Na bezrybiu intelektualnym III Rzeczpospolitej występują enklawy, w których toczy się ciekawe życie intelektualne. Poszczególne grona osób starają się ocenić zjawiska otaczającego ich świata, dorobek poszczególnych ludzi w różnych dziedzinach.
Taka enklawą jest dla przykładu Zarząd Krajowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Tam to właśnie 30 listopada 2012 roku Polskie Towarzystwo Ekonomiczne oraz Le Monde Diplomatique, edycja polska, przy wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg zorganizowało konferencję „Kapitalizm, kryzys, alternatywy systemowe. Wokół myśli Tadeusza Kowalika”. Referentami było grono wybitnych uczonych, dziennikarzy i innych osób. Wśród nich między innymi profesor Paweł Kozłowski (Instytut Nauk Ekonomicznych PAN), profesor Jan Toporowski, który specjalnie przyjechał w tym celu z Uniwersytetu Londyńskiego, profesor Karol Modzelewski oraz znany dziennikarz „Polityki” Jacek Żakowski.
1. Początki znajomości
Uczestniczyłem w tej konferencji wygłaszając króciutkie wspomnienie o profesorze Tadeuszu Kowaliku jako jego wieloletni dobry znajomy, a nawet przyjaciel. Tadeusza poznałem w burzliwym 1956 roku. Miało to miejsce na terenie Instytutu Nauk Społecznych usytuowanego przy KC PZPR. Już wówczas Tadeusz należał do osób gorąco walczących o liberalizację naszego kraju i jego głębokie reformy. Usytuowany był w ramach określonej grupy osób podejmujących takie działania, którą Witold Jedlicki w swojej znanej książce wydanej na emigracji „Żydzi i chamy” nazwał „grupą puławską”. Ja w stosunku do Tadeusza byłem orientacji przeciwstawnej. Nie podzielałem poglądów i orientacji - przez wspomnianego W. Jedlickiego - nazywanych „grupą natolińską”, albowiem odrzucał mnie od nich swoisty filosowietyzm, choć osobiście znałem zarówno Zenona Nowaka jak i Wiktora Kłosiewicza, przywódców wspomnianej grupy. Reprezentowałem wyraźną zdeklarowaną orientację progomułkowską - zatem popierałem dążenia gomułkowców do maksymalnego uzyskania przez Polskę suwerenności wobec ZSRR ale bez jakiegokolwiek awanturnictwa w dążeniu do tego celu. W zakresie liberalizacji społeczno-politycznej opowiadałem się za większym dostępem do światowej kultury, zapewnieniem swobód wyznaniowych, za utrzymaniem i stabilizacją chłopskich gospodarstw indywidualnych. Uważałem, że liberalizacja, a zwłaszcza legalizacja wrogich wobec ustroju stronnictw i organizacji politycznych, musi doprowadzić do obalenia dotychczasowego ustroju w Polsce i zastąpienia go jakąś odmiana kapitalizmu.
Przygotowując jeden z wariantów przemówienia Władysława Gomułki w związku z wizytą w Polsce w styczniu 1957 roku chińskiego premiera Zhou Enlai napisałem, że trudności naszej ojczyzny polegają na tym, iż posiadamy wielokrotnie niższą wydajność pracy niż ma to miejsce w rozwiniętych krajach kapitalistycznych, oraz że polska klasa robotnicza w efekcie ma współcześnie niższe płace niż polska klasa robotnicza w okresie międzywojennym (1918 – 1939). W rezultacie autor ostatecznej wersji tego przemówienia zachował tylko fragment mojej propozycji dotyczącej tego, że polska klasa robotnicza żyje znacznie gorzej niż jej odpowiednik we wspomnianej powojennej Polsce.
Wróciłem do tej sprawy w swojej niewielkiej książeczce wydanej na początku lat siedemdziesiątych pod nazwa „Socjalistyczna strategia wychowawcza”, w której skonstatowałem, że fundamentalnym zadaniem nowego ustroju jest wyjście z sytuacji, w której wydajność pracy w naszych przedsiębiorstwach jest wielokrotnie niższa niż ma to miejsce w podobnych przedsiębiorstwach rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Innymi słowy opowiadałem się za głęboką strukturalną reformą ówczesnego ustroju, choć w przeciwieństwie do Chińczyków i ich wielkiego Deng Xiaopinga nie rozumiałem, że bez przywołania rynku reforma ustroju PRL może ograniczyć się tylko do zmian kosmetycznych, nie eliminujących pogłębiającego się ustrojowego kryzysu.
Natomiast w warunkach, w których Tadeusz był aspirantem oraz już częściowo pracownikiem naukowych INS, a ja zajmowałem się praca w zespole przygotowującym monumentalne dzieło poświęcone historii stosunków polsko-radzieckich, nasze spory były ostre i zdecydowane. Historia nie przyznała w ostatecznym rachunku racji żadnemu z nas. Mnie - dlatego, iż nie rozumiałem jak głębokich strukturalnych choć możliwych reform wymaga PRL, a Tadeuszowi - dlatego, że do końca nie uwzględniał on, iż liberalizacja PRL prowadzi ostatecznie do restauracji kapitalizmu w Polsce i to nie w postaci społecznej gospodarki rynkowej opartej na zapewnieniu socjalnych zdobyczy ludziom pracy, a do takiego kapitalizmu, którego Tadeusz był gorącym przeciwnikiem. Kapitalizmu jaskrawych dysproporcji socjalnych, maksymalizacji zysku, pauperyzacji znacznej części ludzi pracy.
2. We wspólnej uczelni
Z Tadeuszem Kowalikiem spotkaliśmy się i nawiązaliśmy bliższe kontakty dopiero po upływie wielu lat III Rzeczpospolitej. Był to już czas, w którym ku głębokiemu zmartwieniu Tadeusza wyłoniony nowy ustrój wywoływał daleko idącą jego niechęć. Mieszkaliśmy razem w tym czasie na pięknym warszawskim Górnym Mokotowie i zaczęliśmy się spotykać.
