Święta! Reklamy na billboardach! Promocje w marketach! Telewizja! Na wszystkich kanałach. Tylko reklamy! I Premier Kopacz nie zauważyła. Czy to jeszcze jest "premierowanie"? Czy już przerwa na reklamę?
Darujmy Pani Premier. Dającej emerytom 36 złotych podwyżki. A zakładającej na nos okulary. Warte więcej niż zarobek niejednego Polaka. Przecież Pani Premier przeprosiła. Że zapomniała. Że miliony Polaków potrafią! Zarobić 1240 złotych na miesiąc. Więc Ona te okulary z Vivy zdejmie. I wtedy znów będzie bliżej ludzi!
Nie dziwmy się Pani Premier. Że dała się uwieść reklamom. Wszak wszyscy widzimy to samo. Gdy boli głowa. Męczy gorączka. Wystarczy łyknąć Ibu... coś. Gdy brak gotówki. Nie wiąże się końca z końcem. Z pomocą przychodzi Provi... coś. Palisz? Zdrowie tracisz? Nie ma sprawy. Bierzesz Niko... coś. I już! A jak masz wszystkiego dość. Wypijesz butelkę "leszka"! Na wszystko jest rada. Po to są reklamy! Premier Kopacz - wdziawszy markowe ciuchy - też zobaczyła świat bardziej kolorowy.
Siedząc przy świątecznym stole, nie obejrzymy telewizyjnych seriali. Filmów. Teleturniejów. Świąteczny czas spędzimy na gapieniu się w reklamy. Ma to sens? Ma! Wszak macherzy od reklamy nie wydali milionów po próżnicy. Dzień po świętach kupimy w marketach i aptekach dokładnie to, co zaplanowali. By zwróciły się im świąteczne wydatki na reklamę. A milion Polek ubierze się tak, jak Premier Kopacz w kolorowej gazecie. Niezależnie od tego, czy Pani Premier przeprosi - czy nie. Bo przecież reklama zawsze była dźwignią handlu. Kopacz dźwignią handlu! Brzmi podobnie.
Nie miejmy za złe Pani Premier. Że "premierowanie" pomyliło się jej z czasem na reklamę. Do naszych domów przychodzi Mikołaj. Święty! Święty, ale też przebrany za reklamę. Tamten - z czasów biblijnych - przypominał papieża. Na pewno nie nosił czerwonej czapeczki z pomponem. Jak ten, który zawita w święta. Bo ten czerwony strój zafundowali mu goście z coca-coli. Prawie sto lat temu. Nie przypadkiem! Reklama wchodzi z butami w nasze życie. W naszą codzienność. W nasze najbardziej rodzinne święta. Dlatego potraktujcie Mikołaja nie jak świętego. Ale jak brodatego sprzedawcę amerykańskiej oranżady (kto nie wierzy - niech sprawdzi).
Czas na życzenia. Na święta. By w naszym życiu było więcej prawdy. Mniej reklam. Wyrzućmy ich! By nie panoszyli się nam w domach. Ci od proszków wszechpiorących. Od tabletek na ból wszelaki. Uśmiechnięci faceci od bezpłatnych pożyczek. Sprzedawcy dóbr wszelakich. Najlepszych i najtańszych. Mający receptę na wszystko. Nie receptę! Reklamę na wszystko.
Mniej reklam! Niech takie będą święta. Tego Wam życzę!
Nie dziwmy się Pani Premier. Że dała się uwieść reklamom. Wszak wszyscy widzimy to samo. Gdy boli głowa. Męczy gorączka. Wystarczy łyknąć Ibu... coś. Gdy brak gotówki. Nie wiąże się końca z końcem. Z pomocą przychodzi Provi... coś. Palisz? Zdrowie tracisz? Nie ma sprawy. Bierzesz Niko... coś. I już! A jak masz wszystkiego dość. Wypijesz butelkę "leszka"! Na wszystko jest rada. Po to są reklamy! Premier Kopacz - wdziawszy markowe ciuchy - też zobaczyła świat bardziej kolorowy.
Siedząc przy świątecznym stole, nie obejrzymy telewizyjnych seriali. Filmów. Teleturniejów. Świąteczny czas spędzimy na gapieniu się w reklamy. Ma to sens? Ma! Wszak macherzy od reklamy nie wydali milionów po próżnicy. Dzień po świętach kupimy w marketach i aptekach dokładnie to, co zaplanowali. By zwróciły się im świąteczne wydatki na reklamę. A milion Polek ubierze się tak, jak Premier Kopacz w kolorowej gazecie. Niezależnie od tego, czy Pani Premier przeprosi - czy nie. Bo przecież reklama zawsze była dźwignią handlu. Kopacz dźwignią handlu! Brzmi podobnie.
Nie miejmy za złe Pani Premier. Że "premierowanie" pomyliło się jej z czasem na reklamę. Do naszych domów przychodzi Mikołaj. Święty! Święty, ale też przebrany za reklamę. Tamten - z czasów biblijnych - przypominał papieża. Na pewno nie nosił czerwonej czapeczki z pomponem. Jak ten, który zawita w święta. Bo ten czerwony strój zafundowali mu goście z coca-coli. Prawie sto lat temu. Nie przypadkiem! Reklama wchodzi z butami w nasze życie. W naszą codzienność. W nasze najbardziej rodzinne święta. Dlatego potraktujcie Mikołaja nie jak świętego. Ale jak brodatego sprzedawcę amerykańskiej oranżady (kto nie wierzy - niech sprawdzi).
Czas na życzenia. Na święta. By w naszym życiu było więcej prawdy. Mniej reklam. Wyrzućmy ich! By nie panoszyli się nam w domach. Ci od proszków wszechpiorących. Od tabletek na ból wszelaki. Uśmiechnięci faceci od bezpłatnych pożyczek. Sprzedawcy dóbr wszelakich. Najlepszych i najtańszych. Mający receptę na wszystko. Nie receptę! Reklamę na wszystko.
Mniej reklam! Niech takie będą święta. Tego Wam życzę!