Po nitce do kłębka - Blade Runner 2049

Po nitce do kłębka - Blade Runner 2049

kadr z filmu "Blade Runner 2049" (2017)
kadr z filmu "Blade Runner 2049" (2017) 
“Blade Runner 2049” Denisa Villeneuve’a, czyli sequel kultowego dzieła Ridleya Scotta z 1982 roku, jest ciekawą propozycją zarówno dla fanów oryginału, jak i nowych widzów. To wizualny majstersztyk, które nadbudowuje mitologię oryginalnego filmu w niespodziewane sposoby.

Film rozpoczyna się sceną, w której bohater Ryana Goslinga leci policyjnym samochodem nad Los Angeles przyszłości. Na kokpicie widzimy informacje o pojeździe oraz dane personalne mężczyzny. Wśród nich widnieje nazwa: detektyw. Słowo to jest kluczowe dla stylistyki filmu Villeneuve’a. Większość seansu stanowi bowiem właśnie detektywistyczna robota znajdywania poszlak i układania ich w spójne całości; tropienia śladów, łączenia faktów i zwyczajnie - podążaniu po nitce do kłębka większej tajemnicy, która wisi nad bohaterami. Nie zdradzając za wiele, można powiedzieć, że nowy rozdział każe nam zastanowić się nad oryginalnym dziełem i wrócić do niego myślami. Tak, jak to robią dobre kontynuacje.

Sama fabuła, choć ciekawa, ustępuje jednak w dużej mierze sposobowi opowiadania. Reżyser z ogromnym namaszczeniem traktuje bowiem swoją pracę i opowiadaną historię. A także, co niezwykle ważne, oryginalny film. Kolejne kadry, ujęcia, sceny i sekwencje, a także warstwa muzyczna - zarówno ścieżka dźwiękowa, jak i dźwięki tła, nie dość, że są perfekcyjne, to jeszcze w mniej lub bardziej subtely sposób nawiązują do tych znanych z oryginału. Jednocześnie posiadając swój własny autorski rys. Wielka w tym zasługa doskonałych współpracowników reżysera - operatora Rogera Deakinsa, którego zabawa światłem, cieniem oraz umiejętne wykorzystanie koloru i kontrastu, mamią wzrok niemal w każdej scenie, a także kompozytorów - Hansa Zimmera oraz Benjamina Wallfischa, którzy stworzyli wariację na temat słynnych melodii autorstwa Vangelisa, tworząc tym samym ciągłość stylistyczną z oryginałem.

Nie bez powodu też jedna z sekwencji będzie przywodzić na myśl wyśmienitą robotę, którą operator wykonał przy “Skyfall” Sama Mendesa. Obie historie dotykają bowiem specyficznych momentów w życiu swoich bohaterów, a kadry Deakinsa nie dość, że pełne są piękna, to jednocześnie czuć w nich pewnego rodzaju melancholię. Strona wizualna świetnie więc uzupełnia rozterki samych bohaterów.

Istota problemu tych rozterek jest zbieżna z myślami oryginału, co należy zaliczyć na plus. Kilkakrotnie jednak dylematy te zostaną sklasyfikowane i wypowiedziane zbyt wprost. Zamiast puścić sygnały na ich temat, pozwolić grze aktorskiej i kontekstowi dzieła dopowiedzieć treść myśli bohaterów, Ci niepotrzebnie wypowiadają je na głos. To wprawdzie sprawia, że film jest bardziej przystępny dla zwykłego widza, pytaniem pozostaje jednak czy nie staje się przez to także zbyt prosty w swojej wymowie? Wykonując za widza pewną pracę umysłową, sprawia, że jego rozważania nie są aż tak głębokie, jak mogłyby być, gdyby tego nie zrobiono. Z drugiej strony czy można oskarżać film o to, że aby go zrozumieć, nie trzeba się dodatkowo edukować? To jednak było po części urokiem oryginału - że człowiek samoistnie myślał o możliwych implikacjach dzieła. Tutaj chwilami tego zabrakło.

W tym wszystkim warto także zauważyć, że “Blade Runner 2049”, mimo licznych nawiązań do oryginalnego dzieła, stara się opowiedzieć własną historię, a wszystkie odniesienia tłumaczy na tyle zrozumiale, że bez problemu da się podążyć za opowiadaną historią, nie pamiętając nawet wszystkich elementów pierwowzoru.

Obraz urzeka także stonowaną, acz wyrazista grą aktorską. Ryan Gosling potrafi utrzymać zainteresowanie widza, nawet jeśli mimika jego twarzy nie zmienia się zbyt często w trakcie seansu. W zachowaniu jego bohatera widać jednak duże życie wewnętrzne oraz wspomniane już rozterki. Harrison Ford również dobrze sprawdził się na ekranie, w inteligentny sposób ogrywając upływ czasu, który widać w jego bohaterze. Deckard zmienił się przez lata, także pod względem temperamentu, jednak od razu czuć, że mamy do czynienia z tą samą postacią.

“Blade Runner 2049” jest intrygującą przejażdżką audiowizualną, która zapewnia widzowi także przemyśleń filozoficznych, które choć zbyt wprost padają z ekranu, nadal potrafią stać się pożywką dla umysłu. Film, który nie przyćmi oryginału i raczej nie zostanie otoczony taką czcią, a który jednak nie urąga inteligencji widza. Mimo, że zdaje się dawać proste odpowiedzi, zostawia także miejsce na interpretacje. Przede wszystkim jednak jest to dzieło, które urzeka swoim klimatem, który zostaje z widzem na długo po seansie.

Ocena:8-/10