„Gdy Marcinowa gęś po wodzie, Boże Narodzenie po lodzie”, „Na Świętego Marcina najlepsza gęsina”. Bardzo podobają mi się te przysłowia – jeszcze bardziej zwyczaj jedzenia gęsi i popijania ich winem na świetego Marcina, czyli 11 listopada.
Tradycja ta jest mi dużo bliższa niż nieustająca fiesta związana z pojwieniem się w przyszłym tygodniu na rynku beaujolais nouveau. Jedno się z drugim nie kłóci, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by popić pieczoną gąskę młodym bożole. Choć wolę do gęsiny burgenlandzkie pinot noir czyli blauburgundera albo węgierskiego kékfrankosa.
Od laty marzy mi sie listopadowa wyprawa nad Jezioro Nezyderskie, by po obu stronach austro-węgierskiej granicy zajadać się gęsiną i pić czerwone wino. Tradycja ta jest bowiem i w Burgenlandzie i w Panonii wciąż żywa.
Święty Marcin (tu na obrazie El Greco, dzielący się płaszczem z biedakiem) urodził się w dzisiejszym Szombatheley na terenie współczesnych Węgier, prawdopodobnie w 316 lub 317 roku. Został rzymskim legionistą jednak będąc chrześcijaninem zrzucił zbroję i zasłynął jako dzielący się z biednymi asceta. Koleje losu rzuciły go do Francji, a że sława Marcinowej dobroci znana była mieszkańcom Tours postanowili wybrać go biskupem swego miasta. Jak głosi legenda, skromność nakazała Marcinowi ukryć się przed – dziś powiedzielibyśmy elektoratem¬ – w kurniku. Tu w życiu przyszłego świętego pojawiły się gęsi. Ptaki swym głośnym gęganiem zdradziły kryjówkę mnicha, jemu zaś przyszło wstąpić na biskupi tron. Wsławił się obroną biedaków, życiem wśród wiernych, licznymi interwencjami u możnych, wreszcie swą pokojową postawą. Zmarł 8 listopada 397 roku. Pochowano go w Tours 11 listopada.
Zwyczaj jedzenia gęsiny w rocznicę pogrzebu świętego wziął się jednak nie tyle ze wspomnień o kurnikowych przygodach Marcina, co z faktu, że w dawnych czasach post adwentowy przed Bożym Narodzeniem trwał 40 dni i zaczynał się już 12 listopada. W przeddzień postu zarzynano więc gęsi, by po raz ostatni najeść się do syta. Z koloru gęsich kości wnioskowano, jak sroga będzie zima.
Dziś o poście zapomniano. 11 listopada jest w Austrii i na Węgrzech dniem, w którym chętnie próbuje się pierwszego wina z ostatnich zbiorów, zaś cała Europa Środkowa obżera się gęsiną. Zwyczaj pozostaje rzecz jasna w sprzeczności z ideałami świętego, ale jakże jest przyjemny.
Oddajmy zatem należny hołd Świętemu Marcinowi nie tyle postem, co uczciwą gęsią ucztą zakropioną dobrym blauburgunderem. Jak głosi bowiem ludowe przysłowie: „Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom”.
Od laty marzy mi sie listopadowa wyprawa nad Jezioro Nezyderskie, by po obu stronach austro-węgierskiej granicy zajadać się gęsiną i pić czerwone wino. Tradycja ta jest bowiem i w Burgenlandzie i w Panonii wciąż żywa.
Święty Marcin (tu na obrazie El Greco, dzielący się płaszczem z biedakiem) urodził się w dzisiejszym Szombatheley na terenie współczesnych Węgier, prawdopodobnie w 316 lub 317 roku. Został rzymskim legionistą jednak będąc chrześcijaninem zrzucił zbroję i zasłynął jako dzielący się z biednymi asceta. Koleje losu rzuciły go do Francji, a że sława Marcinowej dobroci znana była mieszkańcom Tours postanowili wybrać go biskupem swego miasta. Jak głosi legenda, skromność nakazała Marcinowi ukryć się przed – dziś powiedzielibyśmy elektoratem¬ – w kurniku. Tu w życiu przyszłego świętego pojawiły się gęsi. Ptaki swym głośnym gęganiem zdradziły kryjówkę mnicha, jemu zaś przyszło wstąpić na biskupi tron. Wsławił się obroną biedaków, życiem wśród wiernych, licznymi interwencjami u możnych, wreszcie swą pokojową postawą. Zmarł 8 listopada 397 roku. Pochowano go w Tours 11 listopada.
Zwyczaj jedzenia gęsiny w rocznicę pogrzebu świętego wziął się jednak nie tyle ze wspomnień o kurnikowych przygodach Marcina, co z faktu, że w dawnych czasach post adwentowy przed Bożym Narodzeniem trwał 40 dni i zaczynał się już 12 listopada. W przeddzień postu zarzynano więc gęsi, by po raz ostatni najeść się do syta. Z koloru gęsich kości wnioskowano, jak sroga będzie zima.
Dziś o poście zapomniano. 11 listopada jest w Austrii i na Węgrzech dniem, w którym chętnie próbuje się pierwszego wina z ostatnich zbiorów, zaś cała Europa Środkowa obżera się gęsiną. Zwyczaj pozostaje rzecz jasna w sprzeczności z ideałami świętego, ale jakże jest przyjemny.
Oddajmy zatem należny hołd Świętemu Marcinowi nie tyle postem, co uczciwą gęsią ucztą zakropioną dobrym blauburgunderem. Jak głosi bowiem ludowe przysłowie: „Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom”.