Debaty o debatowaniu, rozmowy o rozmawianiu. Prezydent z premier przy kawie czy przy Radzie Gabinetowej? Na święcie kaszy czy owsianki – retoryczna kakofonia wypierająca merytorykę z naszej polityki. Fetyszyzujemy rozmawianie, zamiast skupić się na jego treści. Zbierzmy radę, niech pogadają… albo nie, zróbmy inaczej – niech siądą sami – On prezydent, Ona premier – i niech mówią i mówią, a potem powiedzą, że rozmawiali. A to, że nie mają sobie nic do powiedzenia, ma już umknąć opinii publicznej.
Treść dzisiejszej polityki wypełniają konstrukcje medialne, kreacje wizerunku. Słowa mają się dobrze kojarzyć, a nie coś komunikować. Zdania klisze o pomaganiu wszystkim i we wszystkim, o dopłacaniu – wszystkim i za wszystko.
Czy ktoś rozumie, o co chodzi z rządem, który słucha? Kogo słucha – kogo bardziej, a kogo mniej? Jak podejmuje decyzje – przez sondaże opinii, sondy uliczne czy Twittera? Przecież to nie ma żadnego sensu. Co z tego, że Kopacz słucha, skoro w trakcie jednej z tych sesji bratania się z narodem na pytanie o strategię energetyczną jej rzecznik odpowiada: proszę o inne pytanie.
Problemem rządu nie jest to, że przez osiem lat nie słuchał. Przeciwnie, bardzo uważnie słuchał. Wsłuchiwał się w nastroje społeczne i tak lawirował, żeby nikomu się nie narazić. Tak bardzo słuchał, że nie zreformował górnictwa, szkół, służby zdrowia, zdemolował system emerytalny, żeby dalej finansować system przywilejów socjalnych tych, których najbardziej słuchał.
Tu nic się zmieniło. To dalej jest jedna wielka gimnastyka retoryczna. Coś jak nawigacja we mgle. Piękne zwroty przez burtę i jak się uda uniknąć skały, to dalej popłyniemy na tych samych wiatrach. Niedawno rząd w swojej nowej odsłonie mówił o przejrzystej administracji. Piękne słowa. Ale jak to się ma do prześwietlenia umowy na zakup śmigłowców dla armii? Ukrywania informacji przed komisją sejmową? Jak hasła o większej trosce o finanse publiczne mają się do wściekłej reakcji MON na podnoszone zarzuty o nieprawidłowości? Straszenie procesami, ba, minister i jego pułkownicy z MON osobiście atakujący i hejtujący na Twitterze. Potem zamiast wyjaśnień ślą sprostowania, które niczego nie prostują. Przeciwnie, pokazują jeszcze większe mijanie się z prawdą. A tu przecież nie chodzi o rachunek za ośmiorniczki, tylko 13 mld zł – tyle, co państwo wydaje na świadczenia rodzinne i pomoc społeczną.
Ktoś mógłby się wzruszyć, słuchając mowy wicepremiera Piechocińskiego o obywatelskiej odpowiedzialności za zużycie prądu. Piękne słowa. A czyny? Zapóźnienia w budowie niskoemisyjnych, odpornych na upały bloków energetycznych, brak interkonektorów z naszymi sąsiadami, zablokowane inwestycje w łupki i w alternatywne źródła energii. O atomie, który przepalił już na wynagrodzenia i horrendalnie drogie ekspertyzy więcej, niż huta stali wydaje na rachunki za prąd, szkoda nawet gadać.
A pamięta ktoś jeszcze piękne słowa o rozwiązaniu problemu górnictwa? Mocne słowa. Tylko słowa. Rzeczywistość to szukanie samobójców na prezesów spółek energetycznych, którzy podpiszą się pod przejęciem kopalń, czyli działaniem na szkodę własnego przedsiębiorstwa, i pomogą zaprzepaścić miliard albo dwa z pieniędzy podatnika.
Autobusy dalej krążą po kraju, politycy rozwożą słowa i podsycają emocje. Nie mamy już partii, tylko kluby sportowe, mówi nam Leszek Balcerowicz. Główne partie mają swoich fanów, którzy okładają się przezwiskami i nienawidzą jedni drugich, ale wszystko, o co chodzi w tej grze, to zamanifestowanie kolorów. Zdobycie pucharu – przejęcie rządu.
