działacze PO zaplanowali i prawie wykonali skok na kasę Warszawiaków.
Kto zgadnie, dlaczego przetarg na wywożenie śmieci w Warszawie ustawiano pod samorządową firmę MPO? Bo samorządowa spółka nigdy nie wygrałaby w uczciwej walce z prywatnymi firmami jak na przykład Byś, Remondis, Partner czy 150 innych wywożących śmieci Warszawy. Trzy czwarte przetargów w Polsce wygrały firmy prywatne, a nie samorządowe. Dlaczego? Spółka samorządowa to zazwyczaj biznesowy kaleka, zarządzany przez politycznych oficerów obecnego prezydenta, burmistrza, wójta. Nie inaczej jest w warszawskim MPO, którym rządził Sławomir Michalak. W Narodowym Banku Polskim pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz szefował w jej gabinecie, potem doradzał pani prezes. Pracował też jako dyrektor finansowy w mokotowskim Sądzie Rejonowym, zasiadał w radzie nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego. Słowem robotą w normalnej prywatnej firmie się nie skalał. Jego poprzednik Andrzej Kierwiński to również członek PO, ojciec Marcina Kierwińskiego szefa PO w Radzie Warszawy. Wywalony z roboty w 2010 roku tak się zdenerwował, że pobił fotoreportera robiącego mu zdjęcie podczas wsiadania do limuzyny.
Ale tacy ludzie wiedzą jak się ustawić. Pensja Michalaka sięgała 247 tys. zł rocznie, do tego służbowa limuzyna Skoda Superb, do usług panie prezesie. I teraz to wszystko miałoby się skończyć? O nie od tego jest wiceprezydent Jarosław Kochaniak, żeby to jakoś ładnie ustawić.
Dlatego do kryteriów wyboru firmy, która będzie odpowiedzialna za wywóz śmieci weszło kilka zapisów gwarantujących wygraną MPO. Na przykład opisane w przetargu biologiczne przetwarzanie odpadów poprzez pryzmowanie w kompostowni to domena tylko miejskiego przedsiębiorstwa. Dostęp do instalacji RIPOK (to inaczej nowoczesny recykling gdzie śmieci zamieniane są na energię, nawóz i biopaliwo) ma pięć firm w tym MPO. Wymogu mocy przerobowych rzędu 330 tys. ton śmieci rocznie nie spełnia nikt, ale najbliżej jest MPO przerabiające 300 tys. ton.
Co by było gdyby MPO wygrało przetarg? Tak się składa, że od wielu miesięcy mieszkańców Warszawy urabia się, że wywóz śmieci musi podrożeć. Dwu, trzy a nawet czterokrotnie. Spytałem jednego z prezesów firm śmieciowych skąd taka skala podwyżek.
Odpowiedź: Wszystko postawione na głowie. Bo najpierw powinien być przetarg a oferta zwycięskiego podmiotu dyktuje stawki za wywóz śmieci dla konkretnego mieszkańca. Urzędnicy najpierw skalkulowali składki gwarantujące krociowe zyski, a potem zrobili przetarg tak by wygrało MPO.
Załóżmy, że jestem właścicielem domu. Podpisałem umowę ze śmieciarzem. Dwa razy się spóźnił, raz nie odebrał śmieci. Co mogę zrobić? Mówię: Poproszę obniżkę o 20 zł rachunku bo poziom usług mnie nie zadowala. Śmieciarz się nie zgadza? Mam jeszcze pięciu konkurentów, którzy chętnie przejmą zlecenie. A co będzie, kiedy w nasz zdrowy kapitalistyczny układ wchodzi urzędnik. Każe mi podpisać kontrakt z firmą X. Czy mam możliwość wpływu na jakość pracy śmieciarza? Czy konkurencja wymusza obniżanie cen? Nie, bo przedsiębiorstwa, które nie muszą konkurować z innymi, nie muszą dbać o koszty i jakość usług.
Za to ranga urzędnika rośnie. Już ktoś do niego idzie z flaszką lub czekoladkami żeby coś załatwić. Czy teraz ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego w Neapolu w biznes śmieciowy weszła mafia? Przecież to idealny układzik.
