Nie urodziłem się pierwszego sierpnia, bo człowiek nie wybiera daty swych narodzin, imienia, ani rodziców. Tego wyboru dokonuje za nas przypadek, biologia albo Bóg i sadza nas gdzieś na osi czasu. Gdybym jednak urodził się pierwszego sierpnia, to o godzinie 17 przyłączyłbym się do powstania, nawet bez broni, co było dosyć powszechne acz nieco nietypowe, jak na powstanie zbrojne.
Co więcej, przyłączyłbym się mimo wiedzy i doświadczenia, które mam dzisiaj, a może właśnie dlatego, że już wiem jak było.
Przyłączyłbym się dlatego żeby walczyć, pokonać wroga lub zginąć, bo śmierć i tak była wszystkim pisana. Być może zginąłbym przywalony jakąś kamienicą, dobity w szpitalu albo od kuli snajpera i teraz leżałbym w jakiejś nieekshumowanej zbiorowej mogile, albo spłonąłbym bezimiennie na stosie innych ciał. A może bym przeżył.
Bodaj Jan Parandowski powiedział kiedyś, że w historii prawdziwe są tylko daty, choć osobiście uważam, że i to nie zawsze jest prawdą. Mimo wszystko, o historii najwięcej mówią liczby. Są najbardziej obiektywne, przemawiają prosto, są zrozumiałe dla większości, obiektywne.
Dzisiaj wszystkie media w poczuciu odpowiedzialności za prawdę historyczną podają liczby właśnie, że Polaków zginęło:
200.000 cywilów,
18.000 powstańców.
i jak Atlantyda, znikło jedno piękne miasto.
Ta prawda nie będzie jednak pełna i nie daje prawdziwego obrazu, jeśli nie dodamy, jakie były straty hitlerowców. Zginęło tylko:
1.800 Niemców, Rosjan, Ukraińców, Azerów, Turkmenów i kilku innych narodowości ze Wschodu i Zachodu.
I to jest najgorsze. Nic tak mnie nie przeraża i przynosi bólu jak to właśnie, że w naszym Powstaniu Warszawskim zabiliśmy tak mało wrogów, za to oni zabili nas tak dużo. Aż chce się krzyczeć z rozpaczy.
Jak to możliwe? Możliwe - "...a na tygrysy mamy visy...".
Wydawać by się mogło, że winni tej hekatomby są znani i powinniśmy ich osąd pozostawić historii, to jednak okazuje się, że tak nie jest. Nie wszyscy odrobili lekcje. Otóż znany i namaszczony profesor, i kandydat na prezydenta i premiera, niedawno w TOK FM, na pytanie, kto jest winny katastrofy Powstania Warszawskiego, odpowiada spokojnie - Niemcy i Rosjanie. No kurczę, mogli walczyć z nami tak, byśmy jednak wygrali, jacy niewdzięcznicy ci najeźdźcy. Po czym dodał, że wyjce cmentarne to lud Warszawy. Oto słowo polityka.
Już raz nieodpowiedzialność i polityczna indolencja liderów wsparta przez ówczesne media (zapraszam do lektury choć tytułów gazet z lat 1937/39 - przerażające!) ściągnęła na nasz naród katastrofę.
Wszystko zatem przed nami. Jeżeli profesor zostanie tym kim chce być, to wyjce będą ludem Warszawy i drugie powstanie też będzie hekatombą.
Tak uważam, ja żywy i martwy jednocześnie.
Przyłączyłbym się dlatego żeby walczyć, pokonać wroga lub zginąć, bo śmierć i tak była wszystkim pisana. Być może zginąłbym przywalony jakąś kamienicą, dobity w szpitalu albo od kuli snajpera i teraz leżałbym w jakiejś nieekshumowanej zbiorowej mogile, albo spłonąłbym bezimiennie na stosie innych ciał. A może bym przeżył.
Bodaj Jan Parandowski powiedział kiedyś, że w historii prawdziwe są tylko daty, choć osobiście uważam, że i to nie zawsze jest prawdą. Mimo wszystko, o historii najwięcej mówią liczby. Są najbardziej obiektywne, przemawiają prosto, są zrozumiałe dla większości, obiektywne.
Dzisiaj wszystkie media w poczuciu odpowiedzialności za prawdę historyczną podają liczby właśnie, że Polaków zginęło:
200.000 cywilów,
18.000 powstańców.
i jak Atlantyda, znikło jedno piękne miasto.
Ta prawda nie będzie jednak pełna i nie daje prawdziwego obrazu, jeśli nie dodamy, jakie były straty hitlerowców. Zginęło tylko:
1.800 Niemców, Rosjan, Ukraińców, Azerów, Turkmenów i kilku innych narodowości ze Wschodu i Zachodu.
I to jest najgorsze. Nic tak mnie nie przeraża i przynosi bólu jak to właśnie, że w naszym Powstaniu Warszawskim zabiliśmy tak mało wrogów, za to oni zabili nas tak dużo. Aż chce się krzyczeć z rozpaczy.
Jak to możliwe? Możliwe - "...a na tygrysy mamy visy...".
Wydawać by się mogło, że winni tej hekatomby są znani i powinniśmy ich osąd pozostawić historii, to jednak okazuje się, że tak nie jest. Nie wszyscy odrobili lekcje. Otóż znany i namaszczony profesor, i kandydat na prezydenta i premiera, niedawno w TOK FM, na pytanie, kto jest winny katastrofy Powstania Warszawskiego, odpowiada spokojnie - Niemcy i Rosjanie. No kurczę, mogli walczyć z nami tak, byśmy jednak wygrali, jacy niewdzięcznicy ci najeźdźcy. Po czym dodał, że wyjce cmentarne to lud Warszawy. Oto słowo polityka.
Już raz nieodpowiedzialność i polityczna indolencja liderów wsparta przez ówczesne media (zapraszam do lektury choć tytułów gazet z lat 1937/39 - przerażające!) ściągnęła na nasz naród katastrofę.
Wszystko zatem przed nami. Jeżeli profesor zostanie tym kim chce być, to wyjce będą ludem Warszawy i drugie powstanie też będzie hekatombą.
Tak uważam, ja żywy i martwy jednocześnie.