Był to już okres, w którym powołałem Wyższą Szkołę Społeczno-Ekonomiczną, jedyna polską uczelnię, która dysponowała własna satelitarna stacją telewizyjną. Już w okresie końca PRL i początków III Rzeczpospolitej rozpocząłem intensywną działalność biznesową. Wydałem szereg wysokodochodowych publikacji, w tym podręcznik historii dla liceów ogólnokształcących i techników Andrzeja Szcześniaka dotyczący okresu międzywojennego (1918-1939) oraz geograficzno-przyrodniczy atlas dla dzieci i młodzieży prezentujący zwierzęta i po części rośliny współczesnego świata, a także podręczny atlas geograficzno-polityczny przynoszący niedostępną wtedy wiedzę o nowo kreowanych państwach. Wydawnictwa te w ostatecznym kształcie zostały wydane i sprzedane w nakładzie ponad milionowym. Fundacja Innowacja, którą stworzyłem, zyskała tą drogą wielkie dochody. W przeciwieństwie do znacznej części współbojowników Tadeusza Kowalika o zmianę ustrojową i dużej grupy byłej nomenklatury PRL, uzyskanych dochodów nie przeznaczyłem na własne bogacenie się. Na początku Fundacja Innowacja ogłosiła konkurs wspierający nauczycieli, którzy mieli udokumentowane zasługi w wykrywaniu i stymulowaniu zdolności i talentów dzieci i młodzieży. Dotąd zarówno w PRL, jak i w III Rzeczpospolitej, tacy nauczyciele nie byli specjalnie preferowani. Dzięki mojemu konkursowi stali się znani i głośni. Trzynastu spośród nich otrzymało bowiem, jak na owe czasy, niezwykłe nagrody w postaci samochodów Fiat 126p. Nagrody te w całości były fundowane przez moją Fundację.
Jednocześnie ze zgromadzonych środków w 1996 roku - mimo ogromnych kłopotów i trudności - powołałem pierwszą polską szkołę wyższą, która na kierunku pedagogicznym i ekonomicznym zaczęła kształcić ludzi z uboższych i ubożejących sfer ówczesnego polskiego społeczeństwa - z wykorzystanie telewizji i internetu. Koncepcja była prosta - student nie musi przyjeżdżać na wykłady, może ich wysłuchać w usytuowanych w pobliżu jego miejsca zamieszkania zamiejscowych salach wykładowych, w których wykłady te są odbierane. Potem poprzez stacje kablowe i „Cyfrę +” wykłady te stały się dostępne w domu studenta. Dzięki takiej technice istniała ogromna możliwość upowszechnienia wyższego wykształcenia w uboższych sferach naszego społeczeństwa. Można było też obniżać czesne oraz studenci nie musieli ponosić drożejących kosztów przejazdu, zakwaterowania, wyżywienia poza miejscem ich zamieszkania.
Jednocześnie do kształcenia na takich studiach można było powołać najwybitniejszych uczonych w kraju - zarówno w zakresie nauk ekonomicznych jak i pedagogicznych. Tacy uczeni zostali przywołani. Na wydziale ekonomicznym dla przykładu: Henryk Chołaj, Andrzej Tymowski, Mieczysław Kabaj, Jan Kluczyński. Na wydziale pedagogicznym: Andrzej Janowski, Tadeusz Puślecki, Jadwiga Bińczycka, Józef Półtużycki. Jeszcze bardziej reprezentatywne było grono osób przywołanych do kształcenia w zakresie przedmiotów pokrewnych w stosunku do głównych specjalności. Byli to: psycholog Włodzimierz Szewczuk, socjolog Kazimierz Żygulski i wielu innych. Do edukacji w uczelni przywoływano też wybitnych uczonych z zagranicy, którzy uczestniczyli w żywym procesie dydaktycznym oraz pisali teksty dla studentów. Byli to dla przykładu: Oleg Bogomołow (Rosja-ekonomista), Ralph Ganter (Niemiec-ekonomista), Elberg Bowden (USA- ekonomista), Zofia Malkowa (Rosja-pedagog), Li Jingwen (Chiny-ekonomista).Od początku uczelnia pod względem zwłaszcza doboru kadry kierowniczej zbudowana została pluralistycznie. Najwyraźniej widać to w składzie pierwszego kierownictwa uczelni: prezydent Wojciech Pomykało, rektor- Longin Pastusiak, prorektorzy -Andrzej Tymowski i Kazimierz Żygulski.
Przy takich założeniach i takim zespole kadrowym prezentowana przez mnie uczelnia w rozmowach z Tadeuszem zrobiła na nim ogromne wrażenie. Założenia uczelni były zgodne z jego credem życiowym. W warunkach, gdy coraz bardziej nowy ustrój rozmijał się z dążeniami i pragnieniami społecznymi Tadeusza, taka oaza wychodzenia naprzeciw potrzebom edukacyjnym środowisk biednych i najbiedniejszych była mu szczególnie bliska. Problem polegał tylko na tym, ze Tadeusz nie bardzo chciał pełnić w nowej uczelni stanowiska kierownicze. Widział siebie bardziej jako wykładowcę, autora tekstów edukacyjnych przeznaczonych dla studentów. Nie ukrywam, że mocno na niego naciskałem i w ostatecznym rachunku namówiłem go na pełnienie funkcji prorektora uczelni. Było to już po śmierci mojego bliskiego przyjaciela Andrzeja Tymowskiego, który był jedna z największych postaci „Solidarności”, a w mojej uczelni pełnił funkcję jej prorektora do końca swoich dni. W rezultacie kierownictwo uczelni zostało ukształtowane w następujący sposób: dotychczasowy prorektor Kazimierz Żygulski został jej prezydentem, ja jej rektorem, Tadeusz Kowalik jej prorektorem razem z resztą z Andrzejem Janowskim. W ten sposób znowu ukształtowane zostało pluralistycznie kierownictwo uczelni. Dwa prorektorzy pochodzi ze środowisk solidarnościowych, w tym Andrzej Janowski w III Rzeczpospolitej pełnił funkcję wiceministra ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego, a Tadeusz Kowalik dostał szansę realizacji w praktyce najbliższych mu idei. Realizacji zasad sprawiedliwości społecznej w sferze szkolnictwa wyższego.
