Tam gdzie króluje fundamentalizm można napotkać frustrację seksualną. Twierdzi Charlie Hebdo. Statystyki Google pokazują, że miłość do Mahometa nie wystarcza muzułmanom. Charlie Hebdo wciąż atakuje. Satyrycy z tego francuskiego magazynu nie poddają się. Tym razem, zamiast rysunków Proroka, całkiem poważna analiza obyczajów ze świata muzułmanów. Męskiej części muzułmanów.
Charlie Hebdo pyta: co interesuje muzułmanów w Internecie? Ostatnie Psalmy? Kolejne fatwy d’Abou Ishaq?, co tam słychać w Raju czy najnowszy model modlitewnego dywanika z ekologicznych włókien?
Hm. Nie. Nie to.
Dzięki zwykłej przeglądarce Google Trends, widać że w obszarze języków perskiego, arabskiego czy urdu, od Casablanki po Kabul, trzy litery pojawiają się najczęściej: „s, k, s”. Nie ma wątpliwości. Chodzi o seks arabski, seks video, seks dziewczyny, o seks w ogóle. Ale przecież nie powinno to nikogo trapić, bo seks jest zdrowy i fajny. Tak?
W krajach, gdzie seksualność jest tabu, gdzie nawet najmniejszy „skok w bok” grozi więzieniem, albo nawet śmiercią, w krajach gdzie kobiety niczym duchy zakute po uszy w czarne szaty, poruszają się jak duchy – tam Internet uzdrawia. Na przykład w Libii słowo „seks” było wyszukiwane 2,5 razy częściej niż na przykład „Rassoul”, czyli „Sługa proroka”. W Tunezji liczba słów związanych z seksem występuje o wiele częściej.
Charlie Hebdo stwierdza, że „…Ci starzy brodacze, ekstremiści zapominają, że młodzi muzułmanie chcą rewolucji, bo chcą też prawa do „pieprzenia”.
Bo czyż nie mówi się, że wandalizm jest ostatecznym wyrazem frustracji seksualnej?
Bojkot YouTube i Google już się odbył. Za sprawą filmu, który wywołał zamieszki w muzułmańskim świecie oraz karykatury Mohameta, która ukazała się w Hebdo. „Stanowczo potępiamy film i wszelkie karykatury, które ranią uczucia muzułmanów (…). Mam nadzieję, że te prowokacje kiedyś się zakończą” powiedzieli dyplomaci i duchowni z krajów arabskich ale nie tylko. Protestujący na ulicach byli bardziej dosadni w komentarzach. Film odebrany jako znieważanie proroka Mahometa, sprowokował muzułmanów do ataków na placówki dyplomatyczne USA w Egipcie, Libii i Jemenie. W Benghazi zginął ambasador USA.
W reakcji na protesty You Tube zablokował film, ale tylko w niektórych krajach. Arabscy internauci sami próbowali zablokować film, aby we Francji czy Argentynie nikt nie mógł go obejrzeć. „Niewinność muzułmanów” miała, wedle jego autorów pokazać, że islam jest jak rak, a Mahomet oszustem, nieodpowiedzialnym kobieciarzem, który aprobował molestowanie dzieci. Wiemy, że film był manipulacją, a jego realizacja miała niejednoznaczny przebieg. Oficjalnie uczestnicy tego projektu mówili, że nie wiedzieli w czym uczestniczą.
Wkurza to Charlie Hedbo. Mówi, żeby nakręcić film o tym, że ziemia jest płaska. Albo, że należy żenić się z 9 – letnimi dziewczynkami i stosować wielbłądzią urynę na cukrzycę. A gdyby się okazało, że to wszystko jest jednak prawdą, to czy wtedy Google zapytanie internauty o „seks analny” zamieni jego słowa na „seks halalny?”
Charlie Hebdo atakuje…
Hm. Nie. Nie to.
Dzięki zwykłej przeglądarce Google Trends, widać że w obszarze języków perskiego, arabskiego czy urdu, od Casablanki po Kabul, trzy litery pojawiają się najczęściej: „s, k, s”. Nie ma wątpliwości. Chodzi o seks arabski, seks video, seks dziewczyny, o seks w ogóle. Ale przecież nie powinno to nikogo trapić, bo seks jest zdrowy i fajny. Tak?
W krajach, gdzie seksualność jest tabu, gdzie nawet najmniejszy „skok w bok” grozi więzieniem, albo nawet śmiercią, w krajach gdzie kobiety niczym duchy zakute po uszy w czarne szaty, poruszają się jak duchy – tam Internet uzdrawia. Na przykład w Libii słowo „seks” było wyszukiwane 2,5 razy częściej niż na przykład „Rassoul”, czyli „Sługa proroka”. W Tunezji liczba słów związanych z seksem występuje o wiele częściej.
Charlie Hebdo stwierdza, że „…Ci starzy brodacze, ekstremiści zapominają, że młodzi muzułmanie chcą rewolucji, bo chcą też prawa do „pieprzenia”.
Bo czyż nie mówi się, że wandalizm jest ostatecznym wyrazem frustracji seksualnej?
Bojkot YouTube i Google już się odbył. Za sprawą filmu, który wywołał zamieszki w muzułmańskim świecie oraz karykatury Mohameta, która ukazała się w Hebdo. „Stanowczo potępiamy film i wszelkie karykatury, które ranią uczucia muzułmanów (…). Mam nadzieję, że te prowokacje kiedyś się zakończą” powiedzieli dyplomaci i duchowni z krajów arabskich ale nie tylko. Protestujący na ulicach byli bardziej dosadni w komentarzach. Film odebrany jako znieważanie proroka Mahometa, sprowokował muzułmanów do ataków na placówki dyplomatyczne USA w Egipcie, Libii i Jemenie. W Benghazi zginął ambasador USA.
W reakcji na protesty You Tube zablokował film, ale tylko w niektórych krajach. Arabscy internauci sami próbowali zablokować film, aby we Francji czy Argentynie nikt nie mógł go obejrzeć. „Niewinność muzułmanów” miała, wedle jego autorów pokazać, że islam jest jak rak, a Mahomet oszustem, nieodpowiedzialnym kobieciarzem, który aprobował molestowanie dzieci. Wiemy, że film był manipulacją, a jego realizacja miała niejednoznaczny przebieg. Oficjalnie uczestnicy tego projektu mówili, że nie wiedzieli w czym uczestniczą.
Wkurza to Charlie Hedbo. Mówi, żeby nakręcić film o tym, że ziemia jest płaska. Albo, że należy żenić się z 9 – letnimi dziewczynkami i stosować wielbłądzią urynę na cukrzycę. A gdyby się okazało, że to wszystko jest jednak prawdą, to czy wtedy Google zapytanie internauty o „seks analny” zamieni jego słowa na „seks halalny?”
Charlie Hebdo atakuje…