Rzecz nie jest w słuchaniu, tylko w mówieniu. Rząd, żeby rządzić, powinien mieć coś do powiedzenia. Wizję, pomysł na takie zarządzanie naszymi zasobami, żeby je mnożyć, a nie w kółko dzielić, szufladkować, przesuwać od jednych krzykaczy do drugich. I powtarzać nam – przecież słuchamy.
Czy ktoś rozumie, o co chodzi z rządem, który słucha? Kogo słucha – kogo bardziej, a kogo mniej? Jak podejmuje decyzje – przez sondaże opinii, sondy uliczne czy Twittera? Przecież to nie ma żadnego sensu. Co z tego, że Kopacz słucha, skoro w trakcie jednej z tych sesji bratania się z narodem na pytanie o strategię energetyczną jej rzecznik odpowiada: proszę o inne pytanie.
Problemem rządu nie jest to, że przez osiem lat nie słuchał. Przeciwnie, bardzo uważnie słuchał. Wsłuchiwał się w nastroje społeczne i tak lawirował, żeby nikomu się nie narazić. Tak bardzo słuchał, że nie zreformował górnictwa, szkół, służby zdrowia, zdemolował system emerytalny, żeby dalej finansować system przywilejów socjalnych tych, których najbardziej słuchał.
Tu nic się zmieniło. To dalej jest jedna wielka gimnastyka retoryczna. Coś jak nawigacja we mgle. Piękne zwroty przez burtę i jak się uda uniknąć skały, to dalej popłyniemy na tych samych wiatrach. Niedawno rząd w swojej nowej odsłonie mówił o przejrzystej administracji. Piękne słowa. Ale jak to się ma do prześwietlenia umowy na zakup śmigłowców dla armii? Ukrywania informacji przed komisją sejmową? Jak hasła o większej trosce o finanse publiczne mają się do wściekłej reakcji MON na podnoszone zarzuty o nieprawidłowości? Straszenie procesami, ba, minister i jego pułkownicy z MON osobiście atakujący i hejtujący na Twitterze. Potem zamiast wyjaśnień ślą sprostowania, które niczego nie prostują. Przeciwnie, pokazują jeszcze większe mijanie się z prawdą. A tu przecież nie chodzi o rachunek za ośmiorniczki, tylko 13 mld zł – tyle, co państwo wydaje na świadczenia rodzinne i pomoc społeczną.
Ktoś mógłby się wzruszyć, słuchając mowy wicepremiera Piechocińskiego o obywatelskiej odpowiedzialności za zużycie prądu. Piękne słowa. A czyny? Zapóźnienia w budowie niskoemisyjnych, odpornych na upały bloków energetycznych, brak interkonektorów z naszymi sąsiadami, zablokowane inwestycje w łupki i w alternatywne źródła energii. O atomie, który przepalił już na wynagrodzenia i horrendalnie drogie ekspertyzy więcej, niż huta stali wydaje na rachunki za prąd, szkoda nawet gadać.
A pamięta ktoś jeszcze piękne słowa o rozwiązaniu problemu górnictwa? Mocne słowa. Tylko słowa. Rzeczywistość to szukanie samobójców na prezesów spółek energetycznych, którzy podpiszą się pod przejęciem kopalń, czyli działaniem na szkodę własnego przedsiębiorstwa, i pomogą zaprzepaścić miliard albo dwa z pieniędzy podatnika.
Autobusy dalej krążą po kraju, politycy rozwożą słowa i podsycają emocje. Nie mamy już partii, tylko kluby sportowe, mówi nam Leszek Balcerowicz. Główne partie mają swoich fanów, którzy okładają się przezwiskami i nienawidzą jedni drugich, ale wszystko, o co chodzi w tej grze, to zamanifestowanie kolorów. Zdobycie pucharu – przejęcie rządu.
Rzecz nie jest w słuchaniu, tylko w mówieniu. Rząd, żeby rządzić, powinien mieć coś do powiedzenia. Wizję, pomysł na takie zarządzanie naszymi zasobami, żeby je mnożyć, a nie w kółko dzielić, szufladkować, przesuwać od jednych krzykaczy do drugich. I powtarzać nam – przecież słuchamy.