Minęło trzynaście lat odkąd Jon Lajoie wrzucił do internetu swoją parodię gangsta-raperskich teledysków „Show Me Your Genitals”. W klipie, który był wielki hitem w 2008 roku, Jon w obciachowych ciuchach próbuje rapować o tym, jak to kobiety są dobre do trzech rzeczy: sprzątania, gotowania i wagin (proszę o wybaczenie, ale to cytat dosłowny). „Show Me Your Genitals" było złośliwą, zabawną i dosłowną odpowiedzią na seksistowskie klipy i teksty, jakich pełno było wówczas nie tylko w rapie.
Minęła ponad dekada i teraz Netflix wrzuca nowy film w reżyserii Maćka Kawulskiego „Jak pokochałam gangstera” – a my nagle cofamy się w czasie. Nie tylko do końcówki XX w., w której toczy się jego akcja.
Z pomocą filmu szefa federacji KSW wracamy do czasów i mentalności, o których śpiewał Lajoie. Z tą różnicą, że Kawulski modyfikuje cel istnienia kobiet z „gotowania, sprzątania i waginy” na „seks, rodzenie dzieci i wydawanie kasy”.
Nie byłoby w tym nawet niczego dziwnego, wszak to film o prawdziwym gangsterze Nikosiu Skotarczaku, tzw. „królu Wybrzeża" z lat 80. i 90. Ktoś powie: seksizm i mizoginia to było naturalne środowisko tych ludzi. Niby tak. Ale jednak Netflix uparcie reklamuje ten film jako… kobiece spojrzenie na gangsterów.
To kobiety miały tu mówić, to kobiety miały być tu centrum. No cóż. Nie są – bo kobiet, wbrew temu co zapowiadał Netflix, tu nie ma.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.