Do zdarzenia doszło w Wojciechowie w województwie lubelskim. Przed kościołem parafialnym leżał wycieńczony pies. Mimo tego, że w niedzielę w kościele odbywało się kilka mszy, nikt z wiernych nie zainteresował się losem zwierzęcia. Interwencję podjęła dopiero nastolatka z sąsiedniej parafii, która jest wolontariuszką fundacji Ex Lege. – Pies nie był w stanie sam stać, zrobił kilka kroków i się przewracał. Na skórze widać było liczne wyłysienia, zaczerwienienia i rój pasożytów – powiedziała prezes organizacji Marta Włosek. Z informacji fundacji po rozmowach z mieszkańcami wynika, że psa pozostawił samemu sobie ksiądz, który około roku temu opuścił parafię. Obecny proboszcz nie poczuwa się do obowiązku zajęcia się zwierzęciem.
„Pies dużej rasy, starszy, wyniszczony, wychudzony, słaniający się na nogach, brudny, ze skołtunioną sierścią, cuchnący. Serce pęka, rozum nie ogarnia, łzy cisną się do oczu. Jak się dowiedzieliśmy, pies nigdy nie chodził na smyczy. Mimo, że jest podobno łagodny w kontaktach z ludźmi, resztką sił reaguje agresywnie na próbę schwytania, założenie obroży, włożenie do klatki transportowej” – opisują przedstawiciele fundacji, którzy pojechali pod kościół na Lubelszczyznę.
Zwierzę w ciężkim stanie trafiło do kliniki. Ze względu na bardzo poważny stan psiaka, lekarze przeprowadzili szereg badań diagnostycznych. Na chwilę obecną trwa walka o życie zwierzęcia. Fundacja prowadzi zbiórkę na ten cel na stronie Ratujmy zwierzaki.
Czytaj też:
Pozbyli się szczeniaka, bo był za duży. Patrząc na jego zdjęcia, z pewnością tego żałują