Lud (czyli elektorat, albo suweren), czego nie ma w filmie, już wcześniej niż za życia Maksimusa dla chleba i igrzysk zgodził się, aby rzymską republikę zamieniono na cesarstwo.
Kiedy suweren dostawał chleb i igrzyska, nie przeszkadzało mu, gdy cesarz ogłaszał, że jest bogiem.
W historii starożytnego Rzymu wszystko już było. Może dlatego z naszej edukacji już dawno zniknął kurs historii Rzymu? Historii, w której suweren za chleb i igrzyska oddaje swoją demokratyczną republikę cesarzowi, a potem zgadza się na to, że cesarz jest bogiem. Może taka historia jest zbyt pouczająca i mogłaby wywołać niepotrzebne wątpliwości?
Tymczasem pan premier Schetyna zapewnia, że PiS realizuje obietnice wyborcze (500+) dzięki PO: „są to pieniądze, które zostawiliśmy w budżecie”. Ciekawe, w którym miejscu te pieniądze były schowane, gdyż ostatni budżet uchwalony przez PO przewidywał deficyt 46 miliardów zł.
Ten najbardziej wyborczy z budżetów został przez rząd pani premier Szydło powiększony do niemal 50 mld w 2015. W 2016 mamy 54 mld, a w 2017 projektuje się 59 mld.
Niezależnie od tego, komu uwierzymy, że to on „zostawił pieniądze w budżecie” i kto chce zostać naszym bogiem te pieniądze są pożyczone (deficyt budżetowy to dług), i trzeba je zwrócić, a wcześniej płacić odsetki. Władze starożytnego Rzymu nie miały odwagi odmówić rozdawnictwa chleba i igrzysk. Nakładały i egzekwowały wyższe podatki. A lud podziwiał igrzyska i wybierał kolejnych cesarzy.