3. Bilans osiągnięć, zagrożenia i zniszczenie
Tak zorganizowana uczelnia miała ogromne szanse rozwoju. Bez wielkiej reklamy i propagandy już na pierwszym roku studiów mieliśmy czterystu studentów. Przypływ studentów w latach następnych był przeogromny. W 2004 roku zbliżyliśmy się do dziesięciu tysięcy studentów i roczny przypływ studentów radykalnie zwiększał się. Zaniepokoiło to niezwykle zwolenników elitarnego charakteru szkolnictwa wyższego III Rzeczpospolitej. Odżył i rozwinął się w tym czasie na terenie tego szkolnictwa cały kompleks konserwatywny. Nie godził się on nigdy z masowym upowszechnieniem szkoły wyższej. Już po drugiej wojnie światowej, po okresie, w którym Polska miała więcej studentów na dziesięć tysięcy mieszkańców jak takie kraje jak Francja czy Anglia w tego rodzaju statystykach zeszliśmy na szary koniec tabel statystycznych. W Uniwersytecie Warszawskim pod koniec PRL było mnie studentów pochodzenia chłopskiego niż w międzywojennej Polsce. Ogółem kształciło się w tym czasie około czterystu tysięcy studentów. Po kilku latach istnienia III Rzeczpospolitej mieliśmy już dwa miliony studentów. Dla jednych to była radość. Dla innych powód do smutków, ale też i agresji. Szczególnym przedmiotem agresji stała się Wyższa Szkoła Społeczno-Ekonomiczna. Jedna z rewizorek Państwowej Komisji Akredytacyjnej zapytała mnie jakie są potencjalne możliwości kształcenia w takim systemie. Odpowiedziałem., że nieograniczone. Zmartwiło ją to. Za zmartwieniami przyszło działanie. We wszystkich polskich uczelniach prywatnych tolerowano, że nie mają pięćdziesiąt procent studentów na studiach dziennych. Trybunał Konstytucyjny w swym wyroku uznał, że taki obowiązek mają tylko szkoły państwowe z racji obowiązku kształcenia bezpłatnego studentów w efekcie otrzymywania dotacji państwowych. W wypadku WSSE uznano to za podstawę do kolejnych decyzji o zawieszaniu studiów zarówno na kierunku ekonomicznym jak i pedagogicznym. Inne zarzuty nosiły peryferyjny charakter i były bez znaczenia. Decyzje PKA i ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego zniechęcały przyszłych studentów. Rekrutacja zaczęła maleć. Losy uczelni zostały zagrożone.
Wspólnie z Tadeuszem mocno przeżywaliśmy wzmożone brutalne ataki na uczelnię. Tadeusz wnosił od początku jego pracy w uczelni znaczący wkład w jej sukcesy i rozwój. Był człowiekiem naprawdę wielkim, był też wielkim uczonym. Od początku jego kariery naukowej specjalizował się w historii myśli ekonomicznej. Jego wykłady z tego zakresu emitowane w telewizji Edusat cieszyły się ogromnym ciągle wzrastającym zainteresowaniem. Wykładał też emitowane przez telewizję Edusat makro i mikro ekonomię oraz wiedze o systemach ekonomicznych współczesnego świata. Uczestniczył w bogatym życiu uczelni. W tym zwłaszcza w wielkich dyskusjach i sporach, w których zajmował z reguły twórcze i nowatorskie stanowisko Działo się to niezależnie od tego czy dyskusje te dotyczyły transformacji ustrojowej, czy też wielu problemów dotyczących polityki gospodarczej. W wielu sprawach mieliśmy poglądy podobne. W niektórych odmienne. Podobnie krytycznie ocenialiśmy modele realizowanej w Polsce transformacji ustrojowej, a zwłaszcza prywatyzacji. Nasze poglądy całkowicie rozmijały się natomiast w ocenie chińskiego eksperymentu ustrojowego. Tadeusz był jego dość ostrym krytykiem, choć nie należał do plejady osób, które totalnie kwestionowały chińskie przemiany. Niepokoiły go narastające dysproporcje w socjalnym położeniu ludności Chin, w tym przeciągający się brak ubezpieczeń społecznych, bezpłatnej opieki lekarskiej oraz odpłatność wszystkich rodzajów kształcenia. Natomiast ja traktowałem te słuszne uwagi Tadeusza jako nieuniknioną cenę szybkiego rozwoju Chin, uznając jednocześnie, że Chińczycy w miarę sukcesów ekonomicznych będą rozwiązywali te problemy. Wskazywałem, że najtrudniejszy problem jakim była sfera ubóstwa w Chinach, częściowo rozwiązali zmniejszając jej zakres z czterystu milionów ludzi do stu milionów od końca lat siedemdziesiątych do czasów współczesnych. Tadeusz zwracał uwagę, że sto milionów to i tak ogromna liczba i prawdziwe zagrożenie dla dalszego rozwoju Chin. Różnica zdań polegała na tym, czy Chińczycy swój obecny ustrój traktują przejściowo, czy zbyt stabilnie. Spory toczyły się zarówno w indywidualnych rozmowach, jak też na forum publicznym.
Obok spotkań w uczelni spotykaliśmy się prywatnie, Tadeusz zachęcał mnie do częstych spacerów. Sam bardzo dbał o kondycje fizyczną. W przeciwieństwie do mnie był szczupły, uprawiał sport (jeździł na łyżwach). Na spacerach korzystał z kijków. Jednocześnie z pracą w uczelni prowadził rozległą działalność naukową. W uczelnianym czasopiśmie, tzn. w reaktywowanym „Oświacie i Wychowaniu” i w czasopiśmie uczelnianym „Prometeusz” publikował swoje znakomite artykuły. Nie szczędził czasu i energii, aby wspierać uczelnie. Bolał razem ze mną z powodu złośliwych ataków i wręcz arogancji władzy urzędniczej w walce z naszą wspólną uczelnią.
4. We współpracy z rodziną Kowalików
Uczelnia i telewizja edukacyjna Edusat rozwijały rozliczne kontakty międzynarodowe. Niektóre z nich rozwijaliśmy przy udziale nie tylko Tadeusza, ale też jego rodziny. W okresie gdy uczelnia była przedmiotem wzmożonych ataków i panowało wśród pracowników uczelni ogromne rozgoryczenie, zostaliśmy zaproszeni do Wenecji, gdzie najwyższe władze wielkiego koncernu (Eutelsat) dysponującego największą w świecie siecią satelitów telewizyjnych mieli nam wręczać wyróżnienie w kategorii programów kulturalnych i edukacyjnych. W ponurej sytuacji wzmożonych ataków na uczelnie i jej stację telewizyjną był to dla nas promyczek słońca w warunkach ciemnych chmur, które się nad nami zebrały. Na dodatek wręczenie to odbywało się w wielkiej gali w jednym z najbardziej reprezentatywnych pałaców Wenecji. Cieszyliśmy się wszyscy razem z tego wyróżnienia, uznając, że może chociaż do pewnego stopnia zahamuje to wspólna agresje wobec nas zarówno połączonych sił „Gazety Polskiej”, „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, jak też rewizrów z Państwowej Komisji Akredytacyjnej i ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego. Ponieważ moje kompetencje językowe są nad wyraz słabiutkie, a żona Tadeusz- Irena Kowalik jest wyjątkowo kwalifikowanym tłumaczem w zakresie języka angielskiego, udaliśmy się wspólnie do Wenecji. Było to ciekawe grono. Wchodzili w jego skład: Miron Szydłowski, wieloletni szef techniczny telewizji publicznej, Irena Kowalik oraz moja skromna osoba. Uroczystość przebiegała wyjątkowo ciekawie, a na dodatek przeprowadzono ze mną przy udziale Ireny Kowalik piętnastominutowy wywiad telewizyjny dla głównego włoskiego kanału telewizji państwowej. Irena była świetnym tłumaczem. Liczne gratulacje za ten wywiad w dużej mierze jej przypisuję.
