UTIU - studia tylko dla ambitnych

UTIU - studia tylko dla ambitnych

Prof. dr hab. Wojciech Pomykało (fot. materiały prasowe) 
Rozmowa z prof. dr. hab. Wojciechem Pomykało - prezesem Fundacji Innowacja, dzięki której Polacy mogą studiować na Międzynarodowym Uniwersytecie Telematycznym UNINETTUNO (UTIU).
Izabela Smolińska, Wprost.pl: Skąd pomysł na zorganizowanie studiów przez internet?

Ten system kształcenia, przy udziale Internetu i telewizji robi gigantyczną karierę we wszystkich krajach świata. Na podstawie porozumienia z uniwersytetem włoskim zbudowaliśmy centrum stwarzające studentom możliwość kształcenia na miejscu na poziomie międzynarodowym.

W czym takie rozwiązanie jest lepsze od tradycyjnego sposobu kształcenia?

Podstawowa różnica polega na tym, że to co było dostępne dla wąskich elit - wybitni profesorowie - jest dzisiaj dostępne dla mas. Kiedyś uniwersytety dostępne były tylko dla wąskiej grupy. Dzisiaj wykształcenie zdobywa kilkanaście-kilkadziesiąt proc. ludzi danego rocznika, ale elitarność pozostała w tym sensie, że najwybitniejsi profesorowie są dostępni tylko w kręgu kilku uczelni o renomie światowej, takich jak m.in. Harvard, Oxford czy Yale. Nagle powstała myśl, że jeden wybitny profesor może oddziaływać nie na setki, a na miliony. To pierwsza zaleta internetowego systemu. Druga polega na tym, że można kształcić się w dowolnym wybranym przez siebie czasie. Nie ruszając się z domu, ma się dostęp do wykładów i literatury po każdym wykładzie. Ma się ten luksus, że nigdzie się nie dojeżdża. Ten system kształcenia otwiera również studentom możliwość bycia pod indywidualną opieką. Każda 20-osobowa grupa ma swojego tutora. Polska się jeszcze takiego kształcenia nie dopracowała, bo jego początki zniszczyła konserwatywna elita.

Chcecie państwo przenieść elitarność na warunki polskie?

Tak. Chcemy, żeby ten poziom kształcenia, obecny na całym świecie, był dostępny też w Polsce. Elitarność ma zostać w zakresie jakości kształcenia, ale nie w zakresie dostępności.

A czy takie egalitaryzowanie edukacji, nie stoi w sprzeczności z elitarnością? Kojarzy się ona przecież m.in. z tym, że jest dostępna tylko dla nielicznych, że jest ekskluzywna.

Tylko że elitarność bardzo często oparta jest jedynie na tym, że ktoś ma pieniądze. W tym systemie można się natomiast kształcić nie koniecznie ponosząc ogromne koszty.

Ale system, który państwo proponujecie, również jest płatny…

Tak, ale w kształceniu trzeba płacić w elitarnej szkole bardzo wysokie czesne. Do tego dochodzą dojazdy, koszty utrzymania, materiały. U nas wszystko jest przygotowane: sala, komputery, telebim. Jakość jest elitarna, a dostępność powszechna. Dodatkowo roczne czesne jest u nas rozbite na dwie raty. To są ceny porównywalne do tych, jakie trzeba zapłacić w najlepszych polskich szkołach informatycznych.

W tej chwili w ofercie są dwa kierunki inżynieria technologii informacyjno-komunikacyjnych" oraz roczne studia podyplomowe z zakresu prawa i polityk europejskich. Planujecie poszerzyć asortyment możliwości?

