Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Powódź znów nas dzieli i jest narzędziem do walki politycznej. Opozycja mówi: premier lansuje się na kryzysie, polityka informacyjna jest fatalna. Faktycznie jest bałagan?
Gen. Roman Polko: Zarzucają mu, że się pomylił w ocenie sytuacji. Jednego dnia mówił, że prognozy nie są przesadnie alarmujące, a następnego dnia pogoda się pogorszyła. Ale on nie jest Bogiem czy wróżbitą. Nie steruje pogodą, jakby oczekiwali tego przeciwnicy. Trudno mu w tej kwestii zarzucać zaniechania. Premier na poważnie podszedł do tematu. Nawet jak jest źle, trzeba ludziom dawać trochę wiary w to, że będzie dobrze, by nie popadali w skrajny pesymizm.
Co nie zmienia faktu, że ludzie oczekują też jasnego komunikatu: ewakuować się czy nie.
Oczywiście, ale też trzeba poważnie traktować sygnały o konieczności ewakuacji. Pamiętam historię z powodzi stulecia w 1997 roku, gdy straż miejska nakazała ewakuację, a ludzie to lekceważyli.
Do niektórych trafiały tylko mocne słowa.
Ale od początku. Kto jest winny powodzi, zaniedbań infrastrukturalnych, braku nowych zbiorników retencyjnych?
To są skutki działań wcześniejszych ekip i każda ze stron powinna uderzyć się w piersi. Nie tylko obecny rząd. Przerzucanie się winą jest obrzydliwe. Dyskusje powinny iść w stronę szukania pomysłu, jak naprawić błędy i skutecznie reagować w przyszłości, gdy dojdzie do katastrofy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.