Frances jest dwudziestosiedmioletnią tancerką i życie jej się wali, gdy najlepsza przyjaciółka postanawia się od niej wyprowadzić. Jak same twierdzą zachowują się jak stara para lesbijek, które przestały uprawiać seks. Rozstanie boli niczym rozwód z miłością życia.
Tracąc ostatni łącznik ze światem beztroski zaczyna się jej konfrontacja z dorosłością. Nie przygotowana do takiej sytuacji gubi się, podobnie jak miliony jej rówieśników. „Frances Ha” jest filmem o młodych dorosłych, świeżo upieczonych absolwentach studiów, którzy bez drogowskazu nie potrafią odnaleźć się w otaczającej ich rzeczywistości. Ciągle spłukani, zastanawiają się przed wydaniem każdego dolara. Największym luksusem, na który wiedzą, że nie powinni sobie pozwolić, jest kupno paczki papierosów. Wynoszą się na szczyty kreatywności kalkulując wszystkie wydatki i planując jak przeżyć z wypłaty, która ledwo wystarczy na czynsz.
Wszyscy kiedyś byliśmy jak Frances. Pozwalaliśmy sobie na podróże, chociaż już podczas pakowania zastanawialiśmy się za co będziemy jeść do końca miesiąca. Jednak dzięki młodzieńczemu optymizmowi barwne życie nie przemienia się w marną egzystencję. Bohaterka zgrabne lawiruje między przeszkodami, mimo że każdy zastanawia się jak to możliwe.
Jedynie pozytywne myślenie pozwala jej przetrwać. Wierzy w rozwój swojej kariery. Woli łapać się prac tymczasowych, niż spokojnej pracy biurowej z, wymarzoną przez wielu, umową o pracę. Strach przed utknięciem w rozczarowującej pracy łączy się w zaskakującym sojuszu z nadzieją o lepsze jutro.
„Frances Ha” gwarantuje nam przyjemny seans. Scenariusz jest lekki, postacie autentyczne, a wsadzone w ich usta kwestie zabawne. Dopóki nie zaczniemy głębiej analizować historii będziemy się świetnie bawić. Jednak po głębszym zastanowieniu można uświadomić sobie, że jesteśmy świadkami małego dramatu. Seans staje się słodko-gorzką przyjemnością.
Gwiazda filmu, Greta Gerwig, nie gra Frances - ona nią jest. Udźwignęła ciężar roli, na którą składały się dwie kreacje. Komediowa, będąca często maską dla przerażenia i bezradności oraz dramatyczna, gdy życie zbacza z wytyczonej trasy.
Chaotycznie łączące się epizody są w rzeczywistości odzwierciedleniem życia. Brutalnie zakończone wątki są niczym zerwane znajomości, a zwroty akcji spontanicznymi decyzjami. Czarno-białe zdjęcia nasuwają na myśl beznadziejność sytuacji w jakiej znalazła się Frances. Jednak są to tylko pozory, bo malownicze zdjęcia, taniec w rytmie Davida Bowiego oraz inteligentne dialogi pokazują, że życie jest w rzeczywistości pełne małych radości.
„Frances Ha” to film o podróży. O podróży po nieznanych wodach. Twórcy dają nam pocieszenie – mimo iż będzie to niebezpieczna wyprawa, to ukształtuje ona nasz charakter. Docierając do celu będziemy innymi osobami, które, uzbrojone w bagaż doświadczeń, z nostalgią będą wspominać ten magiczny okres.
8/10 <3