Zdaje się, że motyw inicjacji jest jednym z dominujących, najszerzej wykorzystywanych podczas tegorocznej edycji Netia Off Camera. Niektórzy młodzi twórcy, którzy chętnie się do niego odwołują, wydobywają pokłady świeżej energii, proponują ciekawe rozwiązania. Drudzy zaś, mimo prób i eksperymentów, przejawiają wtórność. ,,Kalifornię" jednak nie sposób właściwie sklasyfikować. Reżyserka usiłuje ,,rozprawić" się z tematem, który porusza, lecz w efekcie nie oferuje niczego innowacyjnego. Prowadzi za to po wyboistej ścieżce lepszych i gorszych momentów filmu.
Za mało by mówić, że Estela (Clara Gallo) obmyśliła precyzyjny plan. W zasadzie zawarła ze swoimi rodzicami pakt, poważną umowę, według której po uzyskaniu świadectwa ukończenia klasy, wyleci do Stanów Zjednoczonych w odwiedziny ulubionego wujka. W międzyczasie ma przynosić do domu same dobre oceny i być posłuszna. Dni spędza na dumaniu nad wakacyjnym wyjazdem oraz wzdychaniu do wiszących na ścianie kalifornijskich pocztówek. Jej troski warunkują też te prozaiczne, przyziemne sprawy – spotkania z szalonymi przyjaciółkami, a także pierwsze zauroczenie. Wątek marzenia przeplata się z miłosnym. Opiera się on na nieco banalnym, sztampowym schemacie. Na drodze nastolatki niespodziewanie pojawia się enigmatyczny JM (Caio Horowicz), nowy uczeń w szkole, ekscentryk pasjonujący się niekomercyjną muzyką – zupełnie tak, jak główna bohaterka. Wymienianie się spostrzeżeniami oraz ukochanymi płytami to pierwsza jaskółka zwiastująca ewolucję ich relacji. Czyżby porozumienie dusz? Marina Person niezbyt rozważnie wprowadza figurę ,,tego drugiego", który także obecny w życiu Esteli walczy o jej względy. Sytuacja uczuciowego trójkąta stawia przed protagonistką sztuczną konieczność dokonania wyboru. Niewiele w tym zamyśle oryginalności.
Innym, zaledwie zarysowanym, tylko unaocznionym aspektem w ,,Kalifornii”, jest problem AIDS – w latach 80. wyjątkowo dotykający. Przełomowym zdarzeniem komplikującym zamiary dziewczyny jest wieść o postępującej chorobie wujka. Wtedy również zaczyna do niej docierać świadomość pewnej naiwności w podporządkowaniu absolutnie wszystkiego życzeniu, które możliwe, że nigdy się już nie urzeczywistni. Zawód związany z tym, że będący na wyciągnięcie ręki pożądany świat w ułamku sekundy potrafi się tak znacząco oddalić, boli najbardziej. Carlos (Caio Blat), zamiast stać się gospodarzem, przewodnikiem siostrzenicy po atrakcyjnych miejscach w Ameryce, sam okazuje się gościem w brazylijskim domu, żałosnym, bezwolnym i zdanym na opiekę najbliższych. Niestety, potencjał w płaszczyźnie tak angażującej społecznie potrakowany został dość pobieżnie.
Przyjaźń międzypokoleniową Esteli i Carlosa świetnie się śledzi, dobrze obserwuje. To ona w finalnym wrażeniu broni film, z którego można byłoby wydobyć więcej. Nić porozumienia tego duetu daje się dostrzec od początku trwania seansu aż (konsekwentnie) do jego końca. I choć zabrakło uzupełnień, chociaż nie wystarczyło komentarzy, ,,Kalifornia”, dzięki temu jest godna uwagi oraz polecenia.
Ocena: 6/10
Autor: Urszula Obstarczyk