Nie był to z resztą nasz jedyny wspólny wyjazd. Wspólnie tez udaliśmy się do Neapolu na światową konferencję szefów i właścicieli uczelni wykorzystujących telewizję dla celów edukacyjnych. Przybyło na nią paruset przedstawicieli tego typu uczelni. Największą jednak sensacją była chińska delegacja. Chiński Uniwersytet Radiowo-Telewizyjny, który potem z resztą wizytowałem osobiście, już kształcił wtedy cztery i pól miliona studentów. Jego rektor i cała chińska delegacja byli na konferencji rozchwytywani. Dostać się do nich było prawie niemożliwe. A jednak nam się udało. Nasza delegacja w skład której obok mnie wchodzili: prof. dr ha. Andrzej Janowski- prorektor naszej uczelni i Irena Kowalik, została nie tylko przyjęta przez rektora chińskiej uczelni, ale poświęcono nam około trzech godzin ciekawej, fascynującej rozmowy. Już wtedy byliśmy przedmiotem ataków w ramach których rewizorzy najczęściej pisali: „Wykłady WSSE są z reguły na niskim poziomie, choć zdarzają się wyjątki.” I w efekcie wniosek, aby jak najszybciej zamknąć WSSE i jej stację telewizyjną. Z rozmowy z Chińczykami okazało się, że władze tego kraju przywiązują ogromną wagę do edukacji realizowanej przy udziale telewizji i internetu. Już wtedy chiński rektor poinformował nas, że zakupili najnowocześniejszą technikę, aby realizować zadanie tego uniwersytetu. W jej efekcie dowolny profesor z dowolnego miejsca Chin mógł nie tylko wykładać, ale prowadzić dialog, a nawet egzaminować studenta ustnie w innym dowolnym punkcie Chin. Było to urządzenie nowoczesne jakiego jeszcze nie znaliśmy- izraelskie. Zakupiliśmy jako Fundacja Innowacja podobne dopiero po tej rozmowie, ale otrzymaliśmy je faktycznie wtedy, gdy już zniszczono naszą uczelnie i nigdy tego typu urządzeń nie mogliśmy zastosować w praktyce edukacyjnej.
W WSSE obok Tadeusza Kowalika i współpracującej z uczelnią jako tłumacz Ireny Kowalik, pracował syn Tadeusza Kowalika. Był stypendystą Fundacji Innowacja, a potem asystentem w Wydziale Ekonomicznym WSSE. Pracował intensywnie nad pracą doktorską poświęconą Japonii. Był też uczestnikiem naszych ekspedycji naukowych, z tym, do jednego z uniwersytetów tureckich, w którym odbyliśmy konferencję naukową poświęconą wizji rozwojowej globalnego świata i miejsca w nim naszych ojczyzn Turcji i Polski.
5. Dramat Tadeusza Kowalika
Tadeusz Kowalik sytuuje się w mojej ocenie jako jeden z pierwszych czołowych polskich ekonomistów końca XX i początku XXI wieku. Niestety jego dorobek naukowy tylko w bardzo ograniczonym zakresie stał się podstawa kształtowania ekonomicznego i społecznego III Rzeczpospolitej. Obok naszego wspólnego przyjaciela Jacka Kuronia, Tadeusz Kowalik miał do końca swego życia dość dramatyczne przekonanie, że to, co zrodziło się pod względem ustrojowym z jego walki z PRL daleko odbiega od tych ideałów, które przyświecały mu podejmując tę walkę. Przy tym nie chodzi o szczegóły, drobiazgi, a o rozwiązania fundamentalne. O dalekie odejście od założeń w myśl których postępujący neoelitaryzm w PRL miały zastąpić w III Rzeczpospolitej obowiązujące racjonalnie pojęty egalitaryzm i działania praktyczne z niego zrodzone. Oczywiście jeszcze w czasie działalności opozycyjnej Tadeusz zdawał sobie sprawę, że w realizacji ideałów nowocześnie pojętego egalitaryzmu, mogą wystąpić trudności i kłopoty, ale nie przewidywał totalnej, radykalnej antyegalitarnej orientacji nowego państwa i jego głównych elit. Bolał też nad tym, że wszelkie próby choćby częściowej realizacji jego marzeń, są tak ostro i radykalnie niszczone zarówno przez jego byłych kolegów, jak też przez elity wywodzące się z PRL. Można powiedzieć, że do końca życia nie mógł się z tym pogodzić. Wspomniana konferencja wskazuje jednak, ze jego myśl twórcza nie podlega wymarciu. Wykazała ona bowiem., że wielu ludzi myśli podobnie jak on i to zarówno ze starszego jak i już z młodego pokolenia. Choć obecnie nie ma żadnych szans, aby idee Tadeusza Kowalika owocowały strukturalnymi zmianami ustrojowymi, to jednak ich coraz żywsza percepcja, może ostatecznie takie zmiany uruchomić. Wielkie idee bowiem nieraz stają się siłą materialną, ale tylko nieraz.
Autor tego opracowania dr hab. Wojciech Pomykało informuje zainteresowanych, że specjalizuje się od wielu lat w problematyce kształtowania osobowości (traktowanej interdyscyplinarnie). W latach 1961-1989 był redaktorem naczelnym czasopisma "Wychowanie" i "Oświata i Wychowanie". Zwolennik głębokich reform PRL pozostający w ostrym sporze na ten temat z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem (z tym ostatnim do końca jego życia pozostający w przyjaznych stosunkach). W latach 1996-2010 stworzył i kierował Wyższą Szkołą Społeczno-Ekonomiczną jedyną uczelnią w Polsce wykorzystującą na szeroką skale w procesie edukacji telewizję i internet, która wykształciła w tym okresie ponad 16 tys. studentów, głównie z warstw uboższych polskiego społeczeństwa. Uczelnia ta została zniszczona przy polski kompleks konserwatywny działający w szkolnictwie wyższym. Szerzej o autorze tego opracowania w jego pamiętniku "Pod górkę", który będzie dostępny w najbliższych miesiącach w "Księgarni Prusa" w Warszawie, ul. Krakowskie Przedmieście 7.
