Demokratyczny świat nie uznał referendum na Krymie. Minister Sikorski działania Rosji wobec Krymu określił słowem "Anschluss". Analogia do III Rzeszy - w pełni uzasadniona. Bo nieważne, ilu Rosjan mieszka na Krymie. Pierwszy raz od kilkudziesięciu lat zakwestionowano w Europie przebieg granic suwerennego państwa. I te granice, pod osłoną wojska, właśnie są zmieniane.
Każdy z agresorów potrzebuje listka figowego, by uzasadnić bezprawne działanie. Również Putin zadbał o grupę obserwatorów, których zadaniem było uwiarygodnienie rosyjskiej hucpy na Krymie. Nikt się nie spodziewał, że ramię w ramię z Putinem, stanie Leszek Miller, a konkretnie poseł jego partii.
Niech szef SLD nie mówi, że poseł Kępiński pojechał na Krym na weekend. Posłowie nie mają weekendów. Boleśnie przekonał się o tym Jacek Protasiewicz. Donald Tusk nawet nie próbował tłumaczyć, że pijany europoseł wykrzykiwał "Heil Hitler" na frankfurckim lotnisku po godzinach pracy. Zresztą na urlop na Krymie jest jeszcze za wcześnie. Poseł SLD był putinowskim obserwatorem, to jasne! Bo niezależnych tam nie było.
Zresztą gdyby ktoś miał wątpliwości, jak ocenia krymskie referendum poseł Kępiński, oto fragment jego wywiadu dla Gazety Wrocławskiej. "To co dzieje się dzisiaj na Krymie, przypomina atmosferę pierwszych wolnych wyborów w Polsce" - relacjonuje swoje wrażenia poseł SLD. Czyli co, Panie Pośle? Nareszcie Krym wraca do "macierzy". Zamiast reżimu ukraińskiego i bojówek spod znaku Majdanu - rosyjska demokracja?
Dzisiaj krymski łącznik Millera spotyka się z działaczami SLD. Czy przekona ich, że to żaden "Anschluss"? Tylko "wiosna ludów". Jak w naszej części Europy dwadzieścia parę lat temu. Że to czas Rosjan -proszących o przyłączenie ich krain do ojczyzny. Już nie tylko Krymu. Ale też przemysłowego Charkowa. Donbasu. Tam też da się wygrać referenda. I tam też wyśle Miller swoich emisariuszy?
Gdy Leszek Miller z nostalgią wspominał Gomułkę i Gierka - patrzeliśmy z pobłażaniem. Gdy zaczyna mu się marzyć powrót Związku Radzieckiego - zaczyna być straszno.
Postscriptum:
Pisząc o zmianach granic w powojennej Europie, pomijam casus byłej Jugosławii i Kosowa. Moim zdaniem, tamta sytuacja jest nieporównywalna z rosyjską aneksją terytorium Ukrainy.
Niech szef SLD nie mówi, że poseł Kępiński pojechał na Krym na weekend. Posłowie nie mają weekendów. Boleśnie przekonał się o tym Jacek Protasiewicz. Donald Tusk nawet nie próbował tłumaczyć, że pijany europoseł wykrzykiwał "Heil Hitler" na frankfurckim lotnisku po godzinach pracy. Zresztą na urlop na Krymie jest jeszcze za wcześnie. Poseł SLD był putinowskim obserwatorem, to jasne! Bo niezależnych tam nie było.
Zresztą gdyby ktoś miał wątpliwości, jak ocenia krymskie referendum poseł Kępiński, oto fragment jego wywiadu dla Gazety Wrocławskiej. "To co dzieje się dzisiaj na Krymie, przypomina atmosferę pierwszych wolnych wyborów w Polsce" - relacjonuje swoje wrażenia poseł SLD. Czyli co, Panie Pośle? Nareszcie Krym wraca do "macierzy". Zamiast reżimu ukraińskiego i bojówek spod znaku Majdanu - rosyjska demokracja?
Dzisiaj krymski łącznik Millera spotyka się z działaczami SLD. Czy przekona ich, że to żaden "Anschluss"? Tylko "wiosna ludów". Jak w naszej części Europy dwadzieścia parę lat temu. Że to czas Rosjan -proszących o przyłączenie ich krain do ojczyzny. Już nie tylko Krymu. Ale też przemysłowego Charkowa. Donbasu. Tam też da się wygrać referenda. I tam też wyśle Miller swoich emisariuszy?
Gdy Leszek Miller z nostalgią wspominał Gomułkę i Gierka - patrzeliśmy z pobłażaniem. Gdy zaczyna mu się marzyć powrót Związku Radzieckiego - zaczyna być straszno.
Postscriptum:
Pisząc o zmianach granic w powojennej Europie, pomijam casus byłej Jugosławii i Kosowa. Moim zdaniem, tamta sytuacja jest nieporównywalna z rosyjską aneksją terytorium Ukrainy.