Początek studiów jest zazwyczaj okresem pełnym radości z dołączenia do studenckiej braci, ale i pewnego chaosu wynikającego z nieporadnego poruszania się po nowej uczelni. Z biegiem czasu studenci stają się ekspertami w błyskawicznym uczeniu do egzaminów, zapisywaniu na zajęcia przez USOS czy też opuszczaniu nużących wykładów. Z każdym rokiem również coraz bardziej narzekają na nieżyciowość wydziałów i bezsensowność zatwierdzonego programu studiów. Czy tak jest wszędzie?
- Wszystko zależy od zorganizowania danego wydziału – mówi Kasia. Jako studentka III roku logopedii na Uniwersytecie Warszawskim miałam to nieszczęście trafić na Wydział Polonistyki. W utworzeniu logopedii na wydziale filologii polskiej, dostrzega sporo minusów. Pierwszym z nich jest obowiązek realizowania specjalizacji nauczycielskiej, mimo że studenci „zwykłej" polonistyki mogą wybrać, poza nauczycielską, medialną albo redaktorską. – Inna kwestia, która zmartwiła mnie i moich kolegów z roku, to brak możliwości nauki języka migowego. Zabrakło wykładowców, zabrakło pieniędzy… nie wiadomo do końca czego jeszcze. Najbardziej chyba zabrakło wsparcia ze strony władz wydziału – tłumaczy Kasia dodając, że studenci spotkali się z odmową nawet, gdy zadeklarowali chęć opłacenia zajęć.
Na niekorzystne zmiany w programie studiów narzeka również Artur, student dietetyki na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. – Najpierw przyjmowani są nawet ci, którzy zdawali maturę z WOS-u, a potem wybiera się tych z rozszerzoną chemią – wyjaśnia. – Sami wykładowcy nie wiedzą za bardzo o czym mówić na zajęciach, bo niektóre przedmioty są bardzo podobne do tych, które już zaliczyliśmy. Jego zdaniem kierunek nie jest skostniały, bo powstał stosunkowo niedawno, jednak nie miał wystarczająco dużo czasu na rozkręcenie się.
Politechniki górą!
Wygląda na to, że uczelnie techniczne nie tylko sprawniej modernizują swoje wydziały niż uniwersytety, ale również stawiają na zajęcia praktyczne. – Mamy dużo laboratoriów i projektów. Każde zajęcia wyglądają inaczej, bo wykonujemy inne zadania – tłumaczy Kuba, student logistyki transportu wewnętrznego na Politechnice Warszawskiej. – Władze uczelni starają się, aby absolwenci posiadali wiedzę inżynierską i techniczną. Myślę jednak, że pracodawcy bardziej cenią doświadczenie niż wykształcenie – dodaje. Może jest to właściwe podejście tym bardziej, że na niektórych wydziałach zmniejszone zostały liczby godzin przeznaczonych na dany przedmiot. – Słyszałam, że ze względu na kryzys kilka przedmiotów ma być nieco zredukowanych. Ten sam materiał do opanowania, ale mniej zajęć na uczelni – mówi Basia, studentka budownictwa na Politechnice Gdańskiej. Jej zdaniem wiele zajęć jest interesujących i praktycznych. Udoskonalane są formy wykładów, na których korzysta się z różnych technik multimedialnych. – Materiał dobrany jest tak, aby systematycznie nauczyć się wszystkiego. Jak wszędzie istnieje jednak kilka mankamentów. – Minusem jest jednak zbyt mała liczba godzin przeznaczonych na lektoraty, a także brak zajęć z psychologii pracy, która pozwoliłaby nam na zdobycie umiejętności współpracy z innymi.
Teoria ponad praktyką
Problemem dotyczącym chyba wszystkich studentów są ogromne liczby godzin spędzonych na zajęciach teoretycznych. Wielokrotnie nawet konwersatoria i ćwiczenia są zwykłymi wykładami. Student nie ma możliwości wykorzystania zdobytej wiedzy w praktyce. Potwierdza to Bartek, student III roku polityki społecznej na UW. – Kadrę mojego instytutu stanowią ludzie doświadczeni, ale w dużej mierze dopiero rozpoczynający karierę naukową. Dzięki nim zachodzą pewne zmiany, choć moim zdaniem wciąż są one za małe. Już trzeci rok w moim harmonogramie zajęć zdecydowanie królują wykłady. Jest za dużo teorii – wyjaśnia. Podobnego zdania jest Jola studiująca stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Większość zajęć to wykłady, które w życiu się nam nie przydadzą. Często zajęcia nie mają związku z naszym kierunkiem studiów lub są z nim na siłę łączone. Czasami, mimo że wprowadzane są zmiany, to nie zawsze idą one w dobrym kierunku. Tak jest w przypadku Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Choć uczelnia stara się modernizować, niewiele to przynosi. Wypełnianie ankiet na temat zalet oraz wad danych zajęć nie zawsze było motywem do kolejnych przemian. Na dietetyce nadal nie ma zajęć z żywienia sportowców, choć obecnie jest to jedna z najważniejszych dziedzin – mówi Agata, absolwentka dietetyki na WUM.
