Jaki jest poziom naszych posłów, każdy widzi i każdy ma swoje typy. Ja, jako były szpion, patrzę szczególnie na jednego, który ma bronić polskich służb specjalnych przed państwem polskim - jakby to kuriozalnie nie zabrzmiało.
No i fajnie mu to wychodzi! Jego interpelacja w sprawie nepotyzmu w SKW jest ważnym aktem, który w końcu powinien przyczynić się do naprawy stanu rzeczy, czyli polskich służb - tak bliskich jego sercu. Może w końcu coś mu się uda. Szkoda jedynie, że informacje o tym osiągnięciu zamieszczają tylko niepokorne portale i nie bardzo rozumieją, o czym właściwie piszą.
Nie mogłem sobie zatem darować tej informacji. Dlaczego? Bo ona rzeczywiście źle świadczy o polskich służbach specjalnych, ale w zupełnie innym sensie, niż to co próbują nam zasugerować autorzy artykułu.
Wśród 1100 zatrudnionych w SKW, nieco powyżej 1proc. to rodzice (12 osób) i dzieci i około 6 proc. to małżeństwa (62 osoby). W większości służb specjalnych, a szczególnie wywiadów, oficerowie służą pokoleniami. Tak jest w MI6, KSI, DB, czy CIA i ten odsetek waha się od 15 proc. do 50 proc., w zależności od pionu. Nie ma zakazu małżeństw między oficerami, a z punktu widzenia służby są one nawet korzystne. W specyficznych sytuacja operacyjnych nawet bardzo korzystne. Znam takie w CIA, Mosadzie i innych. Przepisy nie zezwalają natomiast na zależność służbową. Pan poseł powinien to wiedzieć. Dzieci naszych oficerów (a znam takich przypadków ledwie kilka za ostanie 25 lat), które przyjmowane są do służby, podlegają takim samym procedurom jak wszyscy . A czasami mają nawet trudniej niż inni, z uwagi na ojca, czy matkę właśnie. Sam znam przypadki, że dzieci oficerów nie przechodziły procedury rekrutacyjnej. A swoją drogą, niech politycy wszystkich opcji przypomną sobie, jak podsuwali swoje dzieci, rodziny, znajomych do zatrudnienia w służbach.
W czym problem zatem? Dlaczego tak mało? Dlaczego rodzice-funkcjonariusze odradzają dzieciom służbę, albo one same nie garną się do tego zawodu? Niech się poseł pochyli nad tym problemem i zastanowi jaki jest jego wkład w taki stan rzeczy, a nie sadzi dyrdymały.
Na zakończenie chcę przypomnieć posłowi i autorom, że podobno 30 proc. ludzi na ziemi pochodzi od Dżingis Chana. Warto poszukać potomków. Z cała pewnością gdzieś się czają w pobliżu. :)
Nie mogłem sobie zatem darować tej informacji. Dlaczego? Bo ona rzeczywiście źle świadczy o polskich służbach specjalnych, ale w zupełnie innym sensie, niż to co próbują nam zasugerować autorzy artykułu.
Wśród 1100 zatrudnionych w SKW, nieco powyżej 1proc. to rodzice (12 osób) i dzieci i około 6 proc. to małżeństwa (62 osoby). W większości służb specjalnych, a szczególnie wywiadów, oficerowie służą pokoleniami. Tak jest w MI6, KSI, DB, czy CIA i ten odsetek waha się od 15 proc. do 50 proc., w zależności od pionu. Nie ma zakazu małżeństw między oficerami, a z punktu widzenia służby są one nawet korzystne. W specyficznych sytuacja operacyjnych nawet bardzo korzystne. Znam takie w CIA, Mosadzie i innych. Przepisy nie zezwalają natomiast na zależność służbową. Pan poseł powinien to wiedzieć. Dzieci naszych oficerów (a znam takich przypadków ledwie kilka za ostanie 25 lat), które przyjmowane są do służby, podlegają takim samym procedurom jak wszyscy . A czasami mają nawet trudniej niż inni, z uwagi na ojca, czy matkę właśnie. Sam znam przypadki, że dzieci oficerów nie przechodziły procedury rekrutacyjnej. A swoją drogą, niech politycy wszystkich opcji przypomną sobie, jak podsuwali swoje dzieci, rodziny, znajomych do zatrudnienia w służbach.
W czym problem zatem? Dlaczego tak mało? Dlaczego rodzice-funkcjonariusze odradzają dzieciom służbę, albo one same nie garną się do tego zawodu? Niech się poseł pochyli nad tym problemem i zastanowi jaki jest jego wkład w taki stan rzeczy, a nie sadzi dyrdymały.
Na zakończenie chcę przypomnieć posłowi i autorom, że podobno 30 proc. ludzi na ziemi pochodzi od Dżingis Chana. Warto poszukać potomków. Z cała pewnością gdzieś się czają w pobliżu. :)