Tak. Międzynarodowy Uniwersytet Telematyczny UNINETTUNO we Włoszech ma kilkanaście kierunków. W zależności od tego, na co będzie zapotrzebowanie, będziemy wprowadzać kolejne opcje. Dwa pierwsze kierunki zostały wybrane ze względu na to, jakie stwarzają możliwości na rynku pracy. Są to studia trudne, wymagające, w przypadku studiów informatycznych dobrego przygotowania matematycznego i dobrego poziomu języka angielskiego. W informatyce jest to o tyle prostsze, że język techniczny jest stosunkowo łatwy do opanowania. Większy problem jest w przypadku języka prawniczego, ponieważ w każdym kraju język prawniczy posługuje się odmienną terminologią. Przygotowaliśmy tu kilka rozwiązań. Po pierwsze tłumaczymy wykłady. Dzięki temu, student oglądający wykład prawniczy w Internecie posiada pełny dostęp do wykładu w języku polskim. Ucząc się przekazanego materiału, jednocześnie uczy się angielskiego języka prawniczego.

Wykłady to jedno. A jak taki student radzi sobie podczas zajęć grupowych, kiedy musi dyskutować z innymi studentami, orientować się w przebiegu zajęć?

To już wymaga od niego pracy i znajomości języka angielskiego. Po to właśnie wprowadzamy napisy pod wykładami prawniczymi - żeby stworzyć możliwość „podciągnięcia się”. O ile w informatyce trzeba nauczyć się głównie wiedzy, o tyle w prawie trzeba nauczyć się posługiwać fachową terminologią. To jest bardzo istotne, zwłaszcza że w Polsce specjalistów od prawa UE jest ograniczona ilość.

Sądzicie państwo, że wasz system kształcenia jest w stanie zaoferować więcej, niż katedry prawa na czołowych polskich uniwersytetach?

Oczywiście. Żaden profesor prawa w Polsce nie jest w stanie poprowadzić takich wykładów, jakie oferuje nasz program, bo jeżeli np. staje do wykładu prof. Prodi, były premier Włoch, były Przewodniczący Komisji Europejskiej, to opowiada on o rzeczach, które nigdzie nie są opisane, ponieważ mówi o własnych doświadczeniach, o tym jak współtworzył UE. Podobnie sprawa się ma z premierem Mario Montim, byłym komisarzem UE, obecnym premierem Włoch. Polscy profesorowie posługują się wiedzą „z drugiej ręki” o tych sprawach.

Państwo możecie się pochwalić plejadą znanych nazwisk i gwiazd wśród wykładowców. Czy ich zadaniem jest przyciągnięcie studentów? To takie działanie marketingowe?

W pewnym sensie też, ale te wykłady włoskich profesorów, to zupełnie inna jakość kształcenia, to inne wkłady niż te, których studenci mogą słuchać w polskich uczelniach.

Od początku wiedział pan, że będzie współpracować z uniwersytetem z Rzymu, czy też najpierw pojawił się sam pomysł studiów a dopiero potem szkoła włoska?

To od początku były Włochy. Włosi mnie znali i to oni przyszli do mnie z pomysłem, że skoro w Polsce taki system kształcenia nie istnieje, może można by go było stworzyć fragmentarycznie, na podstawie ich oferty. Zaproponowali mi, żebym to poprowadził, dali program. Ja się z tą ofertą zapoznałem i ją przyjąłem. Wielu profesorów w Polsce jest przeciwnych takim studiom, ale to jest system, przed którym nie da się uciec.

A czy to już jest ten właściwy moment, w którym ten system się przyjmie? Czy już teraz jest na niego miejsce w Polsce?

Te studia przyjmą się w Polsce tylko wtedy, jeśli młody człowiek nie będzie słuchał fałszywych opinii konserwatystów i będzie wykazywał rzeczywistą troskę o własne interesy, która przejawi się w podjęciu i zrealizowaniu takich studiów, które dadzą mu swobodne warunki pracy w Polsce i na świecie.

Odejście od wieloletniej tradycji i utartego sposobu studiowania to droga do podwyższenia poziomu?

Poziom nie zależy od rodzaju studiów, tylko profesorów, materiałów, konstrukcji programowych. Oferowane studia są studiami dla ambitnych, dla tych, którzy rozumieją że potrzebna jest im gwarantowana praca. Te studia dają im „murowaną” szansę pracy.

A jak przebiega proces samej rekrutacji? Jakie warunki trzeba spełnić?

Starając się o miejsce na studiach podyplomowych, trzeba mieć dowolne studia wyższe. Na studia pierwszego stopnia potrzebna jest matura.

