Potężny kupiec burgundzki, Jean-Charles Boisset zamierza wysłać całą tegoroczną produkcję beaujolais nouveau przeznaczoną na rynek amerykański w butelkach typu PET. Firma motywuje swój krok względami ekologicznymi.
Wino z plastiku? Właściwie czemu nie... Piszę te słowa i jednak ciarki przechodzą mi po plecach. Wino z plastiku, błeeee... Jest w nas masa uprzedzeń i przyzwyczajeń. We mnie też, choć zwykle bawią mnie głośne protesty Polaków dotyczące wszelkich nowości w świecie wina. Choćby alternatywnych wobec naturalnego korka zamknięć butelek. Wprawdzie nie odróżniamy chardonnay od rieslinga i z trudem pamiętamy, że Chianti to apelacja w Toskanii, a nie szczep winogron, ale wina pod metalową zakrętką kupować nie będziemy, bo to z pewnością „siara”.
Tymczasem Boisset przedstawia, zdawałoby się, racjonalne argumenty. Wg prostych wyliczeń waga lotniczego frachtu beaujolais nouveau w PETach zamiast szklanych butelek spadnie o 42 proc. co w wydatny sposób ma się przyczynić do zmniejszenia emisji spalin i gazów cieplarnianych. Chwała kupcowi za to. Mam jednak nieodparte wrażenie, że plastikowa butelka ma przede wszystkim sprowokować takich jak ja, winiarskich (i nie tylko) pismaków, by poświęcili jego beaujolais nouveau kilka linijek.
Gwiazda młodego beaujolais już dawno zgasła. Jeszcze kilka lat temu entuzjastycznie kupowane w trzeci czwartek listopada nawet przez tych, którzy „winka” na codzień nie tykają, dziś bożole popada w zapomnienie. Niesłusznie – ale to inny temat i pewnie poruszę go w połowie przyszłego miesiąca. Cóż więc prostszego by pod sztandarem ekologii przypomnieć o najsłyniejszym młodym winie świata? Jakoś tego nie kupuję.
Amerykanie będą mieli, jak sądzę, mniej oporów. Gdy w 2006 reżyser-winiarz z Napa Valley, Francis Ford Coppola wypuścił na rynek piękną, różowiutką puszkę wypełnioną musującym winem o nazwie tak bardzo kojarzącej się Polakom z najbardziej znanym produktem bułgarskich winnic, czyli „Sophia” odniósł sukces. Oczywiście, w Europie też nie brakuje win w PETach. Kupują je jednak przede wszystkim właściciele barów i restauracji, którzy serwują potem to samo wino w karafce.
Sam Boisset rozprowadza już w Stanach Zjednoczonych w PET-ach kalifornijski odpowiednik nouveau, wino Fog Mountain, zaś w butelkach aluminiowych Mommesin Beaujolais Grande Reserve. Przyznam, że swojego czasu kola z aluminiowej butelki smakowała mi zdecydowanie lepiej, niż z plastiku. No i dawała się bardzo szybko schłodzić. Może zatem przyszłość należy do metalu?
Tymczasem Boisset przedstawia, zdawałoby się, racjonalne argumenty. Wg prostych wyliczeń waga lotniczego frachtu beaujolais nouveau w PETach zamiast szklanych butelek spadnie o 42 proc. co w wydatny sposób ma się przyczynić do zmniejszenia emisji spalin i gazów cieplarnianych. Chwała kupcowi za to. Mam jednak nieodparte wrażenie, że plastikowa butelka ma przede wszystkim sprowokować takich jak ja, winiarskich (i nie tylko) pismaków, by poświęcili jego beaujolais nouveau kilka linijek.
Gwiazda młodego beaujolais już dawno zgasła. Jeszcze kilka lat temu entuzjastycznie kupowane w trzeci czwartek listopada nawet przez tych, którzy „winka” na codzień nie tykają, dziś bożole popada w zapomnienie. Niesłusznie – ale to inny temat i pewnie poruszę go w połowie przyszłego miesiąca. Cóż więc prostszego by pod sztandarem ekologii przypomnieć o najsłyniejszym młodym winie świata? Jakoś tego nie kupuję.
Amerykanie będą mieli, jak sądzę, mniej oporów. Gdy w 2006 reżyser-winiarz z Napa Valley, Francis Ford Coppola wypuścił na rynek piękną, różowiutką puszkę wypełnioną musującym winem o nazwie tak bardzo kojarzącej się Polakom z najbardziej znanym produktem bułgarskich winnic, czyli „Sophia” odniósł sukces. Oczywiście, w Europie też nie brakuje win w PETach. Kupują je jednak przede wszystkim właściciele barów i restauracji, którzy serwują potem to samo wino w karafce.
Sam Boisset rozprowadza już w Stanach Zjednoczonych w PET-ach kalifornijski odpowiednik nouveau, wino Fog Mountain, zaś w butelkach aluminiowych Mommesin Beaujolais Grande Reserve. Przyznam, że swojego czasu kola z aluminiowej butelki smakowała mi zdecydowanie lepiej, niż z plastiku. No i dawała się bardzo szybko schłodzić. Może zatem przyszłość należy do metalu?