Kilkuletnia Moonee (Brooklynn Prince) chyba od zawsze mieszkała z matką (Bria Vinaite) na terenie obiektu. Kobieta ima się różnorodnych sposobów zarobku, by utrzymać swój dom-pokój, a w tym czasie córka eksploruje z przyjaciółmi okolicę.
Sean Baker ma niezwykłe wyczucie w portretowaniu osób, które zdają się żyć gdzieś na tzw. „marginesie społecznym”. Przyglądając się pewnej dzielnicy Los Angeles w „Mandarynce” ukazał burzliwą oraz pełną pasji relację transseksualnych prostytutek. Teraz, przenosząc się na Florydę i pokazując okolice Disneylandu w Orlando, unaocznia, że tuż obok jednej z największych atrakcji turystycznych regionu, ludzie potrafią żyć w biedzie, licząc pieniądze z dnia na dzień.
Baker tak dobrze opisuje ten świat, że współodczuwamy bolączki bohaterów, rozumiemy ich punkt widzenia i kibicujemy im w ich poczynaniach. Wspaniałe wyczucie charakteru postaci widać już od pierwszej sceny. Reżyser potrafi zaprzęgnąć cały arsenał filmowych sztuczek, by w jak najlepszy sposób przekazać swoje myśli. „The Florida Project” rozpoczyna się więc sekwencją, w której młody chłopiec biegnie po betonie w stronę dużego, pstrokato fioletowego budynku, drąc się w niebogłosy. Następuje cięcie i naszym oczom ukazuje się dwójka dzieci, siedzących na podłodze, którzy ze spokojem odkrzykują. Baker kilkakrotnie przeplata obydwie perspektywy - statyczną i dynamiczną, by w ten wyjątkowo wyrazisty wizualny sposób ukazać stany emocjonalne swoich bohaterów. Dzięki pracy kamery i montażowi od razu zaraża nas emocjami, które przeżywają mali protagoniści.
Baker wielokrotnie pozwala widzowi patrzeć na świat z perspektywy dziecka, dzięki czemu wiele z dość typowych wydarzeń nabiera dodatkowego kolorytu i przykuwa do ekranu. Wiele sekwencji pozwala nam ujrzeć, że radość i szczęście można odnaleźć w najmniejszych nawet rzeczach. Jest taka scena, w której wszyscy mieszkańcy budynku idą obejrzeć z bliska pożar niedalekiego domostwa, bo „to lepsze niż telewizja”. Bohaterka nawet robi zdjęcie swojej córce na tle ognia, tak wielkim jest to wydarzeniem. Reżyser wielokrotnie wyłapuje podobne momenty i tworzy z nich perełki - sceny, które silnie rezonują i zostają w głowie. Jego opowieść, składając się właśnie z takich momentów, intryguje i wciąga.
Film jest świetnie zagrany. Debiutujący młodzi aktorzy emanują z ekranu niewymuszoną i zaraźliwą energią, a aktorski weteran, Willem Defoe, (który zapragnął pracować z Bakerem po seansie „Mandarynki”), pokazuje niespotykaną dotąd twarz. Jako opanowany i pełen ogłady menadżer obiektu, pokazuje ogromną, niemal ojcowską troskę swojego bohatera, przeplatając ją z bardziej stanowczymi i temperamentnymi momentami.
„The Florida Project” urzeka podejściem do tematu. Eksplorując różne oblicza relacji matki i córki, więzi z miejscem, czy zderzeniem z szarą codziennością, reżyser potrafi także wyłapać humorystyczne momenty w dość smutnej rzeczywistości, którą portretuje. W takim miejscu mieszkaliby bohaterowie „American Honey”, gdyby zajechali na Florydę.
Ocena: 7/10
Czytaj też:
Byłoby kłamstwem, gdybyśmy nie pokazali tej historii – rozmowa z Seanem Bakerem