Kiedy rodzina zjeżdża się do jednego domu, aby świętować nietypowe święto, różnorodne charaktery zetrą się ze sobą, dawne brudy i wzajemne animozje wyjdą na światło dzienne, a niespodziewane pojawienie się nieproszonych gości jeszcze mocniej skomplikuje całą sytuację.
Film poprowadzony jest w bardzo ciekawy sposób, zarówno ze strony narracyjnej, jak i technicznej. Sposób przedstawienia zdarzeń sprawia, że przez większość seansu bawimy się w detektywa, próbując rozwikłać skomplikowany splot zależności między poszczególnymi gośćmi. Próbujemy rozsupłać swoisty węzeł kto jest kim dla kogo. Dawkowanie widzom informacji sprawia, że kolejne rozmowy bohaterów ogląda się z większym zainteresowaniem, bo staramy się zrozumieć dlaczego słowa tych konkretnych osób są taką solą w oku innych. Praca kamery natomiast pięknie ogrywa niewielką przestrzeń mieszkania. Stawiając ją stateczną w poszczególnych jego kątach i zmieniając te ustawienia mniej więcej co kwadrans, podgląda życie bohaterów z różnej odległości. Kilkukrotne obroty kamery, które mają podążać za akcją, sprawiają zaś wrażenie, jakbyśmy byli jednym z (niezauważonych) nieproszonych gości w mieszkaniu, którzy kierują swoją uwagę na nowe, ciekawsze sytuacje.
Dodając do tego niemal rzeczywisty czas trwania obrazu, portret rodzinnych relacji, wzajemnych przekomarzań, sporów, troski, ciepła, animozji, małych żarcików, czy dyskusji na tematy polityczne i nie tylko, jest tak wyrazisty i bliski rzeczywistości, że może stać się bliski każdemu widzowi. W tym zresztą tkwi siła obrazu Puiego. Śmiejemy się z absurdów przedstawionych sytuacji wraz z bohaterem, próbując nie tylko zrozumieć zarzewia niektórych konfliktów, co i narysować na ich podstawie pełny portret nie tylko rodziny, ale i całego społeczeństwa, w którym ona żyje. A choć film trwa blisko trzy godziny, wielokrotnie rozwlekając swoje wydarzenia do granic możliwości (w zasadzie jednak naśladując raczej tempo prawdziwego życia, bez cięć, co w kinie rzadko wypada dobrze), to portret osób dramatu jest tak wiarygodny, tak wyrazisty, że jednak, mimo wszystko, dobrze się to ogląda, chcąc poznawać kolejne rzeczy na temat bohaterów. Wielką zasługą było w tym niezdradzanie widzowi kto jest kim od samego początku, tylko organiczne wyłuskiwanie tych informacji w trakcie trwania seansu.
„Sieranevada” w burzliwych dyskusjach bohaterów porusza wiele spornych kwestii, ukazując różnorodne postawy. Wielokrotnie z ekranu padną celne spostrzeżenia, czy interesujące zdania, które dają człowiekowi do myślenia. Jednym z nich jest ciekawa uwaga bohatera do swojej żony: „wiem, że ty wiesz, kiedy tobie kłamię”.
Nie jest to film, który wywoła długie dyskusje, jednak nie sposób odmówić mu wiarygodnego oddania skomplikowanych relacji rodzinnych.