Są jakieś limity przyjęć?

Można kształcić dowolną liczbę osób. Liczy się to, że są kandydaci, dobrzy profesorowie, dobry program i wymagania. W dzisiejszych czasach UE ma inaczej liczoną jakość kształcenia. Dzisiaj nie liczy się liczba godzin wysiedzianych na uczelni, ale los absolwentów. A absolwenci, których kształci nasz system, lepiej sobie po studiach radzą, ponieważ w czasie nauki ćwiczą samodzielność, uczą się radzić sobie sami, uczą się warunków rynku. To są studia dla odważnych, ambitnych i chętnych, nie dla tych, których trzeba prowadzić za rękę bo oni, nawet jeżeli skończą studia z doskonałymi wynikami, mają jedną wadę – nie mają potem pracy.

Czyli, poza edukowaniem, głównym celem programu jest wykształcenie u absolwentów zdolności radzenia sobie na rynku pracy? Sukces mierzony jest poprzez rynek?

Tylko i wyłącznie. Dzisiaj na świecie jest tylko jedno kryterium: co się dzieje z absolwentem po studiach. Jeśli nie radzi sobie po studiach, znaczy że uczelnia się nie sprawdza, niezależnie od tego, jakimi dobrami, sprzętami, techniką i kadrą dysponuje. Nasz system popycha studentów do tego, żeby działali sami. Najważniejszym problemem człowieka XXI wieku jest samodzielność, którą zabijają rozmaite czynniki zewnętrzne. Bez samodzielności, człowiek nie będzie się skutecznie kształcić. W tradycyjnym systemie studentowi wlewa się do głowy naukę. Okres jego samodzielności zaczyna się dopiero wtedy, kiedy skończy naukę. U nas samodzielność zaczyna się razem z pierwszym wykładem.

Nie widzi pan żadnych pozytywów w tradycyjnym systemie kształcenia?

Okres, kiedy profesor uczył ucznia w indywidualnym systemie dawno upadł. Kilkadziesiąt lat wykładałem na różnych uczelniach. Niech nikt mi nie opowiada, że pracuje indywidualnie ze studentami. Na wykłady przychodzi kilkuset studentów. Pytania po wykładach to rzadkość. System studiów to machina. Tu nie ma dużej różnicy, z tym, co jest w naszej ofercie. U nas, co więcej, student poznaje świat, bo ma kontakty z tutorem, ze studentami z grupy. Ten system obliczony jest na studentów, którzy wiedzą, czego chcą.

Jeżeli system się sprawdzi, planujecie państwo otwieranie swoich placówek w innych miastach?

Jeśli znajdą się chętni, 20-30 studentów, dla nas nie będzie żadnego problemu, żeby podłączyć ich do systemu i przez nas, via Rzym, będą mogli odbywać zajęcia, mieszkając chociażby przykładowo, w Gorzowie Wielkopolskim.

A skoncentrujecie się państwo na współpracy z Rzymem czy będziecie też poszerzać projekt o inne uczelnie?

Trzeba skoncentrować się na jednym uniwersytecie. UTIU, chociaż nie największy, jest bardzo wyspecjalizowany, bardzo zaawansowany technologicznie. Chcemy rozwijać współpracę z tym uniwersytetem. Natomiast nie wykluczamy, że będziemy pomagać organizować system nauczania przez Internet poza Polską: na Ukrainie, w Rosji, ostatnio nawet pojawiła się propozycja z kraju byłych Azjatyckich Republik Radzieckich, bo rozwojem takiego systemu zainteresowany jest tamtejszy prezydent. Być może nawet niedługo tam pojadę. Realizacja programu tam, na miejscu, byłoby ogromnym sukcesem, bo kraj jest bardzo zacofany edukacyjnie. Nie jest prawdopodobne, że paruset znaczących profesorów ze świata pojedzie tam uczyć studentów, czy że poziom studentów podniesie się na tyle, żeby mogli uczyć się za granicą. W naszym systemie wszystko jest możliwe. Można uzupełnić wykształcenie i podjąć się studiowania. Bardzo bym chciał, żeby za naszym pośrednictwem rozwinęła się w krajach wschodnich Europy i w byłych Azjatyckich Republikach Radzieckich, bo to jest dla nas szansa i niesamowicie ciekawe doświadczenie, ale skupiamy się na Polsce i to jest dla nas priorytetem.

