Na zegarze odliczającym czas pozostały do rozpoczęcia 70 edycji festiwalu w Cannes mijają ostatnie dni. W jury pod przewodnictwem Pedro Almodóvara zasiądą m.in. Park Chan-wook, Will Smith i Paolo Sorrentino. Konkursową listę współtworzy rzadko kiedy spotykana konstelacja nazwisk: Coppola, Haneke, Lanthimos, Łoźnica, Ozon... Należy do niej także Michel Hazanavicius, którego Artysta (2011) przed kilkoma laty święcił triumfy zdobywając na festiwalach nieprawdopodobną ilość nagród, w tym Oscara za najlepszy film i Złotą Palmę dla głównego aktora (Jean Dujardin). Jego nowe dzieło, "Redoubtable" (2017) oparte o autobiografię Anne Wiazemsky pt. "Un an après" opowiada o wycinku z życia jednego z czołowych przedstawicieli francuskiej Nowej Fali, Jeana-Luca Godarda. W filmie, którego akcja toczy się w burzliwym końcu lat '60 główne role zagrali Stacy Martin (Wiazemsky), Bérénice Bejo i Louis Garrel (Godard).
Na tę chwilę o filmie Hazanaviciusa wiadomo tyle, ile da się wywnioskować z dwóch zwiastunów i garści informacji udostępnionych przez twórców. W swoim centrum dzieło umieszcza związek Godarda i Wiazemsky, którzy "szczęśliwi, atrakcyjni, zakochani" (zaczerpnięte z opisu IndieWire) pracują wspólnie nad "Chinką" (1967), aby następnie zmierzyć się z dramatycznymi wydarzeniami Maja '68. Jest to burzliwy okres, w którym już dojrzała i ciesząca się powszechnym uznaniem twórczość reżysera ulega nagłej przemianie. Po "Chince" Godard zaczyna realizować polityczne ("walczące") filmy w Grupie Dziga Wiertow, kolektywie założonym razem z Jeanem-Pierrem Gorinem, który wkrótce okazuje się być martwym punktem w jego karierze, o czym świadczyć może fakt, że większość dzieł z tego okresu nie jest znana nikomu poza wąskim gronem specjalistów. We wspomnianych zwiastunach filmu Hazanaviciusa ciężko jednak znaleźć przejawy toczącego się w życiu reżysera dramatu. Czy to celowa strategia, dzięki której "Redoubtable" ma być dla widza jeszcze większym zaskoczeniem? Pewne jest to, że reżyser będzie w swoim nowym filmie balansował między komedią i dramatem, hołdem i parodią.
"Redoubtable" jest drugim dziełem Hazanaviciusa odsłaniającym przestrzeń zakulisową filmowego świata. Jego poprzednikiem jest wcześniej wspominany "Artysta" opowiadający o kryzysie popularnego w czasach kina niemego aktora granego przez Jeana Dujardina (będącego splotem odwołań do rzeczywistych postaci m.in. Rudolfa Valentino, Douglasa Fairbanksa i Johna
Gilberta), który boryka się z przemianami spowodowanymi przełomem dźwiękowym. Zdecydowanie według mnie przeceniony i z wielu powodów nieudany film przepełniony sentymentalizmem jest kolejną wariacją na temat artysty niepotrafiącego odnaleźć się w nowej rzeczywistości, który zostaje zepchnięty na margines świata sztuki. Znacznie lepiej tę historię opowiedziano na przykład w "Bulwarze Zachodzącego Słońca" (1950), "Deszczowej piosence" (1952) czy "Ed Woodzie" (1994), z których Hazanavicius miejscami zupełnie bez wyczucia czerpał inspirację. Nie chodzi tu jednak o krytykowanie filmu sprzed kilku lat, ale o zastanowienie się nad związkiem łączącym go z "Redoubtable". Uważam, że dzieła te nie tylko są podobne pod względem tematycznym, ale że poprzez przywoływanie postaci Godarda wchodzą one ze sobą w bezpośredni dialog.
