Czy nauka metodą e-learning zastąpi tradycyjną formę nauki? hm…A czy maszyna jest w stanie zastąpić bezpośredni kontakt z człowiekiem?
Na jak długo byłaby dla nas dobrym zastępstwem, skoro jesteśmy gatunkiem stadnym, a z racji narodu podobno gościnnym? Czy można wszystko sprowadzić do wirtualnego świata? A nasze emocje, "prawdę lub fałsz”, które można dostrzec jedynie patrząc sobie w oczy? Czy taki szklany monitor mógłby być naszymi oczami? Przecież studia to nie tylko ślęczenie nad książkami, ale też interakcje z ludźmi, przywileje studenckie i życie, do którego wraca się we wspomnieniach.
Jestem osobą nie w pełni sprawną. W młodości marzyłam o tym, by móc studiować. Z przyczyn technicznych i finansowych nie mogłam rozpocząć studiów, które zgodne byłyby z moimi zainteresowaniami. Będąc na początku swej ścieżki edukacyjnej byłam zarazem „w tyle" za nowoczesnością, gdyż mieszkam na wsi i siłą rzeczy dostęp do technologii informacyjnej nie był jeszcze taki powszechny jak dzisiaj.
Myślę, że nadejdą czasy, gdy e-learning zastąpi tradycyjny system nauki. Jednak są i będą tego zarówno plusy jak i minusy. Minusem niewątpliwie jest spłycenie kontaktów międzyludzkich - będzie łatwiej, szybciej, ale czy jakoś relacji będzie wysoka? Już teraz łatwiej o indeks i tytuł, ale czy jakościowo każdy student to cenny nabytek? Jeśli mówić o zaletach to - swoboda, indywidualny charakter zajęć , oszczędność czasu (brak dojazdów do miejsca nauki), likwidacja barier społecznych, architektonicznych, terytorialnych, socjologicznych i szeregu innych.
Tradycyjnego systemu nauki, jaki wciąż reprezentuje większość uczelni, nie zastąpi się z dnia na dzień, gdyż nadal cenione i oblegane są uczelnie, które funkcjonują od wieków, a ukończenie ich otwiera niejednemu drogę do kariery. Mało tego, one także idą z duchem czasu i wprowadzają innowacje, dają możliwość wyboru, nie eliminując przy tym sprawdzonych form nauki. Rozwoju technologii informacyjnej nie unikniemy, ale wielki znak zapytania postawiłabym przy pytaniu, czy zapis utrwalony w formie zdigitalizowanej przetrwa równie długo, co tradycyjna forma nauki i pamięci? Maszyna zawodzi nas zawsze w najmniej pożądanym momencie. Trzeba stale inwestować w rozwój, ale czy Polskę na to stać i czy jesteśmy na to gotowi, skoro w sprawach oświaty decyduje rząd, który jest niestabilny i nie jest w stanie podjąć jednogłośnych decyzji (przykł. nakaz wprowadzenia mundurków szkolnych i jego zniesienie na rzecz indywidualnych decyzji dyrektorów) jak też nie patrzy w tym samym kierunku. Nie powstrzymamy rozwoju e-learningu, bo pierwsze kroki już za nami a pewne operacje „z życia wzięte" zostały już skomputeryzowane, ale czy będzie to wyczyn na miarę wieków? Czy to największe osiągnięcie dopiero przed nami? Jestem pewna, że e-learning z czasem zastąpi tradycyjny system nauki. Kolejne pytanie, kiedy będziemy na to gotowi? Jeśli wprowadzać zmiany to stopniowo, ale i konsekwentnie, rewolucja nie wchodzi w grę, gdyż wciąż więcej jest pytań, niepewności i wahań, aniżeli konkretnych działań. ?
Można też spytać z przekorą - jak tradycyjna forma nauki może obronić się przed rewolucją? Odpowiedź jest prosta: oswajając wroga. Ale czy wszystkich będzie stać na naukę w systemie e-learning? Czy cena przejdzie na jakość - im wyższe opłaty, tym cenniejsze, nowocześniejsze technologie i możliwości? Czy taka forma nauki oprze się światowym zawirowaniom, kryzysom finansowym? Mam 28 lat i myślę, że musiałabym pożyć drugie tyle zanim zderzyłabym się z koniecznością, ale i przyjemnością życia w wirtualnej rzeczywistości. Od gdybania jeszcze nic się nie zrodziło, postęp idzie swoją ścieżką, a żeby można było mówić o sukcesie musi upłynąć kilka wieków na potwierdzenie skuteczności i słuszności decyzji. Na przykładzie naszych zagranicznych sąsiadów można dowiedzieć się ile przeszkód trzeba wpierw pokonać, z iloma niedociągnięciami się zmierzyć? Ile pracy i determinacji w to włożyć?