Jaką rangę ma włoski uniwersytet z którym organizuje pan wspólne kształcenie?

Jest to jeden z najbardziej znaczących uniwersytetów włoskich. W innym uniwersytecie nie mieliby wykładów prof. Prodi i prof. Monti - obaj czołowi uczeni i politycy nie tylko Włoch ale całej Unii Europejskiej. Mieści się on w Rzymie na centralnej ulicy Vittorio Emanuele II, niedaleko urzędu prezydenta i Rady Ministrów Włoch. Studia w zakresie informatyki prowadzi razem z politechniką w Turynie posiadającą dobrą pozycję na światowym rynku kształcącym informatyków, wręcz znajdującą się w jej czołówce. Dyplom inżynierski w zakresie informatyki tej uczelni otwiera szansę pracy w dowolnym miejscu na świecie.

Rektorat uniwersytetu domagał się od nas abyśmy jego Centrum w Warszawie też usytuowali w prestiżowym miejscu. Było to warunkiem zgody na uruchomienie takiego Centrum. Centrum mieści się na Krakowskim Przedmieściu 79 naprzeciw kościoła Św. Anny obok Zamku Królewskiego.

Program rusza w tym roku. Jak szybko spodziewa się pan efektów?

Mam nadzieję, że szybko. Młodzi ludzie, pracujący i nie tylko, znają zalety Internetu i przyjmą ofertę uczelni zagranicznej.

To bardzo nowatorskie spojrzenie na studia. Z jaką reakcją spotkał się pański pomysł w środowisku akademickim?

W Polsce działa kompleks konserwatywny, będący radykalnym przeciwnikiem kształcenia, które proponuję. To ma swój podtekst, bo proponuję konkurencyjny, lepszy od tradycyjnego, układ. Tu nikt nie mówi ile czasu należy poświęcić na uczenie się. Jedna osoba może tylko raz wysłuchać wykładu, inna słucha go kilkakrotnie. Liczy się końcowy efekt.

Podchodzi pan do tego programu z punktu widzenia biznesu i rynku?

To jest też bardzo dobry system na drugi kierunek studiów, Z miłości i pasji można np. ukończyć archeologię, ale trudno znaleźć po niej pracę. Z rozsądku można skończyć studia informatyczne u nas. To świetna oferta dla anglistów – nie koniecznie każdy chce zostać nauczycielem. Znając język i mając zawód, nie trzeba bać się o to, że nie znajdzie się pracy.

Czyli te studia przede wszystkim dokształcają?

Mogą dokształcać, mogą kształcić. Mogą też oferować przekierunkowanie się. Ten system oferuje również możliwość zmiany wykształcenia i zainteresowań w każdym momencie życia, również wtedy, kiedy mamy już inne zobowiązania. Tu samemu administruje się czasem, który jest niezwykle cenny, Można tak ułożyć studia, żeby pogodzić je z innymi zobowiązaniami, z pracą. Potrzebna jest jedynie samodyscyplina. Udostępniamy studentom możliwości, które daje uniwersytet w Rzymie, biorąc na siebie ciężar administracyjny i organizacyjny. Stworzyliśmy centrum, wspomagające kształcenie się we Włoszech. Uniwersytet włoski jest pierwszą uczelnią, która stworzyła taką możliwość bezpośrednio dla Polek i Polaków. Polski student, nie wyjeżdżając z kraju, może zdobyć dyplom zagranicznego uniwersytetu. Nie mamy ani filii ani zagranicznego wydziału, profesorowie nie przyjeżdżają do nas na sesje. Wszystko odbywa się za pośrednictwem Internetu. To jest ogromna zaleta oferowanego przez nas systemu.

Innymi słowy wprowadzacie państwo innowację na polski rynek edukacyjny?

W pewnym sensie tak. Zainteresowani mogą zapoznać się ze szczegółami na stronie

www.edukacjawlosko-unijna.pl.