Co powszechnie wiadome, fragment, w którym producent (John Goodman) prezentuje George'owi Valentinowi nowy wynalazek zarówno pod względem swojej formy jak i treści łudząco przypomina scenę projekcji z początku Pogardy (1963) Godarda. Tam, będący uosobieniem wszystkich grzechów kina producent (Jack Palance) buntował się przeciwko wizji reżysera granego przez Fritza Langa reprezentującego dziedzictwo kulturowe starożytnej Grecji. Tutaj natomiast,
gwiazdor, przedstawiciel odchodzącego do przeszłości świata wyraża swój sprzeciw wobec idei kina dźwiękowego. Oprócz przytoczonej sceny film Hazanaviciusa nawiązuje do "Pogardy" m.in. poprzez pojawiające się w scenografii reprodukcje starogreckich rzeźb.
"Pogarda" to jednak nie jedyny film Godarda, do którego nawiązuje "Artysta". Wyraźnym punktem odniesienia dla filmu Hazanaviciusa pozostaje również "Wszystko w porządku" (1972), którego temat jakim są wydarzenia Maja '68 łączy go z kolei z "Redoubtable". Powtarzane kilkakrotnie ujęcie, w którym Valentin jako reżyser wypisuje czeki na pokrycie kosztów związanych z produkcją własnego filmu stanowi nawiązanie do słynnej sekwencji otwierającej film Godarda. Wyraźnym odwołaniem jest również scena spotkania głównego bohatera z Peppy (Bérénice Bejo) na klatce schodowej sfotografowanej od zewnątrz analogicznie do okupowanej przez strajkujących robotników fabryki w "Tout va bien". W tym przypadku mamy jednak do czynienia wyłącznie z paralelą formalną, co może oznaczać, że odniesienia te funkcjonują wyłącznie jako przejaw zainteresowań reżysera lub zapowiedź jego przyszłego filmu. Można
jednak sformułować odważniejszą tezę, że za pomocą tych odniesień reżyser dąży do przypisania tytułowego miana artysty Godardowi. Czy spod fasady jaką jest Valentin nie wygląda chwilami Jeannot? Czy sprzeciwiający się technologicznej nowince aktor, który całym sercem jest przy kinie niemym nie przypomina Godarda uważającego wynalazek filmu dźwiękowego za pierwszy krok na drodze do upadku filmowego medium? Decyzja o realizacji "Redoubtable" stawia "Artystę" w zupełnie nowym światłe, sprawiając, że taka teza staje się możliwa do obronienia.
W swoich filmach z lat '80, do których należą m.in. "Imię: Carmen" (1983), "Uważaj z prawej" (1987) i "Król Lear" (1987) Jean-Luc Godard zwykle unikający występowania po drugiej stronie kamery (poza wystąpieniami typu cameo np. w "Do utraty tchu" (1960) czy "Żołnierzyku" (1963)) przyjął rolę aktora. Szaleńcy i idioci, w których wcielił się reżyser w przytoczonych dziełach na różne sposoby odsyłały widza do jego biografii stając się narzędziami autorskiej autorefleksji. W "Imię: Carmen" (1983) do Godarda grającego rolę wujka Jeana, izolującego się od prawdziwego świata przez przedłużanie w nieskończoność własnego pobytu w szpitalu, przybywa krewna, która stara się go zaangażować w realizację bliżej nieokreślonego filmu. Propozycja ta okazuje się jednak tylko próbą wykorzystania dawnej sławy już sędziwego filmowca jako przykrywki dla kryminalnej działalności. Zdzwiaczały, obsceniczny i groteskowy wujek Jean mający obsesję na punkcie żóltego koloru i przechowujący magnetofon w lodówce, chociaż wydaje się łatwą ofiarą, w ostatniej chwili rezygnuje z udziału w przestępczym procederze. W "Uważaj z prawej" reżyser wciela się w podobną postać Idioty/Księcia będącego nawiązaniem do Myszkina z powieści Dostojewskiego, którego "grzechy zostaną odpuszczone" tylko pod warunkiem, że zrealizuje on film i złoży go do wieczora w ręce producenta w gotowej wersji. Ciągle uśmiechnięty bohater traktowany raz z poszanowaniem godnym zasłużonego artysty, a kiedy indziej jak dziecko, którego trzeba dopilnować, przez większość akcji filmu znajduje się w samolocie mającym dostarczyć go do punktu końcowego jego misji. Idiota/Książe nie mogący poradzić sobie nawet z prostymi czynnościami takimi jak wsiadanie do samochodu jest kolejną wariacją na temat bohatera zepchniętego na margines przez własną inność. Ostatnim takim wcieleniem Godarda-aktora, które chciałbym przybliżyć jest profesor Pluggy z "Króla Leara". Głównym bohaterem filmu dziejącego się w postapokaliptycznej przyszłości jest potomek Williama Shakespeara wysłany z rozkazu Jej Królewskiej Mości z zadaniem odtworzenia dawnej kultury utraconej bezpowrotnie przez katastrofę w Czarnobylu. Aby wypełnić powierzoną mu misję próbuje on odnaleźć owianego legendą specjalistę w dziedzinie wizualnych mediów, który od dwudziestu lat nie opuszcza montażowni ze względu na własną awersję wobec odkrytych przestrzeni i świeżego powietrza. Ekspertem tym okazuje się profesor Pluggy, który chociaż zaznajomiony z tajnikami dawnej kultury, mówi i zachowuje się jak połączenie troglodyty i szalonego naukowca.
