Montsant to niewielka denominación de origen w Katalonii. Liczy ledwie 8 lat i ciut ponad 2000 ha. Od początku istnienia pozostaje w cieniu legendarnej (choć legenda to też zupełnie nowa), leżącej po sąsiedzku D.O.Q. Priorat.
O robiących w ostatnich latach karierę winach z Prioratu i Montsant dwadzieścia lat temu nie mówiło się niemal wcale. W wydanym na początku lat 1990. oficjalnym opracowaniu na temat win Katalonii nie wspomniano nazwy Priorat. Monstant był zaś wtedy częścią szerokiej D.O. Tarragona.
Kariera Prioratu przebiegła błyskawicznie. Grupa pionierów z René Barbierem i Álvaro Palaciosem na czele wykreowała marki, które po dekadzie należały już do hiszpańskiej ekstraklasy i za które kasowało się (i kasuje) po kilkadziesiąt euro za butelkę. Kluczem do sukcesu były stare, mało wydajne (średnio 5-6 hl/ha), dające za to niebywale skoncentrowane wina krzewy odmian cariñena (samsó) i garnacha (garnatxa) oraz łupkowa gleba zwana lokalnie llicorella.
Otaczający Priorat D.O. Montsant pozostawał przez niemal dekadę w cieniu słynnego sąsiada. Wina nie były tu tak potężne. W Montsant nie ma wiele llicorelli (jest sporo gleb wapiennych i żwirowych), są za to stare krzewy cariñeny i garnachy. Jest też duże, sięgające kilkuset metrów zróżnicowanie wysokości upraw – w tym roku zbiory zaczęły się na początku września, w najwyżej położonych parcelach potrwają nawet do początków listopada. Klimat jest srogi – mimo bliskości morza w tej otoczonej górami strefie mamy bardzo gorące lata i mroźne zimy.
O ile w pierwszych rocznikach tutejsze wina siłą rzeczy porównywano do tych z Prioratu, dziś widać, że wielu winiarzy z Montsant idzie swoją drogą. Wykorzystując naturalne warunki i stare, sięgające niekiedy 80 lat plantacje robi wina szczodre, ale też świetnie harmonijne, w których wysoka kwasowość potrafi zrównoważyć sięgający 15% alkohol.
Popularność regionu rośnie nie tylko wśród konsumentów, ale i producentów. Gdy w 2001-2002 zakładano apelację, w Montsant było raptem 28 winiarni – dziś około 50. Jednym z nowych winiarzy w regionie jest Albert Jané, który przyjechał tu kilka lat temu z pobliskiego Penedès. Urodził się w rodzinie winiarskiej, jednak jako Ten Drugi. Pozostawił więc familijny interes starszemu bratu, sam zaś kupił kilka starych parceli cariñeny i garnachy w Montsant i od 2004 r. robi wina pod marką Acustic. Idea jest prosta – wino ma być []unplugged[], jak najmniej przetworzone, czy zamaskowane, ma pokazywać istotę Montsant i owoców pochodzących z kilkudziesięcioletnich krzewów.
W piwnicy Acustic nie ma miejsca na blichtr. Trudno zresztą o piwnicę w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Albert robi swe wina w niedużym budynku po fabryce tekstylnej. Sukces osiągnął szybko. Lubi pochwalić się „dziewięćdziesiątkami” u Parkera i guru hiszpańskiej krytyki winiarskiej, José Peñina. Nie to jednak jest najważniejsze. Kluczem do zrozumienia pracy młodego producenta wydaje się słowo „równowaga”, której brak tak wielu współczesnym hiszpańskim winom.
Równowagę tę znajdowałem też w wielu innych winach z Montsant, które pijałem ostatnio chętnie w barach i restauracjach pobliskiej Tarragony. Tym chętniej, że ich ceny pozostają więcej niż konkurencyjne wobec win z Prioratu (i wielu innych, modnych hiszpańskich D.O.) wahając się zazwyczaj (w lokalu) między 10, a 20 euro. Region zapracował już na swoją tożsamość i nie ma dłużej potrzeby go z Prioratem porównywać.
Kariera Prioratu przebiegła błyskawicznie. Grupa pionierów z René Barbierem i Álvaro Palaciosem na czele wykreowała marki, które po dekadzie należały już do hiszpańskiej ekstraklasy i za które kasowało się (i kasuje) po kilkadziesiąt euro za butelkę. Kluczem do sukcesu były stare, mało wydajne (średnio 5-6 hl/ha), dające za to niebywale skoncentrowane wina krzewy odmian cariñena (samsó) i garnacha (garnatxa) oraz łupkowa gleba zwana lokalnie llicorella.
Otaczający Priorat D.O. Montsant pozostawał przez niemal dekadę w cieniu słynnego sąsiada. Wina nie były tu tak potężne. W Montsant nie ma wiele llicorelli (jest sporo gleb wapiennych i żwirowych), są za to stare krzewy cariñeny i garnachy. Jest też duże, sięgające kilkuset metrów zróżnicowanie wysokości upraw – w tym roku zbiory zaczęły się na początku września, w najwyżej położonych parcelach potrwają nawet do początków listopada. Klimat jest srogi – mimo bliskości morza w tej otoczonej górami strefie mamy bardzo gorące lata i mroźne zimy.
O ile w pierwszych rocznikach tutejsze wina siłą rzeczy porównywano do tych z Prioratu, dziś widać, że wielu winiarzy z Montsant idzie swoją drogą. Wykorzystując naturalne warunki i stare, sięgające niekiedy 80 lat plantacje robi wina szczodre, ale też świetnie harmonijne, w których wysoka kwasowość potrafi zrównoważyć sięgający 15% alkohol.
Popularność regionu rośnie nie tylko wśród konsumentów, ale i producentów. Gdy w 2001-2002 zakładano apelację, w Montsant było raptem 28 winiarni – dziś około 50. Jednym z nowych winiarzy w regionie jest Albert Jané, który przyjechał tu kilka lat temu z pobliskiego Penedès. Urodził się w rodzinie winiarskiej, jednak jako Ten Drugi. Pozostawił więc familijny interes starszemu bratu, sam zaś kupił kilka starych parceli cariñeny i garnachy w Montsant i od 2004 r. robi wina pod marką Acustic. Idea jest prosta – wino ma być []unplugged[], jak najmniej przetworzone, czy zamaskowane, ma pokazywać istotę Montsant i owoców pochodzących z kilkudziesięcioletnich krzewów.
W piwnicy Acustic nie ma miejsca na blichtr. Trudno zresztą o piwnicę w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Albert robi swe wina w niedużym budynku po fabryce tekstylnej. Sukces osiągnął szybko. Lubi pochwalić się „dziewięćdziesiątkami” u Parkera i guru hiszpańskiej krytyki winiarskiej, José Peñina. Nie to jednak jest najważniejsze. Kluczem do zrozumienia pracy młodego producenta wydaje się słowo „równowaga”, której brak tak wielu współczesnym hiszpańskim winom.
Równowagę tę znajdowałem też w wielu innych winach z Montsant, które pijałem ostatnio chętnie w barach i restauracjach pobliskiej Tarragony. Tym chętniej, że ich ceny pozostają więcej niż konkurencyjne wobec win z Prioratu (i wielu innych, modnych hiszpańskich D.O.) wahając się zazwyczaj (w lokalu) między 10, a 20 euro. Region zapracował już na swoją tożsamość i nie ma dłużej potrzeby go z Prioratem porównywać.