Żądanie od Pierwszej Damy, żeby zajęła stanowisko w sprawie aborcji jest intelektualną niegodziwością. Pierwsza oczywista konstatacja - nie istnieje urząd publiczny Pierwszej Damy.
Jej stanowisko w spornych kwestiach politycznych mogłoby być odebrane jako próba nacisku na prezydenta. Czyli osoba szczególnie uprzywilejowana z racji bycia żoną, a pozbawiona mandatu społecznego i odpowiedzialności, wpływa na decyzje głowy państwa. Wyobraźmy sobie, że żona poprzedniego prezydenta Anna Komorowska uważała nacjonalizację prywatnych funduszy emerytalnych za grabież i zanim jeszcze Sejm zaczął obradować, zaczęłaby głosić z wysokości pałacu prezydenckiego, że ci, którzy zamachną się na OFE to złodzieje. To byłoby poważne zachwianie autorytetem rządu i prezydenta. I pod wątpliwość poddawałoby późniejszą decyzję Komorowskiego skierowania ustawy do Trybunały Konstytucyjnego.
To oczywiście nie jest tak, że Pierwsza Dama nie ma prawa zabierać głosu. Zwykle, i tak zwyczajowo zachowują się pierwsze damy, czy pierwsi mężowie na świecie, obierają sobie jakąś przestrzeń, możliwie nie kontrowersyjną i nie wpływającą na bieżącą politykę, w której się wypowiadają. Działalność charytatywna, pomoc dzieciom z biednych rodzin, czy jak Nancy Reagan walczyła z narkotykami w szkołach. Mieliśmy w niedawnej historii przypadek aktywnej żony prezydenta Clintona. Hillary Clinton jako pierwsza dama zajmowała się służbą zdrowia, pracowała nad reformą systemu. Opinia publiczna źle to przyjęła, ale i tu prezydent jasno określił jej kompetencje, była prezydenckim doradcą. Przestała być tylko żoną i występowała w roli doradcy. Pani Agata Duda nie jest doradcą prezydenckim w sprawach aborcji i domaganie się od niej stanowiska jest nie na miejscu. Tym bardziej, że w żądaniach, o stanowisko Agaty Dudy w sprawie aborcji jest ukryty jeszcze jeden fałsz. Założenie, że każda rozumna kobieta jest zwolennikiem aborcji. Tak nie jest. Głosy kobiet i mężczyzn rozkładają się mniej więcej podobnie jak mężczyzn. Ale stawiając pod murem Pierwszą Damę domagając się od niej twardego stanowiska, lewica sugeruje, że Pani Agata Duda została pozbawiona prawa głosu przez swojego wpływowego męża. Wniosek – kobieta zastraszona przez męża szowinistę. Nieuczciwość polega na wykorzystywaniu specyficznej sytuacji pierwszej damy do dowodzenia fałszywego argumentu. Kobiety jeżeli nie popierają aborcji to znaczy, że są zastraszone.
To oczywiście nie jest tak, że Pierwsza Dama nie ma prawa zabierać głosu. Zwykle, i tak zwyczajowo zachowują się pierwsze damy, czy pierwsi mężowie na świecie, obierają sobie jakąś przestrzeń, możliwie nie kontrowersyjną i nie wpływającą na bieżącą politykę, w której się wypowiadają. Działalność charytatywna, pomoc dzieciom z biednych rodzin, czy jak Nancy Reagan walczyła z narkotykami w szkołach. Mieliśmy w niedawnej historii przypadek aktywnej żony prezydenta Clintona. Hillary Clinton jako pierwsza dama zajmowała się służbą zdrowia, pracowała nad reformą systemu. Opinia publiczna źle to przyjęła, ale i tu prezydent jasno określił jej kompetencje, była prezydenckim doradcą. Przestała być tylko żoną i występowała w roli doradcy. Pani Agata Duda nie jest doradcą prezydenckim w sprawach aborcji i domaganie się od niej stanowiska jest nie na miejscu. Tym bardziej, że w żądaniach, o stanowisko Agaty Dudy w sprawie aborcji jest ukryty jeszcze jeden fałsz. Założenie, że każda rozumna kobieta jest zwolennikiem aborcji. Tak nie jest. Głosy kobiet i mężczyzn rozkładają się mniej więcej podobnie jak mężczyzn. Ale stawiając pod murem Pierwszą Damę domagając się od niej twardego stanowiska, lewica sugeruje, że Pani Agata Duda została pozbawiona prawa głosu przez swojego wpływowego męża. Wniosek – kobieta zastraszona przez męża szowinistę. Nieuczciwość polega na wykorzystywaniu specyficznej sytuacji pierwszej damy do dowodzenia fałszywego argumentu. Kobiety jeżeli nie popierają aborcji to znaczy, że są zastraszone.