W kinach paryskich tłumy. Film "Renoir” wzbudza nie tyle co ciekawość, ile sentyment. Jest francuski w każdym calu. Bohater, jego pejzaż i kobiety. Wszystko jak najbardziej francuskie, a nawet wojna w tle. Dzieło, które oglądamy przypomina obrazy Renoira. Mamy tam kolory, światło i zaledwie fragment treści. Widz podziwia tylko to pierwsze. W końcu impresjonizm.
Jest rok 1915. Renoir dożywa sędziwego wieku. Cierpi na reumatyzm, ma zapalenie stawów. Maluje pomimo zniekształcenia dłoni. Syn Jean wraca z frontu. Jest ranny. Mały Claude biega po ogrodzie. Bohaterowie rodziny. Późniejsi bohaterowie. Pierwszego będzie podziwiał świat. W kinie. Drugi też będzie gwiazdą w tej branży. Ale tego w tym filmie nie ma. To wiedza ogólna. Jak i to, kim był Renoir.
Ten syn biednego krawca, początkowo widzący swoje życie w porcelanie (pochodził z Limoges), malujący wachlarze, dopiero po przybyciu do Paryża, gdzie spotkał takich jak on: niespełnionych, z trudem wiążących koniec z końcem- Sisleya i Moneta, właśnie wtedy stał się tym, który ściąga dziś tłumy do muzeów, budzi zachwyt pod wszystkimi niebami świata, nawet tam, gdzie nikt nie rozumie, co malował.
Bo Auguste Renoir jest największą postacią w sztuce, niekwestionowanym liderem wszelakich katalogów, uznanym powszechnie geniuszem, bohaterem, który w swoim życiu nigdy nie cierpiał jak Paul Gauguin, ale stanął na tej scenie obok niego i tych, którzy czerpali z koloru i światła równie genialnie jak on.
Jest więc dom w Cagnes-sur-Mer, w którym mieszka dobroduszny staruszek. Miły i szczęśliwy. Mawia, że nie jest artystą, ale rzemieślnikiem malarstwa. Skromny. Nie ma w nim nic z pychy. Tylko praca. Budzi się rano, przywdziewa strój malarza i udaje się z pomocą domowników w plener. Maluje z natury. Nie dzieje się nic specjalnego. Życie u schyłku. Akcja toczy się wolno, niemal płynie, słychać ćwierkania ptaków, szum wiatru. Tempo jak z "Miłości Swanna”. "Dolina Issy” to przy tym rock and roll.
Do Renoira przybywa Andrée. Dziewczyna, która będzie mu pozować. Do "Baigneuse”. To będą ostatnie obrazy artysty. Jego testament malarski.
Andrée to inaczej Dédé. Prostytutka, tancerka i aktorka. Później znana jako Catherine Hesling, muza i towarzyszka Jean Renoira, syna malarza. Tu w filmie jest tylko młodym wojakiem.
Dédé to także "Blondynka z różą”. Namalował ją w 1915 roku, kiedy skończyła ledwie 15 lat. Wtedy ją poznajemy. Do Renoira przysłał ją Henri Matisse, nie mniej sławny impresjonista. Pozowała Augustowi do samej śmierci. Jej ciało podziwiamy w „Kąpiących się”. W filmie mamy dużo jej ciała bo Renoir nie malował pejzaży. Nie lubił. Pomimo otoczenia, nie zauważał krajobrazu Prowansji. Jego cukierkowość go nie nęciła. Skupiał się na kobiecie. I wodzie, którą myła swoje ciało.
Jean powraca z wojny, potem znowu jedzie na front by się bić. W międzyczasie kocha się z Andrée. W roku 1920 ją poślubia. Potem obsadza w "Nanie” i innych swoich głośnych filmach. Razem też wyjeżdżają do Ameryki, kiedy Francja pada na kolana przed Niemcami w roku 1940. Tam wiedzie się im różnie. Ale zapamiętamy Jean Renoira z "Heleny i mężczyźni”, a wcześniej z „Towarzyszy broni”. Dostał Oscara. Umarł w tym samym roku co Andrée. On w Hollywood, ona w Paryżu. Nie byli już małżeństwem od wielu lat.