Życie praktykanta
Oczywiście w czasie studiów każdy ma obowiązek odbycia praktyk. Niejednokrotnie słyszy się od kolegów ze starszych roczników, że przebiegają na zasadzie „przynieś, podaj, pozamiataj". Oznacza to, że niestety nikt nie doceni ani naszej wiedzy ani naszej znajomości języków obcych czy też programów komputerowych. Na szczęście nie zawsze staże kończą się na parzeniu kawy. Kasia z racji realizowania specjalizacji nauczycielskiej jest zobowiązana do odbycia 150 godzin praktyk w szkole. – W październiku zaczęłam drugą część mojego stażu, który wywalczyłam samodzielnie. Dzięki temu wiem, że na pewno zdobędę doświadczenia w zawodzie logopedy. Natomiast Bartek skorzystał z propozycji wydziałowej. – Obowiązkowe praktyki są bardzo dobrym pomysłem. Dzięki pomocy instytutu odbyłem je w Centrum Komunikacji Społecznej m.st. Warszawy i jestem bardzo zadowolony. Uważam, że dzięki nim tworzą się kontakty z potencjalnymi pracodawcami – tłumaczy.
Recepta na sukces
Zdaniem rzecznik UW Anny Korzekwy studenci regularnie są pytani o opinię na temat zmian mających miejsce zarówno na ich wydziałach, jak i ogólnie na uniwersytecie. – Tegoroczna ankieta ma przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie co warto byłoby zmienić. Dzięki niej studenci mają aktywny wpływ na program nauczania – wyjaśnia. Uczelnia stara się przeprowadzać zmiany architektoniczne tj. budowanie wind czy podjazdów dla niepełnosprawnych, jak również dydaktyczne. – W latach 90. świetlaną przyszłość wróżono absolwentom zarządzania i marketingu. Obecnie podobno najlepszą inwestycją jest zdobycie wykształcenia politechnicznego, choć prognozy na najbliższe lata są obarczone dużym stopniem ryzyka. Najodpowiedniejsze studia to te dające wiedzę wszechstronną. Dzięki zajęciom ogólnouniwersyteckim każdy student może zdobyć wiedzę interdyscyplinarną, a to jest bardzo istotne – dodaje rzecznik UW. Mając ugruntowaną wiedzę trzeba jeszcze zdobyć doświadczenie zawodowe, które pozwoli nam na znalezienie dobrej pracy. – Nie warto iść po linii najmniejszego oporu, by tylko dostać świstek, a później zaliczenie w indeksie. Już na studiach trzeba zająć się samokształceniem, rozwojem swojej kariery nie czekając na to, czy uczelnia wyśle nas na cudowne praktyki. Warto wybiec myślami do przodu, rzucić okiem na rynek i odnaleźć tam miejsce dla siebie – teraz w wyobraźni, a za kilka lat w wymarzonym miejscu – wyznaje Kasia.
Monika J. Chojnacka
Na niekorzystne zmiany w programie studiów narzeka również Artur, student dietetyki na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. – Najpierw przyjmowani są nawet ci, którzy zdawali maturę z WOS-u, a potem wybiera się tych z rozszerzoną chemią – wyjaśnia. – Sami wykładowcy nie wiedzą za bardzo o czym mówić na zajęciach, bo niektóre przedmioty są bardzo podobne do tych, które już zaliczyliśmy. Jego zdaniem kierunek nie jest skostniały, bo powstał stosunkowo niedawno, jednak nie miał wystarczająco dużo czasu na rozkręcenie się.
Politechniki górą!
Wygląda na to, że uczelnie techniczne nie tylko sprawniej modernizują swoje wydziały niż uniwersytety, ale również stawiają na zajęcia praktyczne. – Mamy dużo laboratoriów i projektów. Każde zajęcia wyglądają inaczej, bo wykonujemy inne zadania – tłumaczy Kuba, student logistyki transportu wewnętrznego na Politechnice Warszawskiej. – Władze uczelni starają się, aby absolwenci posiadali wiedzę inżynierską i techniczną. Myślę jednak, że pracodawcy bardziej cenią doświadczenie niż wykształcenie – dodaje. Może jest to właściwe podejście tym bardziej, że na niektórych wydziałach zmniejszone zostały liczby godzin przeznaczonych na dany przedmiot. – Słyszałam, że ze względu na kryzys kilka przedmiotów ma być nieco zredukowanych. Ten sam materiał do opanowania, ale mniej zajęć na uczelni – mówi Basia, studentka budownictwa na Politechnice Gdańskiej. Jej zdaniem wiele zajęć jest interesujących i praktycznych. Udoskonalane są formy wykładów, na których korzysta się z różnych technik multimedialnych. – Materiał dobrany jest tak, aby systematycznie nauczyć się wszystkiego. Jak wszędzie istnieje jednak kilka mankamentów. – Minusem jest jednak zbyt mała liczba godzin przeznaczonych na lektoraty, a także brak zajęć z psychologii pracy, która pozwoliłaby nam na zdobycie umiejętności współpracy z innymi.