1. Początki znajomości
Uczestniczyłem w tej konferencji wygłaszając króciutkie wspomnienie o profesorze Tadeuszu Kowaliku jako jego wieloletni dobry znajomy, a nawet przyjaciel. Tadeusza poznałem w burzliwym 1956 roku. Miało to miejsce na terenie Instytutu Nauk Społecznych usytuowanego przy KC PZPR. Już wówczas Tadeusz należał do osób gorąco walczących o liberalizację naszego kraju i jego głębokie reformy. Usytuowany był w ramach określonej grupy osób podejmujących takie działania, którą Witold Jedlicki w swojej znanej książce wydanej na emigracji „Żydzi i chamy” nazwał „grupą puławską”. Ja w stosunku do Tadeusza byłem orientacji przeciwstawnej. Nie podzielałem poglądów i orientacji - przez wspomnianego W. Jedlickiego - nazywanych „grupą natolińską”, albowiem odrzucał mnie od nich swoisty filosowietyzm, choć osobiście znałem zarówno Zenona Nowaka jak i Wiktora Kłosiewicza, przywódców wspomnianej grupy. Reprezentowałem wyraźną zdeklarowaną orientację progomułkowską - zatem popierałem dążenia gomułkowców do maksymalnego uzyskania przez Polskę suwerenności wobec ZSRR ale bez jakiegokolwiek awanturnictwa w dążeniu do tego celu. W zakresie liberalizacji społeczno-politycznej opowiadałem się za większym dostępem do światowej kultury, zapewnieniem swobód wyznaniowych, za utrzymaniem i stabilizacją chłopskich gospodarstw indywidualnych. Uważałem, że liberalizacja, a zwłaszcza legalizacja wrogich wobec ustroju stronnictw i organizacji politycznych, musi doprowadzić do obalenia dotychczasowego ustroju w Polsce i zastąpienia go jakąś odmiana kapitalizmu.
Przygotowując jeden z wariantów przemówienia Władysława Gomułki w związku z wizytą w Polsce w styczniu 1957 roku chińskiego premiera Zhou Enlai napisałem, że trudności naszej ojczyzny polegają na tym, iż posiadamy wielokrotnie niższą wydajność pracy niż ma to miejsce w rozwiniętych krajach kapitalistycznych, oraz że polska klasa robotnicza w efekcie ma współcześnie niższe płace niż polska klasa robotnicza w okresie międzywojennym (1918 – 1939). W rezultacie autor ostatecznej wersji tego przemówienia zachował tylko fragment mojej propozycji dotyczącej tego, że polska klasa robotnicza żyje znacznie gorzej niż jej odpowiednik we wspomnianej powojennej Polsce.
Wróciłem do tej sprawy w swojej niewielkiej książeczce wydanej na początku lat siedemdziesiątych pod nazwa „Socjalistyczna strategia wychowawcza”, w której skonstatowałem, że fundamentalnym zadaniem nowego ustroju jest wyjście z sytuacji, w której wydajność pracy w naszych przedsiębiorstwach jest wielokrotnie niższa niż ma to miejsce w podobnych przedsiębiorstwach rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Innymi słowy opowiadałem się za głęboką strukturalną reformą ówczesnego ustroju, choć w przeciwieństwie do Chińczyków i ich wielkiego Deng Xiaopinga nie rozumiałem, że bez przywołania rynku reforma ustroju PRL może ograniczyć się tylko do zmian kosmetycznych, nie eliminujących pogłębiającego się ustrojowego kryzysu.
Natomiast w warunkach, w których Tadeusz był aspirantem oraz już częściowo pracownikiem naukowych INS, a ja zajmowałem się praca w zespole przygotowującym monumentalne dzieło poświęcone historii stosunków polsko-radzieckich, nasze spory były ostre i zdecydowane. Historia nie przyznała w ostatecznym rachunku racji żadnemu z nas. Mnie - dlatego, iż nie rozumiałem jak głębokich strukturalnych choć możliwych reform wymaga PRL, a Tadeuszowi - dlatego, że do końca nie uwzględniał on, iż liberalizacja PRL prowadzi ostatecznie do restauracji kapitalizmu w Polsce i to nie w postaci społecznej gospodarki rynkowej opartej na zapewnieniu socjalnych zdobyczy ludziom pracy, a do takiego kapitalizmu, którego Tadeusz był gorącym przeciwnikiem. Kapitalizmu jaskrawych dysproporcji socjalnych, maksymalizacji zysku, pauperyzacji znacznej części ludzi pracy.
2. We wspólnej uczelni
Z Tadeuszem Kowalikiem spotkaliśmy się i nawiązaliśmy bliższe kontakty dopiero po upływie wielu lat III Rzeczpospolitej. Był to już czas, w którym ku głębokiemu zmartwieniu Tadeusza wyłoniony nowy ustrój wywoływał daleko idącą jego niechęć. Mieszkaliśmy razem w tym czasie na pięknym warszawskim Górnym Mokotowie i zaczęliśmy się spotykać.
Był to już okres, w którym powołałem Wyższą Szkołę Społeczno-Ekonomiczną, jedyna polską uczelnię, która dysponowała własna satelitarna stacją telewizyjną. Już w okresie końca PRL i początków III Rzeczpospolitej rozpocząłem intensywną działalność biznesową. Wydałem szereg wysokodochodowych publikacji, w tym podręcznik historii dla liceów ogólnokształcących i techników Andrzeja Szcześniaka dotyczący okresu międzywojennego (1918-1939) oraz geograficzno-przyrodniczy atlas dla dzieci i młodzieży prezentujący zwierzęta i po części rośliny współczesnego świata, a także podręczny atlas geograficzno-polityczny przynoszący niedostępną wtedy wiedzę o nowo kreowanych państwach. Wydawnictwa te w ostatecznym kształcie zostały wydane i sprzedane w nakładzie ponad milionowym. Fundacja Innowacja, którą stworzyłem, zyskała tą drogą wielkie dochody. W przeciwieństwie do znacznej części współbojowników Tadeusza Kowalika o zmianę ustrojową i dużej grupy byłej nomenklatury PRL, uzyskanych dochodów nie przeznaczyłem na własne bogacenie się. Na początku Fundacja Innowacja ogłosiła konkurs wspierający nauczycieli, którzy mieli udokumentowane zasługi w wykrywaniu i stymulowaniu zdolności i talentów dzieci i młodzieży. Dotąd zarówno w PRL, jak i w III Rzeczpospolitej, tacy nauczyciele nie byli specjalnie preferowani. Dzięki mojemu konkursowi stali się znani i głośni. Trzynastu spośród nich otrzymało bowiem, jak na owe czasy, niezwykłe nagrody w postaci samochodów Fiat 126p. Nagrody te w całości były fundowane przez moją Fundację.