Zarysowany powyżej przegląd kreacji aktorskich Godarda ma służyć nie tylko ich przypomnieniu, ale także zobrazowaniu pozycji tego reżysera w świecie współczesnej kultury, która od lat '80, pomimo przyjętego z zachwytem przez publiczność "Pożegnania z językiem" (2014) na festiwalu w Cannes, nie tak bardzo się zmieniła. Między innymi ze względu na swój skrajny indywidualizm i elitaryzm późnej twórczości Godard jest traktowany w środkowisku filmowym jako obcy element, podobnie jak utrzymani w nieokreślonej przestrzeni (samolot, szpital, dom na odludziu) i na marginesie fabuły bohaterowie, w których się wcielał. Poprzez powołanie ich do życia twórca wyraził dramat, ale także po części dumę reżysera wybierającego inność i skazanego na wygnanie (po części przez siebie), który musi za każdym razem walczyć o to, żeby zostać zrozumianym przez innych. W deformującym lustrze tych w dużej mierze fikcyjnych, ale zawierających ślad gorzkiej prawdy autoparodii chwilami przegląda się główny bohater "Artysty". Tak samo jak profesor Pluggy, Książe/Idiota czy wujek Jean, Valentin kiedyś wielobiony przez szeroką publiczność buntuje się wobec zachodzących wokół niego przemian decydując się na wybranie drogi samotnika i outsidera. Ukrywając się w cieniu obcości, nie potrafi on odnaleźć się w nowym świecie (aż do przesadnie optymistycznego happy endu), którego nie uważa on za godny uwagi. Valentin, podobnie jak przytoczone powyżej wcielenia Godarda, walczy jednak do samego końca. Chociaż nierozumiany i traktowany z politowaniem postanawia wbrew wszystkim (ze sobą włącznie) pozostać w świecie filmu, niepozwalając na umieszczenie siebie pośród muzealnych eksponatów.
Czy można więc uznać Valentina za nawiązanie do legendarnego nowofalowca? Na pewno wiele ich ze sobą łączy wliczając w to lekką megalomanię, kokieteryjność w stosunkach z mediami i miłość do niemego kina. Obaj przechowują również w swoich mieszkaniach dziesiątki rolek z filmami. Nie można tego uznać co prawda za bezpośrednie nawiązanie, ale ten pomysł zasługuje z pewnością na rozpatrzenie i głębszą analizę. Na razie pozostaje tylko czekać na premierę "Redoubtable" (2017), która być może położy kres wątpliwościom i domagającym się odpowiedzi pytaniom. Czy Godard portretowany przez Hazanaviciusa będzie parodią (jak bohater jego filmów inspirowanych Jamesem Bondem) czy hołdem złożonym twórcy, który wywarł przemożny wpływ na współczesną kulturę? Czy film będzie stanowił zapowiedź odejścia reżysera w cień, czy wręcz przeciwnie przedstawi jego zmagania ze zmieniającą się drastycznie rzeczywistością? Czy wreszcie Louis Garrel sprosta wyzwaniu wcielenia się w reżysera o magnetyzmie godnym wybitnego aktora? Co prawda, ma on już na swoim koncie inne filmy opowiadające o reakcji młodych ludzi na wydarzenia Maja '68 takie jak "Marzyciele" (2003) Bertolucciego czy "Zwyczajni kochankowie" (2005) Philippe'a Garrela, który zresztą jest ojcem młodego aktora i inspirującym się Godardem nowofalowcem. Po obejrzeniu zapowiedzi mam wobec tego pewne wątpliwości, ale jak już pisałem, trzeba jeszcze trochę poczekać...
Autor: Kevin Plisner
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.