Teoria ponad praktyką
Problemem dotyczącym chyba wszystkich studentów są ogromne liczby godzin spędzonych na zajęciach teoretycznych. Wielokrotnie nawet konwersatoria i ćwiczenia są zwykłymi wykładami. Student nie ma możliwości wykorzystania zdobytej wiedzy w praktyce. Potwierdza to Bartek, student III roku polityki społecznej na UW. – Kadrę mojego instytutu stanowią ludzie doświadczeni, ale w dużej mierze dopiero rozpoczynający karierę naukową. Dzięki nim zachodzą pewne zmiany, choć moim zdaniem wciąż są one za małe. Już trzeci rok w moim harmonogramie zajęć zdecydowanie królują wykłady. Jest za dużo teorii – wyjaśnia. Podobnego zdania jest Jola studiująca stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Większość zajęć to wykłady, które w życiu się nam nie przydadzą. Często zajęcia nie mają związku z naszym kierunkiem studiów lub są z nim na siłę łączone. Czasami, mimo że wprowadzane są zmiany, to nie zawsze idą one w dobrym kierunku. Tak jest w przypadku Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Choć uczelnia stara się modernizować, niewiele to przynosi. Wypełnianie ankiet na temat zalet oraz wad danych zajęć nie zawsze było motywem do kolejnych przemian. Na dietetyce nadal nie ma zajęć z żywienia sportowców, choć obecnie jest to jedna z najważniejszych dziedzin – mówi Agata, absolwentka dietetyki na WUM.
Życie praktykanta
Oczywiście w czasie studiów każdy ma obowiązek odbycia praktyk. Niejednokrotnie słyszy się od kolegów ze starszych roczników, że przebiegają na zasadzie „przynieś, podaj, pozamiataj". Oznacza to, że niestety nikt nie doceni ani naszej wiedzy ani naszej znajomości języków obcych czy też programów komputerowych. Na szczęście nie zawsze staże kończą się na parzeniu kawy. Kasia z racji realizowania specjalizacji nauczycielskiej jest zobowiązana do odbycia 150 godzin praktyk w szkole. – W październiku zaczęłam drugą część mojego stażu, który wywalczyłam samodzielnie. Dzięki temu wiem, że na pewno zdobędę doświadczenia w zawodzie logopedy. Natomiast Bartek skorzystał z propozycji wydziałowej. – Obowiązkowe praktyki są bardzo dobrym pomysłem. Dzięki pomocy instytutu odbyłem je w Centrum Komunikacji Społecznej m.st. Warszawy i jestem bardzo zadowolony. Uważam, że dzięki nim tworzą się kontakty z potencjalnymi pracodawcami – tłumaczy.
Recepta na sukces
Zdaniem rzecznik UW Anny Korzekwy studenci regularnie są pytani o opinię na temat zmian mających miejsce zarówno na ich wydziałach, jak i ogólnie na uniwersytecie. – Tegoroczna ankieta ma przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie co warto byłoby zmienić. Dzięki niej studenci mają aktywny wpływ na program nauczania – wyjaśnia. Uczelnia stara się przeprowadzać zmiany architektoniczne tj. budowanie wind czy podjazdów dla niepełnosprawnych, jak również dydaktyczne. – W latach 90. świetlaną przyszłość wróżono absolwentom zarządzania i marketingu. Obecnie podobno najlepszą inwestycją jest zdobycie wykształcenia politechnicznego, choć prognozy na najbliższe lata są obarczone dużym stopniem ryzyka. Najodpowiedniejsze studia to te dające wiedzę wszechstronną. Dzięki zajęciom ogólnouniwersyteckim każdy student może zdobyć wiedzę interdyscyplinarną, a to jest bardzo istotne – dodaje rzecznik UW. Mając ugruntowaną wiedzę trzeba jeszcze zdobyć doświadczenie zawodowe, które pozwoli nam na znalezienie dobrej pracy. – Nie warto iść po linii najmniejszego oporu, by tylko dostać świstek, a później zaliczenie w indeksie. Już na studiach trzeba zająć się samokształceniem, rozwojem swojej kariery nie czekając na to, czy uczelnia wyśle nas na cudowne praktyki. Warto wybiec myślami do przodu, rzucić okiem na rynek i odnaleźć tam miejsce dla siebie – teraz w wyobraźni, a za kilka lat w wymarzonym miejscu – wyznaje Kasia.
Monika J. Chojnacka