Są wydarzenia, których zwyczajnie nie da się wyjaśnić posługując się technicznym, postoświeceniowym rozumem, a które wymagają otwarcia się na wiarę. I właśnie coś takiego (wszystko na to wskazuje) wydarzyło się w podlaskiej Sokółce.
Kilka miesięcy temu kapłan wypuścił tam z dłoni na podłogę konsekrowną Hostię. To ją umieszczono później w specjalnym naczyniu z wodą, by Eucharystia mogła się rozpuścić. Po kilku dniach jednak w wodzie pojawiła się czerwona plamka. A wezwani do jej zbadania lekarze stwierdzili - wiem, że brzmi to szokująco - że w owej czerwonej substancji znajdują się fragmenty ludzkiego włókna sercowego... Na razie badania tej sprawy trwają. Ale jeśli kuria potwierdzi, że w wydarzeniach nie brały udziału osoby trzecie, to będzie to wyraźny znak do nas wszystkich: wierzących i niewierzących.
Niewierzący otrzymają wyraźny sygnał, że nie da się udawać, że nie ma dowodów na istnienie Boga czy na prawdziwość chrześcijaństwa. One są, i nie chodzi tylko o cud w Sokółce, ale także o masę innych wydarzeń, których nie da się wyjaśnić za pomocą technicznego rozumu, a dla których postrzegania i zrozumienia potrzebny jest rozum ogarnięty wiarą. Wierzący zaś otrzymują przypomnienie, że ich wiara nie jest daremna, a ich działania i czyny będą oceniane przez miłosiernego, ale i sprawiedliwego Boga.
Cud w Sokółce to także jasny znak dla "wybiórczych katolików" (a kto z nas w jakimś stopniu nim nie jest), którzy wiedzą lepiej niż Kościół, w co powinni wierzyć. Im wydarzenia te przypominają, że Kościół wie jednak lepiej od nas, w co wierzyć i jak żyć powinniśmy. A najlepszym dowodem na to jest wielka tajemnica Eucharystii, która - choć to niepojęte - jest (realnie i dosłownie) Ciałem i Krwią Chrystusa. W historii Kościoła nie brakowało ludzi, którzy wiedzieli lepiej od Kościoła, że to niemożliwe, by Eucharystią była ciałem i krwią Chrystusa. A odpowiedzią na tą ich pewność zawsze były cuda eucharystyczne, przez które Bóg pokazywał, że to Kościół a nie pewni siebie wierni, ma w sprawach wiary zagwarantowaną nieomylność.
Niewierzący otrzymają wyraźny sygnał, że nie da się udawać, że nie ma dowodów na istnienie Boga czy na prawdziwość chrześcijaństwa. One są, i nie chodzi tylko o cud w Sokółce, ale także o masę innych wydarzeń, których nie da się wyjaśnić za pomocą technicznego rozumu, a dla których postrzegania i zrozumienia potrzebny jest rozum ogarnięty wiarą. Wierzący zaś otrzymują przypomnienie, że ich wiara nie jest daremna, a ich działania i czyny będą oceniane przez miłosiernego, ale i sprawiedliwego Boga.
Cud w Sokółce to także jasny znak dla "wybiórczych katolików" (a kto z nas w jakimś stopniu nim nie jest), którzy wiedzą lepiej niż Kościół, w co powinni wierzyć. Im wydarzenia te przypominają, że Kościół wie jednak lepiej od nas, w co wierzyć i jak żyć powinniśmy. A najlepszym dowodem na to jest wielka tajemnica Eucharystii, która - choć to niepojęte - jest (realnie i dosłownie) Ciałem i Krwią Chrystusa. W historii Kościoła nie brakowało ludzi, którzy wiedzieli lepiej od Kościoła, że to niemożliwe, by Eucharystią była ciałem i krwią Chrystusa. A odpowiedzią na tą ich pewność zawsze były cuda eucharystyczne, przez które Bóg pokazywał, że to Kościół a nie pewni siebie wierni, ma w sprawach wiary zagwarantowaną nieomylność.