W czwartek wieczorem telewizja TVN (i ty Brutusie...?) zrobiła mały żarcik prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz- Waltz. Wyemitowano firm katastroficzny film "Alarm dla Paryża", którego fabuła jak ulał pasuje do warszawskiej afery śmieciowej. W wyniku bałaganu w służbach oczyszczania miasta stolica Francji pogrąża się w chaosie. Lęgną się miliony szczurów, które rozsiewają zarazę, a dodatkowo pożerają mieszkańców, policjantów, wojskowych. Czy filmowa fikcja zmaterializuje się w Warszawie? Niewiele brakuje, aby ktoś rozszarpał Panią Prezydent. Zrobią to szczury z kontenerów do segregowania odpadów albo wyborcy, którzy zapłacą za te kontenery trzy razy więcej niż dotychczas.
Ale tacy ludzie wiedzą jak się ustawić. Pensja Michalaka sięgała 247 tys. zł rocznie, do tego służbowa limuzyna Skoda Superb, do usług panie prezesie. I teraz to wszystko miałoby się skończyć? O nie od tego jest wiceprezydent Jarosław Kochaniak, żeby to jakoś ładnie ustawić.
Dlatego do kryteriów wyboru firmy, która będzie odpowiedzialna za wywóz śmieci weszło kilka zapisów gwarantujących wygraną MPO. Na przykład opisane w przetargu biologiczne przetwarzanie odpadów poprzez pryzmowanie w kompostowni to domena tylko miejskiego przedsiębiorstwa. Dostęp do instalacji RIPOK (to inaczej nowoczesny recykling gdzie śmieci zamieniane są na energię, nawóz i biopaliwo) ma pięć firm w tym MPO. Wymogu mocy przerobowych rzędu 330 tys. ton śmieci rocznie nie spełnia nikt, ale najbliżej jest MPO przerabiające 300 tys. ton.
Co by było gdyby MPO wygrało przetarg? Tak się składa, że od wielu miesięcy mieszkańców Warszawy urabia się, że wywóz śmieci musi podrożeć. Dwu, trzy a nawet czterokrotnie. Spytałem jednego z prezesów firm śmieciowych skąd taka skala podwyżek.
Odpowiedź: Wszystko postawione na głowie. Bo najpierw powinien być przetarg a oferta zwycięskiego podmiotu dyktuje stawki za wywóz śmieci dla konkretnego mieszkańca. Urzędnicy najpierw skalkulowali składki gwarantujące krociowe zyski, a potem zrobili przetarg tak by wygrało MPO.
Załóżmy, że jestem właścicielem domu. Podpisałem umowę ze śmieciarzem. Dwa razy się spóźnił, raz nie odebrał śmieci. Co mogę zrobić? Mówię: Poproszę obniżkę o 20 zł rachunku bo poziom usług mnie nie zadowala. Śmieciarz się nie zgadza? Mam jeszcze pięciu konkurentów, którzy chętnie przejmą zlecenie. A co będzie, kiedy w nasz zdrowy kapitalistyczny układ wchodzi urzędnik. Każe mi podpisać kontrakt z firmą X. Czy mam możliwość wpływu na jakość pracy śmieciarza? Czy konkurencja wymusza obniżanie cen? Nie, bo przedsiębiorstwa, które nie muszą konkurować z innymi, nie muszą dbać o koszty i jakość usług.
Za to ranga urzędnika rośnie. Już ktoś do niego idzie z flaszką lub czekoladkami żeby coś załatwić. Czy teraz ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego w Neapolu w biznes śmieciowy weszła mafia? Przecież to idealny układzik.
W czwartek wieczorem telewizja TVN (i ty Brutusie...?) zrobiła mały żarcik prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz- Waltz. Wyemitowano firm katastroficzny film "Alarm dla Paryża", którego fabuła jak ulał pasuje do warszawskiej afery śmieciowej. W wyniku bałaganu w służbach oczyszczania miasta stolica Francji pogrąża się w chaosie. Lęgną się miliony szczurów, które rozsiewają zarazę, a dodatkowo pożerają mieszkańców, policjantów, wojskowych. Czy filmowa fikcja zmaterializuje się w Warszawie? Niewiele brakuje, aby ktoś rozszarpał Panią Prezydent. Zrobią to szczury z kontenerów do segregowania odpadów albo wyborcy, którzy zapłacą za te kontenery trzy razy więcej niż dotychczas.