Jednocześnie ze zgromadzonych środków w 1996 roku - mimo ogromnych kłopotów i trudności - powołałem pierwszą polską szkołę wyższą, która na kierunku pedagogicznym i ekonomicznym zaczęła kształcić ludzi z uboższych i ubożejących sfer ówczesnego polskiego społeczeństwa - z wykorzystanie telewizji i internetu. Koncepcja była prosta - student nie musi przyjeżdżać na wykłady, może ich wysłuchać w usytuowanych w pobliżu jego miejsca zamieszkania zamiejscowych salach wykładowych, w których wykłady te są odbierane. Potem poprzez stacje kablowe i „Cyfrę +” wykłady te stały się dostępne w domu studenta. Dzięki takiej technice istniała ogromna możliwość upowszechnienia wyższego wykształcenia w uboższych sferach naszego społeczeństwa. Można było też obniżać czesne oraz studenci nie musieli ponosić drożejących kosztów przejazdu, zakwaterowania, wyżywienia poza miejscem ich zamieszkania.
Jednocześnie do kształcenia na takich studiach można było powołać najwybitniejszych uczonych w kraju - zarówno w zakresie nauk ekonomicznych jak i pedagogicznych. Tacy uczeni zostali przywołani. Na wydziale ekonomicznym dla przykładu: Henryk Chołaj, Andrzej Tymowski, Mieczysław Kabaj, Jan Kluczyński. Na wydziale pedagogicznym: Andrzej Janowski, Tadeusz Puślecki, Jadwiga Bińczycka, Józef Półtużycki. Jeszcze bardziej reprezentatywne było grono osób przywołanych do kształcenia w zakresie przedmiotów pokrewnych w stosunku do głównych specjalności. Byli to: psycholog Włodzimierz Szewczuk, socjolog Kazimierz Żygulski i wielu innych. Do edukacji w uczelni przywoływano też wybitnych uczonych z zagranicy, którzy uczestniczyli w żywym procesie dydaktycznym oraz pisali teksty dla studentów. Byli to dla przykładu: Oleg Bogomołow (Rosja-ekonomista), Ralph Ganter (Niemiec-ekonomista), Elberg Bowden (USA- ekonomista), Zofia Malkowa (Rosja-pedagog), Li Jingwen (Chiny-ekonomista).Od początku uczelnia pod względem zwłaszcza doboru kadry kierowniczej zbudowana została pluralistycznie. Najwyraźniej widać to w składzie pierwszego kierownictwa uczelni: prezydent Wojciech Pomykało, rektor- Longin Pastusiak, prorektorzy -Andrzej Tymowski i Kazimierz Żygulski.
Przy takich założeniach i takim zespole kadrowym prezentowana przez mnie uczelnia w rozmowach z Tadeuszem zrobiła na nim ogromne wrażenie. Założenia uczelni były zgodne z jego credem życiowym. W warunkach, gdy coraz bardziej nowy ustrój rozmijał się z dążeniami i pragnieniami społecznymi Tadeusza, taka oaza wychodzenia naprzeciw potrzebom edukacyjnym środowisk biednych i najbiedniejszych była mu szczególnie bliska. Problem polegał tylko na tym, ze Tadeusz nie bardzo chciał pełnić w nowej uczelni stanowiska kierownicze. Widział siebie bardziej jako wykładowcę, autora tekstów edukacyjnych przeznaczonych dla studentów. Nie ukrywam, że mocno na niego naciskałem i w ostatecznym rachunku namówiłem go na pełnienie funkcji prorektora uczelni. Było to już po śmierci mojego bliskiego przyjaciela Andrzeja Tymowskiego, który był jedna z największych postaci „Solidarności”, a w mojej uczelni pełnił funkcję jej prorektora do końca swoich dni. W rezultacie kierownictwo uczelni zostało ukształtowane w następujący sposób: dotychczasowy prorektor Kazimierz Żygulski został jej prezydentem, ja jej rektorem, Tadeusz Kowalik jej prorektorem razem z resztą z Andrzejem Janowskim. W ten sposób znowu ukształtowane zostało pluralistycznie kierownictwo uczelni. Dwa prorektorzy pochodzi ze środowisk solidarnościowych, w tym Andrzej Janowski w III Rzeczpospolitej pełnił funkcję wiceministra ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego, a Tadeusz Kowalik dostał szansę realizacji w praktyce najbliższych mu idei. Realizacji zasad sprawiedliwości społecznej w sferze szkolnictwa wyższego.
