Kazimierz Kutz napisał wczoraj, że to była najgorsza kampania wyborcza jaką pamięta. I żałuje, że zgodził się brać w niej udział. Ja nie kandydowałem. Nie brałem udziału w tej kampanii. I nie żałuję.
Pamiętam spotkania z pijarowcami po wyborach w 2011 roku. Pijarowiec to taki gość, który podpowie Ci, jak przerobić Twoją wiedzę, Twoje umiejętności, Twoje doświadczenie - na papkę oferowaną codziennie słuchaczom i widzom w radiach i telewizorach. Któryś z nich ujął to krótko: musi być śmiesznie, strasznie lub sexy. Wypisz, wymaluj, kampania do europarlamentu.
Boki zrywałem oglądając trupią czaszkę przemawiającą do wyborców zamiast Tadeusza Rossa. W pewnym momencie aż dostałem czkawki. Tak mnie przestraszył Michał Boni, ukryty w krzakach. Wyobraźnia podpowiadała mi najbardziej wyrafinowane pozycje, gdy słuchałem, czego to nie robiły asystentki ze swoim europosłem, Markiem Migalskim.
Jak w podręcznikach. Było śmiesznie, strasznie i sexy. Trafnie podsumował te zabiegi jeden z komentatorów: "kiedy polityk robi z siebie idiotę". Bo to, proszę państwa, nie był casting na klaunów brukselskiego cyrku. Z tych szczerzących się do nas postaci, mamy wybrać 51 najlepszych. Jak?
To co trafia z Brukseli do Polski - to dyrektywy unijne i unijne rozporządzenia. W ciągu swojej ponad dwuletniej pracy w Sejmie brałem udział w dziesiątkach debat nad implementacją unijnego prawa do polskiej rzeczywistości. I wierzcie mi, to nie są dyskusje o tym, czy ogórek ma być prosty, czy zakrzywiony? Czy marchewka to owoc, czy warzywo? Unijne dyrektywy wyznaczają wysokość naszych podatków (akcyza na papierosy), funkcjonowanie gospodarki (zasady udzielania pomocy publicznej) i pracę rolników (limity na produkcję rolną). I od tego, jakie będzie to unijne prawo, zależy nasza, polska, przyszłość.
Każdego dnia zalewają nas setki reklam. Czekoladki oblewane podwójnie czekoladą. Mini ratki. Miłe, łatwe i przyjemne do spłacenia. Internet szybki jak pendolino. Szynka w promocji. Tańsza od wody mineralnej. Właśnie. Promocja! Na wyborczych półkach partyjni szefowie wyłożyli - tak jak wykłada się towar w markecie - blisko 1300 kandydatów. Jednych na pierwszych półkach. Innych schowanych gdzieś pod spodem. Ale każdy z kandydatów wyciąga rękę. Z ulotką wyborczą. Spotem w internecie. Promocja! Weź mnie! Do Brukseli! Wystarczy postawić krzyżyk - przy nazwisku! A ja, złota rybka, pływająca w Senne - spełnię każde Twe życzenie (Senne - to rzeka płynąca przez Brukselę).
A ja bym chciał inaczej. Chciałbym wybrać na europosłów 51 cholernie nudnych ludzi. Którzy nie są ani śmieszni, ani straszni, ani sexy. Są za to kompetentni. Bo dobrego prawa europejskiego nie da się wymodlić w brukselskiej kaplicy. Jak zamierza ex-bokser Tomasz Adamek. Złote medale Otylii Jędrzejczak - to też za mało. Nawet gdyby przyrzekła, że w czasie swojej kadencji pobije kolejny rekord świata.
Dzisiaj ostatni dzień kampanii. Szkoda, że nasi wyborcy niewiele się dowiedzieli. O Unii Europejskiej. O pracy europosłów. O tym, że warto... Budować wspólną Europę. A że poznaliśmy machających szabelkami? Że Korwin "zmasakrował lewaka"? Lub odwrotnie? To bez znaczenia. Pomijam to milczeniem. Wszak za kilkanaście godzin cisza wyborca.
Nareszcie!
Boki zrywałem oglądając trupią czaszkę przemawiającą do wyborców zamiast Tadeusza Rossa. W pewnym momencie aż dostałem czkawki. Tak mnie przestraszył Michał Boni, ukryty w krzakach. Wyobraźnia podpowiadała mi najbardziej wyrafinowane pozycje, gdy słuchałem, czego to nie robiły asystentki ze swoim europosłem, Markiem Migalskim.
Jak w podręcznikach. Było śmiesznie, strasznie i sexy. Trafnie podsumował te zabiegi jeden z komentatorów: "kiedy polityk robi z siebie idiotę". Bo to, proszę państwa, nie był casting na klaunów brukselskiego cyrku. Z tych szczerzących się do nas postaci, mamy wybrać 51 najlepszych. Jak?
To co trafia z Brukseli do Polski - to dyrektywy unijne i unijne rozporządzenia. W ciągu swojej ponad dwuletniej pracy w Sejmie brałem udział w dziesiątkach debat nad implementacją unijnego prawa do polskiej rzeczywistości. I wierzcie mi, to nie są dyskusje o tym, czy ogórek ma być prosty, czy zakrzywiony? Czy marchewka to owoc, czy warzywo? Unijne dyrektywy wyznaczają wysokość naszych podatków (akcyza na papierosy), funkcjonowanie gospodarki (zasady udzielania pomocy publicznej) i pracę rolników (limity na produkcję rolną). I od tego, jakie będzie to unijne prawo, zależy nasza, polska, przyszłość.
Każdego dnia zalewają nas setki reklam. Czekoladki oblewane podwójnie czekoladą. Mini ratki. Miłe, łatwe i przyjemne do spłacenia. Internet szybki jak pendolino. Szynka w promocji. Tańsza od wody mineralnej. Właśnie. Promocja! Na wyborczych półkach partyjni szefowie wyłożyli - tak jak wykłada się towar w markecie - blisko 1300 kandydatów. Jednych na pierwszych półkach. Innych schowanych gdzieś pod spodem. Ale każdy z kandydatów wyciąga rękę. Z ulotką wyborczą. Spotem w internecie. Promocja! Weź mnie! Do Brukseli! Wystarczy postawić krzyżyk - przy nazwisku! A ja, złota rybka, pływająca w Senne - spełnię każde Twe życzenie (Senne - to rzeka płynąca przez Brukselę).
A ja bym chciał inaczej. Chciałbym wybrać na europosłów 51 cholernie nudnych ludzi. Którzy nie są ani śmieszni, ani straszni, ani sexy. Są za to kompetentni. Bo dobrego prawa europejskiego nie da się wymodlić w brukselskiej kaplicy. Jak zamierza ex-bokser Tomasz Adamek. Złote medale Otylii Jędrzejczak - to też za mało. Nawet gdyby przyrzekła, że w czasie swojej kadencji pobije kolejny rekord świata.
Dzisiaj ostatni dzień kampanii. Szkoda, że nasi wyborcy niewiele się dowiedzieli. O Unii Europejskiej. O pracy europosłów. O tym, że warto... Budować wspólną Europę. A że poznaliśmy machających szabelkami? Że Korwin "zmasakrował lewaka"? Lub odwrotnie? To bez znaczenia. Pomijam to milczeniem. Wszak za kilkanaście godzin cisza wyborca.
Nareszcie!