Film, bazujący na książce "Un an apres" autorstwa Wiazemsky, podzielony jest na dziewięć rozdziałów i epilog, w których reżyser przybliża poszczególne momenty życia dwójki bohaterów, od momentu nakręcenia "Chinki". "Takie jest życie na Redoutable" to natomiast fraza, która powraca niczym mantra. Zaczerpnięta z reportażu radiowego, na temat misji łodzi podwodnej o tej nazwie, której słuchają bohaterowie w jednej z początkowych scen, stanie się wariacją na temat powiedzenia "C'est la vie!" (Takie jest życie). Padnie za każdym razem jako celna uwaga odpowiadająca sytuacji, w jakiej znajdą się bohaterowie.
Hazanavicius, przyglądając się życiu bohatera w przededniu założenia grupy Dziga-Wiertow, próbuje pokazać jak zachowywał się Godard w tamtym okresie. Skupiając się na jego próbie odcięcia się od przeszłości i chęci wykorzystania swoich umeiejętności dla celów rewolucji, reżyser nie ma litości w ukazywaniu obcesowości swojego bohatera. Warto jednak zanaczyć, ze Hazanavicius wykorzystuje humor, ironię i przesadę, by zaprezentować portret człowieka, który jest wyjątkowo zapatrzony w siebie i wręcz nieznośny dla otoczenia, ale który (przynajmniej w swoich własnych oczach) ma pełne prawo taki być.
Luis Garrell w bardzo ciekawy sposób portretuje swojego bohatera. Stara się dodać mu głębi charakteru, zniuansować jego zachowanie w różnych kontekstach, aby ukazać na ekranie dlaczego reżyser na pierwszy rzut oka zdaje się być zapatrzonym w siebie narcyzem, który nie dba o innych. Garrel interesująco ilustruje manieryzmy Godarda.
"Le Redoutable" najlepsze jest w chwilach najbardziej autotematycznych. Sceny, w których bohaterowie dyskutują na temat sensu nagości w kinie, sami będąc pozbawieni ubrań, czy moment, w którym Garrel-Godard mówi, że nie jest już Godardem, a aktorem odgrywającym Godarda, ("zresztą słabym"), stanowią najlepsze fragmenty dzieła. Świetnie wypadają też momenty dyskusji na temat sensowności udziału jednego z dzieł reżysera na Festiwalu Filmowym w Cannes, gdyż istnieje obawa, że "festiwal już się skończył. Nie reprezentuje już tak dobrego poziomu jak kiedyś".
Reżyser stara się rozśmieszyć widza na wiele różnych sposobów, mieszając style i typy dowcipów. Powracającym gagiem jest chociażby kwestia gubienia przez mężczyznę swoich słynnych oprawek od okularów. Znakomita jest tez uwaga o narracji z offu. Godard zarzuca Anne: "Chciałabyś życia jak w filmie. Życie jednak tak nie działa. Nie ma głosu z offu, który mówi: „Anne kocha Jean-Luca”. To po prostu się dzieje", po której oczywiście następuje głos z offu, zdradzający: "Anne kochała Jean-Luca. Ale gadał za dużo". Ta zabawa formą to najciekawszy aspekt filmu.
"Le Redoutable" to ciekawa produkcja. Z jednej strony hołd dla twórczości reżysera, swoim wizualnym stylem nawiązujący do jego dzieł. Z drugiej – wielokrotnie stawiając go w złym świetle - zdaje się aż nadmiernie "uczłowieczać" postać Godarda - reżysera. "Godard nie jest Bogiem" rzucił Michel Hazanavicius podzas konferencji prasowej. Próbując ukazać "ludzką twarz" swojego bohatera, zdaje się jednak, że zagalopował za daleko. Z tego powodu jego dzieło, choć ciekawe, finalnie nie rezonuje tak mocno, jak powinno. Nie zostaje w głowie. Duch Godarda jest większy niż ten film!
Ocena: 6,5/10
Czytaj też:
"Redoubtable" Hazanaviciusa - spekulacje i wątpliwości