W ramach programu Erasmus Plus we Włoszech przebywa ponad 600 polskich studentów i kilkanaścioro naukowców. Dyrektor Biura Szkolnictwa Wyższego w Narodowej Agencji Programu Erasmus Plus powiedziała PAP, że informacje napływające do agencji z uczelni wskazują, że są studenci, którzy z uwagi na sytuację związaną z wirusem chcą wracać z Włoch do kraju.
Agencja poinformowała uczelnie, że każda taka sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie. – Przypadki wcześniejszych powrotów czy rezygnacji z wyjazdu ze względu na sytuację związaną z wirusem w regionach Włoch i w Chinach zostaną uznane za wystąpienie tzw. siły wyższej – wyjaśniła dyrektor. Jest to sytuacja wyjątkowa, na którą żadna ze stron wymiany: uczelnia wysyłająca, uczelnia przyjmująca i student lub pracownik, nie mają wpływu.
– Potraktowanie takich spraw jako wystąpienie siły wyższej spowoduje, że osoba decydująca się na przerwanie pobytu nie będzie musiała zwracać części otrzymanego stypendium, jaka zostanie obliczona przez narodową agencję zgodnie z zasadami, które należy w takiej sytuacji stosować – poinformowała Skibińska.
W praktyce student lub pracownik, który chce wrócić wcześniej lub nie chce wyjechać do miejscowości, w której potwierdzono zarażenia wirusem, musi powiadomić o tym uczelnie.
– Uczelnia powiadamia narodową agencję, która na podstawie danych odnoszących się do konkretnego wyjazdu oblicza kwotę stypendium, którą można umorzyć – dodała dyrektor.
Co z wyjazdami w semestrze letnim?
Skibińska poinformowała ponadto PAP, że do Włoch wyjazd na semestr letni planuje 243 polskich studentów i 634 pracowników. – Trudno przewidzieć, czy dojdzie do tych wyjazdów. Jest to kwestia rozwoju sytuacji związanej z koronawirusem – powiedziała.
Z kolei do Polski zamierza przyjechać 409 włoskich studentów i 53 pracowników akademickich. Skibińska wytłumaczyła, że w ich sprawach decyduje dana włoska uczelnia we współpracy z włoską narodową agencją Erasmusa. Nie wiadomo więc, czy przyjazdy dojdą do skutku.
Dopytywana, czy polska uczelnia mogłaby zabronić przyjazdu osobom z zagrożonych terenów - zaznaczyła, że w tej sytuacji powinien nastąpić kontakt uczelni włoskiej z polską. – W tak nietypowych i trudnych sytuacjach najlepiej uzgadniać wszelkie decyzje wspólnie – podkreśliła dyrektor.
– Jeżeli kontakt jest niemożliwy (uczelnie w regionach zagrożonych przerwały działalność), trzeba podjąć próbę kontaktu bezpośrednio ze studentem. Jeżeli osoba taka zdecyduje się na przyjazd lub po prostu się zjawi, należy zawiadomić odpowiednie służby sanitarne i/lub medyczne, które wdrożą swoje procedury. Liczymy na rozsądek zainteresowanych i podejmowanie racjonalnych decyzji – powiedziała.
Skibińska podkreśliła, że nikt nie chce się przyczynić do rozprzestrzenienia wirusa. Jej zdaniem bardziej racjonalnym podejściem jest wstrzymanie lub odłożenie wymiany czy wyjazdu. Dodała przy tym, że zdaje sobie sprawę, że szczególnie w przypadku studentów to trudna decyzja. – Przecież wyjazd na Erasmusa planuje się dużo wcześniej, a rezygnacja pociąga za sobą wiele trudności organizacyjno-logistycznych – zauważyła.
Na pytanie, czy agencja Erasmusa nie zabrania ani nie zawiesza wyjazdów, odparła, że nie ma takich uprawnień, a studenci i pracownicy nie są z nią formalnie powiązani.
– Komisja Europejska zaleca spokojne podejście do sytuacji. Ale wobec wiadomości o szybko rozprzestrzeniającym się wirusie być może podejście ulegnie zmianie. Pozostajemy w kontakcie z uczelniami – powiedziała.
Od KE narodowe agencje programu Erasmus otrzymały notatkę dotyczącą Chin i regionów Włoch objętych wirusem. – Nie dostaliśmy jednak informacji, czy jeśli ktoś się boi wyjechać i podróżować w jakimkolwiek kierunku ze względu na sytuację związaną z koronawirusem, to będzie to również siła wyższa – dodała.
Czytaj też:
Koronawirus w kolejnych europejskich krajach. We Francji już 38 przypadków zakażenia