3. Bilans osiągnięć, zagrożenia i zniszczenie
Tak zorganizowana uczelnia miała ogromne szanse rozwoju. Bez wielkiej reklamy i propagandy już na pierwszym roku studiów mieliśmy czterystu studentów. Przypływ studentów w latach następnych był przeogromny. W 2004 roku zbliżyliśmy się do dziesięciu tysięcy studentów i roczny przypływ studentów radykalnie zwiększał się. Zaniepokoiło to niezwykle zwolenników elitarnego charakteru szkolnictwa wyższego III Rzeczpospolitej. Odżył i rozwinął się w tym czasie na terenie tego szkolnictwa cały kompleks konserwatywny. Nie godził się on nigdy z masowym upowszechnieniem szkoły wyższej. Już po drugiej wojnie światowej, po okresie, w którym Polska miała więcej studentów na dziesięć tysięcy mieszkańców jak takie kraje jak Francja czy Anglia w tego rodzaju statystykach zeszliśmy na szary koniec tabel statystycznych. W Uniwersytecie Warszawskim pod koniec PRL było mnie studentów pochodzenia chłopskiego niż w międzywojennej Polsce. Ogółem kształciło się w tym czasie około czterystu tysięcy studentów. Po kilku latach istnienia III Rzeczpospolitej mieliśmy już dwa miliony studentów. Dla jednych to była radość. Dla innych powód do smutków, ale też i agresji. Szczególnym przedmiotem agresji stała się Wyższa Szkoła Społeczno-Ekonomiczna. Jedna z rewizorek Państwowej Komisji Akredytacyjnej zapytała mnie jakie są potencjalne możliwości kształcenia w takim systemie. Odpowiedziałem., że nieograniczone. Zmartwiło ją to. Za zmartwieniami przyszło działanie. We wszystkich polskich uczelniach prywatnych tolerowano, że nie mają pięćdziesiąt procent studentów na studiach dziennych. Trybunał Konstytucyjny w swym wyroku uznał, że taki obowiązek mają tylko szkoły państwowe z racji obowiązku kształcenia bezpłatnego studentów w efekcie otrzymywania dotacji państwowych. W wypadku WSSE uznano to za podstawę do kolejnych decyzji o zawieszaniu studiów zarówno na kierunku ekonomicznym jak i pedagogicznym. Inne zarzuty nosiły peryferyjny charakter i były bez znaczenia. Decyzje PKA i ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego zniechęcały przyszłych studentów. Rekrutacja zaczęła maleć. Losy uczelni zostały zagrożone.
Wspólnie z Tadeuszem mocno przeżywaliśmy wzmożone brutalne ataki na uczelnię. Tadeusz wnosił od początku jego pracy w uczelni znaczący wkład w jej sukcesy i rozwój. Był człowiekiem naprawdę wielkim, był też wielkim uczonym. Od początku jego kariery naukowej specjalizował się w historii myśli ekonomicznej. Jego wykłady z tego zakresu emitowane w telewizji Edusat cieszyły się ogromnym ciągle wzrastającym zainteresowaniem. Wykładał też emitowane przez telewizję Edusat makro i mikro ekonomię oraz wiedze o systemach ekonomicznych współczesnego świata. Uczestniczył w bogatym życiu uczelni. W tym zwłaszcza w wielkich dyskusjach i sporach, w których zajmował z reguły twórcze i nowatorskie stanowisko Działo się to niezależnie od tego czy dyskusje te dotyczyły transformacji ustrojowej, czy też wielu problemów dotyczących polityki gospodarczej. W wielu sprawach mieliśmy poglądy podobne. W niektórych odmienne. Podobnie krytycznie ocenialiśmy modele realizowanej w Polsce transformacji ustrojowej, a zwłaszcza prywatyzacji. Nasze poglądy całkowicie rozmijały się natomiast w ocenie chińskiego eksperymentu ustrojowego. Tadeusz był jego dość ostrym krytykiem, choć nie należał do plejady osób, które totalnie kwestionowały chińskie przemiany. Niepokoiły go narastające dysproporcje w socjalnym położeniu ludności Chin, w tym przeciągający się brak ubezpieczeń społecznych, bezpłatnej opieki lekarskiej oraz odpłatność wszystkich rodzajów kształcenia. Natomiast ja traktowałem te słuszne uwagi Tadeusza jako nieuniknioną cenę szybkiego rozwoju Chin, uznając jednocześnie, że Chińczycy w miarę sukcesów ekonomicznych będą rozwiązywali te problemy. Wskazywałem, że najtrudniejszy problem jakim była sfera ubóstwa w Chinach, częściowo rozwiązali zmniejszając jej zakres z czterystu milionów ludzi do stu milionów od końca lat siedemdziesiątych do czasów współczesnych. Tadeusz zwracał uwagę, że sto milionów to i tak ogromna liczba i prawdziwe zagrożenie dla dalszego rozwoju Chin. Różnica zdań polegała na tym, czy Chińczycy swój obecny ustrój traktują przejściowo, czy zbyt stabilnie. Spory toczyły się zarówno w indywidualnych rozmowach, jak też na forum publicznym.
Obok spotkań w uczelni spotykaliśmy się prywatnie, Tadeusz zachęcał mnie do częstych spacerów. Sam bardzo dbał o kondycje fizyczną. W przeciwieństwie do mnie był szczupły, uprawiał sport (jeździł na łyżwach). Na spacerach korzystał z kijków. Jednocześnie z pracą w uczelni prowadził rozległą działalność naukową. W uczelnianym czasopiśmie, tzn. w reaktywowanym „Oświacie i Wychowaniu” i w czasopiśmie uczelnianym „Prometeusz” publikował swoje znakomite artykuły. Nie szczędził czasu i energii, aby wspierać uczelnie. Bolał razem ze mną z powodu złośliwych ataków i wręcz arogancji władzy urzędniczej w walce z naszą wspólną uczelnią.
4. We współpracy z rodziną Kowalików
Uczelnia i telewizja edukacyjna Edusat rozwijały rozliczne kontakty międzynarodowe. Niektóre z nich rozwijaliśmy przy udziale nie tylko Tadeusza, ale też jego rodziny. W okresie gdy uczelnia była przedmiotem wzmożonych ataków i panowało wśród pracowników uczelni ogromne rozgoryczenie, zostaliśmy zaproszeni do Wenecji, gdzie najwyższe władze wielkiego koncernu (Eutelsat) dysponującego największą w świecie siecią satelitów telewizyjnych mieli nam wręczać wyróżnienie w kategorii programów kulturalnych i edukacyjnych. W ponurej sytuacji wzmożonych ataków na uczelnie i jej stację telewizyjną był to dla nas promyczek słońca w warunkach ciemnych chmur, które się nad nami zebrały. Na dodatek wręczenie to odbywało się w wielkiej gali w jednym z najbardziej reprezentatywnych pałaców Wenecji. Cieszyliśmy się wszyscy razem z tego wyróżnienia, uznając, że może chociaż do pewnego stopnia zahamuje to wspólna agresje wobec nas zarówno połączonych sił „Gazety Polskiej”, „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, jak też rewizrów z Państwowej Komisji Akredytacyjnej i ministerstwa właściwego do spraw szkolnictwa wyższego. Ponieważ moje kompetencje językowe są nad wyraz słabiutkie, a żona Tadeusz- Irena Kowalik jest wyjątkowo kwalifikowanym tłumaczem w zakresie języka angielskiego, udaliśmy się wspólnie do Wenecji. Było to ciekawe grono. Wchodzili w jego skład: Miron Szydłowski, wieloletni szef techniczny telewizji publicznej, Irena Kowalik oraz moja skromna osoba. Uroczystość przebiegała wyjątkowo ciekawie, a na dodatek przeprowadzono ze mną przy udziale Ireny Kowalik piętnastominutowy wywiad telewizyjny dla głównego włoskiego kanału telewizji państwowej. Irena była świetnym tłumaczem. Liczne gratulacje za ten wywiad w dużej mierze jej przypisuję.