Na zakończenie mam jedno życzenie: abyśmy nie kierowali się rynkiem zagranicznym, tylko działali wg naszych, krajowych realiów. Niegdyś budowa kolei była postrzegana jako dzieło diabła, a teraz jest jednym z wielu środków transportu i wcale nie najbardziej pożądanym? Dlatego przeciwna jestem wszelkim oporom wobec e-learningu. Trzeba iść z duchem czasu, oswajać się z tą innowacją, ale małymi kroczkami - od świadomości, po konieczność, do czynów.
Małgorzata Bsowska
Jestem osobą nie w pełni sprawną. W młodości marzyłam o tym, by móc studiować. Z przyczyn technicznych i finansowych nie mogłam rozpocząć studiów, które zgodne byłyby z moimi zainteresowaniami. Będąc na początku swej ścieżki edukacyjnej byłam zarazem „w tyle" za nowoczesnością, gdyż mieszkam na wsi i siłą rzeczy dostęp do technologii informacyjnej nie był jeszcze taki powszechny jak dzisiaj.
Myślę, że nadejdą czasy, gdy e-learning zastąpi tradycyjny system nauki. Jednak są i będą tego zarówno plusy jak i minusy. Minusem niewątpliwie jest spłycenie kontaktów międzyludzkich - będzie łatwiej, szybciej, ale czy jakoś relacji będzie wysoka? Już teraz łatwiej o indeks i tytuł, ale czy jakościowo każdy student to cenny nabytek? Jeśli mówić o zaletach to - swoboda, indywidualny charakter zajęć , oszczędność czasu (brak dojazdów do miejsca nauki), likwidacja barier społecznych, architektonicznych, terytorialnych, socjologicznych i szeregu innych.
Tradycyjnego systemu nauki, jaki wciąż reprezentuje większość uczelni, nie zastąpi się z dnia na dzień, gdyż nadal cenione i oblegane są uczelnie, które funkcjonują od wieków, a ukończenie ich otwiera niejednemu drogę do kariery. Mało tego, one także idą z duchem czasu i wprowadzają innowacje, dają możliwość wyboru, nie eliminując przy tym sprawdzonych form nauki. Rozwoju technologii informacyjnej nie unikniemy, ale wielki znak zapytania postawiłabym przy pytaniu, czy zapis utrwalony w formie zdigitalizowanej przetrwa równie długo, co tradycyjna forma nauki i pamięci? Maszyna zawodzi nas zawsze w najmniej pożądanym momencie. Trzeba stale inwestować w rozwój, ale czy Polskę na to stać i czy jesteśmy na to gotowi, skoro w sprawach oświaty decyduje rząd, który jest niestabilny i nie jest w stanie podjąć jednogłośnych decyzji (przykł. nakaz wprowadzenia mundurków szkolnych i jego zniesienie na rzecz indywidualnych decyzji dyrektorów) jak też nie patrzy w tym samym kierunku. Nie powstrzymamy rozwoju e-learningu, bo pierwsze kroki już za nami a pewne operacje „z życia wzięte" zostały już skomputeryzowane, ale czy będzie to wyczyn na miarę wieków? Czy to największe osiągnięcie dopiero przed nami? Jestem pewna, że e-learning z czasem zastąpi tradycyjny system nauki. Kolejne pytanie, kiedy będziemy na to gotowi? Jeśli wprowadzać zmiany to stopniowo, ale i konsekwentnie, rewolucja nie wchodzi w grę, gdyż wciąż więcej jest pytań, niepewności i wahań, aniżeli konkretnych działań. ?
Można też spytać z przekorą - jak tradycyjna forma nauki może obronić się przed rewolucją? Odpowiedź jest prosta: oswajając wroga. Ale czy wszystkich będzie stać na naukę w systemie e-learning? Czy cena przejdzie na jakość - im wyższe opłaty, tym cenniejsze, nowocześniejsze technologie i możliwości? Czy taka forma nauki oprze się światowym zawirowaniom, kryzysom finansowym? Mam 28 lat i myślę, że musiałabym pożyć drugie tyle zanim zderzyłabym się z koniecznością, ale i przyjemnością życia w wirtualnej rzeczywistości. Od gdybania jeszcze nic się nie zrodziło, postęp idzie swoją ścieżką, a żeby można było mówić o sukcesie musi upłynąć kilka wieków na potwierdzenie skuteczności i słuszności decyzji. Na przykładzie naszych zagranicznych sąsiadów można dowiedzieć się ile przeszkód trzeba wpierw pokonać, z iloma niedociągnięciami się zmierzyć? Ile pracy i determinacji w to włożyć?
Na zakończenie mam jedno życzenie: abyśmy nie kierowali się rynkiem zagranicznym, tylko działali wg naszych, krajowych realiów. Niegdyś budowa kolei była postrzegana jako dzieło diabła, a teraz jest jednym z wielu środków transportu i wcale nie najbardziej pożądanym? Dlatego przeciwna jestem wszelkim oporom wobec e-learningu. Trzeba iść z duchem czasu, oswajać się z tą innowacją, ale małymi kroczkami - od świadomości, po konieczność, do czynów.
Małgorzata Bsowska