Nauka kosztuje. W moim przypadku kosztem były poparzone dłonie. Gdy jako dziecko odkręciłem kurek z wodą u znajomego rodziców, gorąca woda sparzyła mi palce. Jak to możliwe, że woda w domu może być tak gorąca? – myślałem. Teraz już wiem – znajomy do pozyskiwania ciepła używał starego pieca gazowego, w którym mógł ustalić temperaturę ciepłej wody. Natomiast ja w swoim domu miałem wodę gorącą, ale nigdy nie parzącą. Mój blok nie miał własnego pieca, bo był podpięty pod rury z elektrociepłowni, które grzały wodę. W odróżnieniu od zwykłej ciepłowni czy kotłowni specjalizującej się tylko w produkcji ciepła elektrociepłownia – jak sama nazwa wskazuje – produkuje równocześnie energię cieplną oraz elektryczną. Jednoczesne wytwarzanie energii elektrycznej i ciepła użytkowego nazywane kogeneracją jest bardzo wydajne. Polega na tym, że w jednym procesie technologicznym oprócz energii elektrycznej powstaje także ciepło nagrzewające wodę.
W Unii Europejskiej promuje się wykorzystywanie kogeneracji. W tym procesie energia pierwotna jest efektywniej wykorzystywana, a przez to produkowana energia elektryczna i ciepło użytkowe są tańsze, mniejsza też jest emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Dlatego właśnie Ministerstwo Gospodarki do końca pierwszego kwartału 2015 r. wspiera kosztowne polskie inwestycje dążące do popularyzacji tego procesu wytwarzania ciepła m.in. przez przekształcenie istniejących ciepłowni w elektrociepłownie. Polska to jednak nie Islandia, gdzie prawie 100 proc. ciepła produkują elektrociepłownie. Połowa Polaków produkuje ciepło dla siebie, na przykład w piecach gazowych, lub pobiera je z lokalnych źródeł.
Pozostałe 50 proc. z nas pobiera ciepło ze starych, sprawdzonych scentralizowanych systemów ciepłowniczych. W Unii Europejskiej tylko na Łotwie, w Danii, na Litwie i w Estonii większy odsetek obywateli korzysta z ciepła sieciowego niż wPolsce. Niezależnie od tego, skąd czerpiemy energię cieplną, możemy i powinniśmy ją oszczędzać.
Jak oszczędzać ciepło?
To zadziwiające, jak wielu Polaków nie oszczędza energii cieplnej w swoim domu. Tymczasem robiąc to, można nie tylko zmniejszyć rachunki i zadbać o środowisko, ale przede wszystkim o własne zdrowie. Dopiero od kilkuset lat ludzie żyją w szczelnie zamkniętych pomieszczeniach, w których cyrkulacja powietrza jest słaba i w których gromadzą się kurz oraz roztocza. Ewolucyjnie jesteśmy więc nieprzystosowani do zamkniętych pomieszczeń: nasz organizm potrzebuje świeżego powietrza oraz jego odpowiedniej wilgotności, aby sprawnie funkcjonować. Niestety, w okresie zimowym często przebywamy w suchych, przegrzanych pomieszczeniach, co powoduje, że do dermatologów oraz alergologów ustawiają się kolejki.
Co w takim razie zrobić, aby oszczędzić ciepło i zapewnić optymalne warunki dla zdrowia w swoich czterech ścianach? Przede wszystkim należy utrzymywać w mieszkaniu temperaturę około 20°C w pokojach oraz około 23°C w łazience, a także odpowiednią wilgotność powietrza. – Najlepsza dla człowieka wilgotność powietrza w tych temperaturach wynosi około 55 proc. – mówi Leon Mietkowski, inżynier budownictwa. – Z tego względu lekarze często zalecają, aby w pomieszczeniach temperatura wynosiła mniej niż 20, na przykład 18-19°C, bo w tej temperaturze łatwiej o utrzymanie dobrej wilgotności powietrza. Niestety, wilgotność powietrza w wielu polskich mieszkaniach, niejednokrotnie przegrzewanych, nie przekracza 40 proc.
Sztuka wietrzenia
Aby utrzymać ciepło w domu, wcale nie trzeba odkręcać do oporu grzejników. Często wystarczy się stosować do kilku prostych zasad. Po pierwsze, zamykać drzwi w pomieszczeniach zewnętrznych budynku, np. na klatce, w pralni, co spowoduje, że straty ciepła dla całego budynku spadną. Jeśli chodzi o wietrzenie samego mieszkania, najlepiej to robić krótko, przez pięć-osiem minut, otwierając jak najszerzej okna, przy czym przed wietrzeniem przykręcamy ogrzewanie, a po skończeniu włączamy je z powrotem. – Chodzi o to, aby zachować bilans cieplny – tłumaczy Mietkowski. – Gdy wietrzymy przez uchylone okno, cyrkulacja powietrza jest słaba, a temperatura w domu się obniża. Zanim wymienimy w ten sposób całą masę powietrza w domu, mogą minąć godziny, podczas których wystygną ściany czy parkiety, które po zamknięciu okien znowu się muszą ogrzać. Natomiast w przypadku szybkiego wietrzenia stygnięcie konstrukcji nie następuje.