Nie był to z resztą nasz jedyny wspólny wyjazd. Wspólnie tez udaliśmy się do Neapolu na światową konferencję szefów i właścicieli uczelni wykorzystujących telewizję dla celów edukacyjnych. Przybyło na nią paruset przedstawicieli tego typu uczelni. Największą jednak sensacją była chińska delegacja. Chiński Uniwersytet Radiowo-Telewizyjny, który potem z resztą wizytowałem osobiście, już kształcił wtedy cztery i pól miliona studentów. Jego rektor i cała chińska delegacja byli na konferencji rozchwytywani. Dostać się do nich było prawie niemożliwe. A jednak nam się udało. Nasza delegacja w skład której obok mnie wchodzili: prof. dr ha. Andrzej Janowski- prorektor naszej uczelni i Irena Kowalik, została nie tylko przyjęta przez rektora chińskiej uczelni, ale poświęcono nam około trzech godzin ciekawej, fascynującej rozmowy. Już wtedy byliśmy przedmiotem ataków w ramach których rewizorzy najczęściej pisali: „Wykłady WSSE są z reguły na niskim poziomie, choć zdarzają się wyjątki.” I w efekcie wniosek, aby jak najszybciej zamknąć WSSE i jej stację telewizyjną. Z rozmowy z Chińczykami okazało się, że władze tego kraju przywiązują ogromną wagę do edukacji realizowanej przy udziale telewizji i internetu. Już wtedy chiński rektor poinformował nas, że zakupili najnowocześniejszą technikę, aby realizować zadanie tego uniwersytetu. W jej efekcie dowolny profesor z dowolnego miejsca Chin mógł nie tylko wykładać, ale prowadzić dialog, a nawet egzaminować studenta ustnie w innym dowolnym punkcie Chin. Było to urządzenie nowoczesne jakiego jeszcze nie znaliśmy- izraelskie. Zakupiliśmy jako Fundacja Innowacja podobne dopiero po tej rozmowie, ale otrzymaliśmy je faktycznie wtedy, gdy już zniszczono naszą uczelnie i nigdy tego typu urządzeń nie mogliśmy zastosować w praktyce edukacyjnej.
W WSSE obok Tadeusza Kowalika i współpracującej z uczelnią jako tłumacz Ireny Kowalik, pracował syn Tadeusza Kowalika. Był stypendystą Fundacji Innowacja, a potem asystentem w Wydziale Ekonomicznym WSSE. Pracował intensywnie nad pracą doktorską poświęconą Japonii. Był też uczestnikiem naszych ekspedycji naukowych, z tym, do jednego z uniwersytetów tureckich, w którym odbyliśmy konferencję naukową poświęconą wizji rozwojowej globalnego świata i miejsca w nim naszych ojczyzn Turcji i Polski.
5. Dramat Tadeusza Kowalika
Tadeusz Kowalik sytuuje się w mojej ocenie jako jeden z pierwszych czołowych polskich ekonomistów końca XX i początku XXI wieku. Niestety jego dorobek naukowy tylko w bardzo ograniczonym zakresie stał się podstawa kształtowania ekonomicznego i społecznego III Rzeczpospolitej. Obok naszego wspólnego przyjaciela Jacka Kuronia, Tadeusz Kowalik miał do końca swego życia dość dramatyczne przekonanie, że to, co zrodziło się pod względem ustrojowym z jego walki z PRL daleko odbiega od tych ideałów, które przyświecały mu podejmując tę walkę. Przy tym nie chodzi o szczegóły, drobiazgi, a o rozwiązania fundamentalne. O dalekie odejście od założeń w myśl których postępujący neoelitaryzm w PRL miały zastąpić w III Rzeczpospolitej obowiązujące racjonalnie pojęty egalitaryzm i działania praktyczne z niego zrodzone. Oczywiście jeszcze w czasie działalności opozycyjnej Tadeusz zdawał sobie sprawę, że w realizacji ideałów nowocześnie pojętego egalitaryzmu, mogą wystąpić trudności i kłopoty, ale nie przewidywał totalnej, radykalnej antyegalitarnej orientacji nowego państwa i jego głównych elit. Bolał też nad tym, że wszelkie próby choćby częściowej realizacji jego marzeń, są tak ostro i radykalnie niszczone zarówno przez jego byłych kolegów, jak też przez elity wywodzące się z PRL. Można powiedzieć, że do końca życia nie mógł się z tym pogodzić. Wspomniana konferencja wskazuje jednak, ze jego myśl twórcza nie podlega wymarciu. Wykazała ona bowiem., że wielu ludzi myśli podobnie jak on i to zarówno ze starszego jak i już z młodego pokolenia. Choć obecnie nie ma żadnych szans, aby idee Tadeusza Kowalika owocowały strukturalnymi zmianami ustrojowymi, to jednak ich coraz żywsza percepcja, może ostatecznie takie zmiany uruchomić. Wielkie idee bowiem nieraz stają się siłą materialną, ale tylko nieraz.
Autor tego opracowania dr hab. Wojciech Pomykało informuje zainteresowanych, że specjalizuje się od wielu lat w problematyce kształtowania osobowości (traktowanej interdyscyplinarnie). W latach 1961-1989 był redaktorem naczelnym czasopisma "Wychowanie" i "Oświata i Wychowanie". Zwolennik głębokich reform PRL pozostający w ostrym sporze na ten temat z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem (z tym ostatnim do końca jego życia pozostający w przyjaznych stosunkach). W latach 1996-2010 stworzył i kierował Wyższą Szkołą Społeczno-Ekonomiczną jedyną uczelnią w Polsce wykorzystującą na szeroką skale w procesie edukacji telewizję i internet, która wykształciła w tym okresie ponad 16 tys. studentów, głównie z warstw uboższych polskiego społeczeństwa. Uczelnia ta została zniszczona przy polski kompleks konserwatywny działający w szkolnictwie wyższym. Szerzej o autorze tego opracowania w jego pamiętniku "Pod górkę", który będzie dostępny w najbliższych miesiącach w "Księgarni Prusa" w Warszawie, ul. Krakowskie Przedmieście 7.