Na najwyższe uznanie zasługuje krakowska Akademia Górniczo-Hutnicza, która została uznana za 28. najlepszą na świecie uczelnią kształcą inżynierów zajmujących się górnictwem. W pierwszej setce w tej kategorii znalazły się jeszcze dwie polskie uczelnie: Politechnika Śląska i Politechnika Wrocławska.
Kolejny miły, polski akcent to zasługa Politechniki Gdańskiej i Akademii Morskiej w Gdyni, które zostały wysoko ocenione w obszarze związanym z inżynierią morską i oceaniczną, odpowiednio na 39. i 42. miejscu. I to by było na tyle jeżeli chodzi o polskie uczelnie klasyfikowane w pierwszej 50. na świecie. Wysoko stoi jeszcze matematyka na Uniwersytecie Warszawskim, która trafiła do przedziału 51-75 miejsce najlepszych na świecie, podobnie jak fizyka wykładana na tej uczelni.
Biotechnologia czy nanotechnologie, o których mówi się że wkrótce mają stać się kołami napędowymi polskiej gospodarki nie mają żadnego polskiego przedstawiciela na liście. Choć w przypadku biotechnologii lista liczy aż 500 pozycji, i można znaleźć na niej klika czeskich, irlandzkich czy brazylijskich szkół wyższych.
Kiepską stoją też prestiżowe kierunki takie jak medycyna, prawo czy finanse i zarządzanie. Najwyżej odnotowane jest Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, bo w trzeciej setce. Jeżeli chodzi o prawo to żadna z polskich uczelni nie załapała się na listę dwustu najlepszych uczelni na świecie kształcących w tym obszarze. Podobnie zresztą jak finanse. Jeszcze gorzej jest w przypadku zarządzania, bo ty także nie ma żadnego polskiego akcentu a lista liczy aż 500 uczelni.
Polskie środowisko akademickie od lat ma ten sam komentarz do fatalnych wyników polskich uczelni w tym zestawieniu, tłumacząc że ranking jest nieobiektywny. Nie zmienia to faktu, że jest on najbardziej opiniotwórczy na świecie.
Czytaj też:
Komitet humanistów apeluje do prezydenta o zawetowanie Ustawy 2.0