Podgrzewanie sąsiada
Paradoksalnie, odpowiednio nagrzane mieszkanie to rzecz także ważna podczas naszej nieobecności w domu. Gdy na zewnątrz jest zimno, to wybierając się w podróż, oczywiście powinniśmy obniżyć temperaturę w mieszkaniu, ale co najwyżej o 3-5 stopni. Dlaczego tylko tyle? – Załóżmy, że wyjeżdżamy na narty, a w domu mamy 20 stopni – mówi Mietkowski. – Wyłączamy zupełnie piec i temperatura spada po jakimś czasie do 8 stopni. A więc o 12 stopni oziębiło się nie tylko powietrze, ale także ściany, podłogi i inne elementy konstrukcji. W efekcie gdy wrócimy za jakiś czas do domu, będzie trzeba nagrzać nie tylko masy powietrza w domu, ale także mury i podłogi. A do tego celu może być potrzebna większa ilość energii cieplnej niż do utrzymania stałej temperatury w mieszkaniu podczas naszej nieobecności. Może się więc zdarzyć, że wyłączając ogrzewanie, nie zaoszczędzimy nic. Ale nie tylko zbytnie wyziębianie mieszkania jest nieopłacalne. Nie powinniśmy także mieszkania przegrzewać. Po pierwsze, ze względu na to, że nadmiernie nagrzana ściana odda ciepło albo na zewnątrz, albo – na przykład jeśli mieszkamy w bloku – do sąsiada, który może wtedy zmniejszyć ogrzewanie u siebie i zaoszczędzić na tobie pieniądze. Po drugie, zbyt intensywne nagrzanie powoduje przesuszenie powietrza. A po trzecie, jak dowiedli naukowcy, zbyt wysoka temperatura naszego pomieszczenia obniża… sprawność intelektualną człowieka. – Dla naszego zdrowia lepiej czasami jest założyć sweter, niż podkręcić grzejnik – mówi Mietkowski.
Dobry sen
Jak w takim razie optymalnie korzystać z grzejników? Standardowo zamontowany grzejnik ścienny wysyła największą falę ciepła zarówno do wnętrza, jak i w ścianę pomieszczenia. Stosunkowo prostym sposobem można jednak ukierunkować energię cieplną tak, aby służyła nam jeszcze lepiej. Wielu ekspertów poleca przede wszystkim odsłonięcie kaloryfera, to znaczy zrezygnowanie z popularnych obudów, drewnianych, lub metalowych, niestety czasem kosztem estetyki – goły kaloryfer nie w każdym pomieszczeniu sprawia miłe dla oka wrażenie. Są jednak inne sposoby. Można spróbować zamontować półkę ponad grzejnikiem, a także wykorzystać tzw. ekran zagrzejnikowy, czyli montowany na ścianie za grzejnikiem materiał termoizolacyjny pokryty aluminium. – Oba te rozwiązania pomogą sprawić, że energia cieplna będzie oddawana w pierwszej kolejności do środka pomieszczenia – mówi inż. Mietkowski.
Warto także pamiętać o tym, żeby grzejnik był odpowietrzony. Powietrze jest w końcu izolatorem – gdy do komór grzejnika wypełnianego wodą dostanie się powietrze, mogą się wytworzyć duże bąble, które zmniejszą powierzchnię grzewczą. Należy także korzystać z zaworów termostatycznych, które na szczęście są obecnie standardem w większości nowych budynków. Dzięki nim temperaturę w pomieszczeniu, w którym śpimy, można – szczególnie na noc – obniżyć do 17-18 stopni, co może korzystnie wpłynąć nie tylko na wilgotność powietrza, ale także na jakość naszego snu. Docieplić pomieszczenia można także w sposób banalny: odsłaniając szeroko zasłony na dzień – energia słoneczna w końcu też jest źródłem ciepła. I analogicznie, gdy w chłodne zimowe dni chcemy sprawić, by ciepło nie uciekało, zaleca się zasłonić okna zasłonami lub jeszcze lepiej – zewnętrznymi roletami lub okiennicami. Jeśli jednak wciąż wydaje nam się, że nasz dom traci za dużo ciepła, można się zastanowić nad przeglądem termowizyjnym mieszkania. Wezwany do termoprzeglądu ekspert za pomocą kamery termowizyjnej, czyli wizualizującej temperaturę, dokona przeglądu możliwych miejsc utraty ciepła. Dzięki termowizji można zlokalizować przebieg sieci ciepłowniczej w ścianach i podłogach budynku oraz wykryć tzw. mostki termiczne, czyli miejscowe nieszczelności w izolacji termicznej domu.
Uwięzić ciepło
Dobrym momentem na zwiększenie energooszczędności naszego domu jest remont. Skoro przez ściany ucieka aż jedna trzecia ciepła, które wprowadzamy do mieszkania, to postawienie na ich lepszą termoizolację podczas modernizacji naszego mieszkania może przynieść dobre efekty. Najlepsze rezultaty osiągniemy jednak, jeśli pomyślimy o oszczędzaniu, budując dom od podstaw i dbając o izolację fundamentów, ścian, a także odpowiedni kształt bryły domu. Dzięki temu możemy zbudować ciepłolubny dom pasywny. Podczas gdy zwykły dom potrzebuje rocznie 90-120 kWh/mkw. ciepła, na rynku pojawiają się projekty domów energooszczędnych, w których to zapotrzebowanie wynosi 70 kWh/mkw. lub mniej, a także projekty domów pasywnych, w których wynosi ono tylko 15 kWh/mkw. To co najmniej sześć razy mniej niż w wypadku zwykłego domu. Oczywiście koszty budowy takich domów są wyższe, jednak dzięki niższym kosztom utrzymania dodatkowy wydatek w porównaniu z budową zwykłego domu może się zwrócić w ciągu mniej niż dziesięciu lat. Ponadto jeśli zdecydujemy się na dom energooszczędny, możemy otrzymać 30 tys. zł zwrotu kosztów od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. ■