Pod koniec października zeszłego roku degustowałem pierwsze, świeżo przefermentowane próbki win, które miały w niedalekiej przyszłości złożyć się na grand vin Château Kirwan 2008. Wcześniej urządziłem sobie kilkukilometrowy spacer o poranku ze stacji kolejowej w Margaux, do zamku Kirwan. Był rześki, słoneczny dzień. Ani znakomita pogoda, ani późniejsza degustacja nie potwierdzały kasandrycznych przepowiedni dotyczących rocznika 2008 w Bordeaux.
W czasie degustacji próbek, na twarzy właścicielki Kirwan, Natalie Schyler malowała się wyraźna ulga. Trudno się dziwić. Bordeaux w sierpniu 2008 r. przypominało raczej Anglię, niż Francję, początek września był jeszcze gorszy. Letnie deszcze sprawiły, że w winnicach wdała się pleśń. Konieczna była poważna selekcja owoców. Poziom ostrego kwasu jabłkowego był w gronach tak wielki, że wielu winiarzy obawiało się, czy wina będą w stanie przejść kompletną fermentację malolaktyczną. Na szczęście, ostatnie dwa tygodnie września i cały październik były już suche, co nie tylko uratowało zbiory, ale dało też nadzieję na całkiem przyzwoity rocznik. Winiarze zaczęli nawet przebąkiwać, że wina nie będą może muskularne, ale z pewnością eleganckie i harmonijne.
Opinię tę zdaje się potwierdzać tradycyjna kwietniowa degustacja en primeur beczkowych próbek win z rocznika 2008. Do Bordeaux zjeżdżają w tym czasie kupcy i krytycy winiarscy. Wkrótce po ich werdykcie poszczególne châteaux ogłaszają ceny nowych win.
Ten rok pełen jest paradoksów nie tylko ze względu na jakość wina (w powszechnej opinii zaskakująco dobrą), ale i na jego ceny.
Wobec kryzysu ekonomicznego i rozgrzania rynku en primeur w ostatnich latach, te lecą bowiem na łeb na szyję. Dochodzi do sytuacji, w której lepszy, jak się zdaje, 2008 będzie można kupić taniej, niż gorszy 2007. I tak, jeden z najlepiej sprzedających się w ostatnich latach pauillaków, Château Lynch-Bages, jest w 2008 roku o 20 proc. tańszy niż w roku poprzednim (ok. 35 euro za butelkę); Château Pichon Comtesse de Lalande potaniał aż o 40 proc. (36 euro).
2008 może okazać się także rokiem, w którym wreszcie będzie można pozwolić sobie na butelkę któregoś z pierwszych cru. Lafite, Latour i Châteaux Margaux ogłosiły ceny en primeur na poziomie ok. 123 euro. Mouton-Rothschild, uznany przez znaną brytyjską krytyk winiarską, Jancis Robinson za wino rocznika będzie kosztował jeszcze mniej, ok. 112 euro.
We wszystkich przypadkach to mniej więcej połowa zeszłorocznej ceny.
Kto zachował zaskórniaki, powinien w letnich miesiącach przystąpić do zakupowej ofensywy. Zakładając, że kryzys jednak minie, kiedy bordeaux 2008 pojawią się, już normalnie, na rynku (w 2011 r.), można spodziewać się, że będą kosztować znacznie drożej.
PS. System „en primeur” polega na zakupie wina, gdy jest ono ciągle w beczkach. Kupujący wykłada żądaną kwotę w chwili zawarcia transakcji (w przypadku rocznika 2008 będzie to latem 2009 r.), odbiera zaś wino, gdy trafia na rynek (pierwsza połowa 2011 r.). Wtedy też dopłaca obowiązujący wówczas podatek VAT.
Opinię tę zdaje się potwierdzać tradycyjna kwietniowa degustacja en primeur beczkowych próbek win z rocznika 2008. Do Bordeaux zjeżdżają w tym czasie kupcy i krytycy winiarscy. Wkrótce po ich werdykcie poszczególne châteaux ogłaszają ceny nowych win.
Ten rok pełen jest paradoksów nie tylko ze względu na jakość wina (w powszechnej opinii zaskakująco dobrą), ale i na jego ceny.
Wobec kryzysu ekonomicznego i rozgrzania rynku en primeur w ostatnich latach, te lecą bowiem na łeb na szyję. Dochodzi do sytuacji, w której lepszy, jak się zdaje, 2008 będzie można kupić taniej, niż gorszy 2007. I tak, jeden z najlepiej sprzedających się w ostatnich latach pauillaków, Château Lynch-Bages, jest w 2008 roku o 20 proc. tańszy niż w roku poprzednim (ok. 35 euro za butelkę); Château Pichon Comtesse de Lalande potaniał aż o 40 proc. (36 euro).
2008 może okazać się także rokiem, w którym wreszcie będzie można pozwolić sobie na butelkę któregoś z pierwszych cru. Lafite, Latour i Châteaux Margaux ogłosiły ceny en primeur na poziomie ok. 123 euro. Mouton-Rothschild, uznany przez znaną brytyjską krytyk winiarską, Jancis Robinson za wino rocznika będzie kosztował jeszcze mniej, ok. 112 euro.
We wszystkich przypadkach to mniej więcej połowa zeszłorocznej ceny.
Kto zachował zaskórniaki, powinien w letnich miesiącach przystąpić do zakupowej ofensywy. Zakładając, że kryzys jednak minie, kiedy bordeaux 2008 pojawią się, już normalnie, na rynku (w 2011 r.), można spodziewać się, że będą kosztować znacznie drożej.
PS. System „en primeur” polega na zakupie wina, gdy jest ono ciągle w beczkach. Kupujący wykłada żądaną kwotę w chwili zawarcia transakcji (w przypadku rocznika 2008 będzie to latem 2009 r.), odbiera zaś wino, gdy trafia na rynek (pierwsza połowa 2011 r.). Wtedy też dopłaca obowiązujący wówczas podatek VAT.