"Renoir” to film o przemijaniu, o kolorach i kilku kobietach, które towarzyszą artyście tuż przed śmiercią. Jedne obierają warzywa, inne go kąpią, a inne pozują do obrazów. Życie przemija. W jego przypadku szczęśliwie i cudownie. Rolę artysty zagrał Michel Bouquet ulubieniec Chabrola. Rolę życia.
Ten syn biednego krawca, początkowo widzący swoje życie w porcelanie (pochodził z Limoges), malujący wachlarze, dopiero po przybyciu do Paryża, gdzie spotkał takich jak on: niespełnionych, z trudem wiążących koniec z końcem- Sisleya i Moneta, właśnie wtedy stał się tym, który ściąga dziś tłumy do muzeów, budzi zachwyt pod wszystkimi niebami świata, nawet tam, gdzie nikt nie rozumie, co malował.
Bo Auguste Renoir jest największą postacią w sztuce, niekwestionowanym liderem wszelakich katalogów, uznanym powszechnie geniuszem, bohaterem, który w swoim życiu nigdy nie cierpiał jak Paul Gauguin, ale stanął na tej scenie obok niego i tych, którzy czerpali z koloru i światła równie genialnie jak on.
Jest więc dom w Cagnes-sur-Mer, w którym mieszka dobroduszny staruszek. Miły i szczęśliwy. Mawia, że nie jest artystą, ale rzemieślnikiem malarstwa. Skromny. Nie ma w nim nic z pychy. Tylko praca. Budzi się rano, przywdziewa strój malarza i udaje się z pomocą domowników w plener. Maluje z natury. Nie dzieje się nic specjalnego. Życie u schyłku. Akcja toczy się wolno, niemal płynie, słychać ćwierkania ptaków, szum wiatru. Tempo jak z "Miłości Swanna”. "Dolina Issy” to przy tym rock and roll.
Do Renoira przybywa Andrée. Dziewczyna, która będzie mu pozować. Do "Baigneuse”. To będą ostatnie obrazy artysty. Jego testament malarski.
Andrée to inaczej Dédé. Prostytutka, tancerka i aktorka. Później znana jako Catherine Hesling, muza i towarzyszka Jean Renoira, syna malarza. Tu w filmie jest tylko młodym wojakiem.
Dédé to także "Blondynka z różą”. Namalował ją w 1915 roku, kiedy skończyła ledwie 15 lat. Wtedy ją poznajemy. Do Renoira przysłał ją Henri Matisse, nie mniej sławny impresjonista. Pozowała Augustowi do samej śmierci. Jej ciało podziwiamy w „Kąpiących się”. W filmie mamy dużo jej ciała bo Renoir nie malował pejzaży. Nie lubił. Pomimo otoczenia, nie zauważał krajobrazu Prowansji. Jego cukierkowość go nie nęciła. Skupiał się na kobiecie. I wodzie, którą myła swoje ciało.
Jean powraca z wojny, potem znowu jedzie na front by się bić. W międzyczasie kocha się z Andrée. W roku 1920 ją poślubia. Potem obsadza w "Nanie” i innych swoich głośnych filmach. Razem też wyjeżdżają do Ameryki, kiedy Francja pada na kolana przed Niemcami w roku 1940. Tam wiedzie się im różnie. Ale zapamiętamy Jean Renoira z "Heleny i mężczyźni”, a wcześniej z „Towarzyszy broni”. Dostał Oscara. Umarł w tym samym roku co Andrée. On w Hollywood, ona w Paryżu. Nie byli już małżeństwem od wielu lat.
"Renoir” to film o przemijaniu, o kolorach i kilku kobietach, które towarzyszą artyście tuż przed śmiercią. Jedne obierają warzywa, inne go kąpią, a inne pozują do obrazów. Życie przemija. W jego przypadku szczęśliwie i cudownie. Rolę artysty zagrał Michel Bouquet ulubieniec Chabrola. Rolę życia.