Sześć ton jedzenia, trzysta porcji zupy i góry ubrań. Tak mieszkańcy pogranicza pomagają migrantom
Mieszkańcy pogranicza patrzą na granicę nie tylko ze strachem, ale także ze współczuciem. Wielu przeszło od słów do czynów i organizuje migrantom pomoc. Niektórzy pomagają jednocześnie zarówno migrantom, jak i żołnierzom, policjantom i strażnikom. Do Michałowa trafiło ostatnio sześć ton żywności, dary ledwo mieszczą się w lokalnej OSP. W Bohonikach mieszkanki gotują dziennie trzysta porcji zupy.
-
Sześć ton jedzenia dla migrantów
Punkt pomocy w Michałowie działa pełną parą. Po budynku lokalnej OSP trudno się poruszać, bo wszędzie leżą góry kartonów i worków z darami. Strażacy dzielą się na dyżury po osiem godzin, ale niektórzy i tak przychodzą pomagać po godzinach. Przyjeżdżają też media z całego świata, ostatnio z Francji i Niemiec, raz nawet z Chin.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Darów jest mnóstwo, ale rzeczy wciąż brakuje. „Niektórzy sprzątają dom”
– Brakuje dużych rozmiarów butów. Oni często nie są wysocy, ale mają bardzo duże stopy. Brakuje też męskich kurtek, talki na odparzenia stóp też by się przydały, termosy i plecaki. Dla dzieci mamy mnóstwo rzeczy – mówi jeden ze strażaków. Czasami trafiają się paczki, które na nic nie przydadzą się migrantom. Bo po co komuś łyżwy albo eleganckie buty? – Niektórzy sprzątają dom – klnie strażak.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
-
Jedni pomagają, ale drudzy się boją
– Jakbym zobaczyła dziecko i kobietę, to bym na pewno dała jedzenie. Ale jakbym zobaczyła pięciu Irakijczyków, to bym uciekała – mówi jedna z mieszkanek wsi w okolicach Michałowa. – Dobrze, że wojsko nas broni! To jest najważniejsze, żeby nie to, to źle by było - stwierdza kolejny z mieszkańców.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Mieszkańcy pomagają po obu stronach
Maciej Szczęsnowicz, przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Bohonikach, organizuje pomoc zarówno dla migrantów, jak i żołnierzy, policjantów, strażników. – Mają rozkaz i muszą go wykonywać, ale im po prostu serca się łamią, jak to robią. Ten płacz, krzyk dzieci i kobiet. Psychika wtedy siada – mówi o polskich służbach, które muszą wypychać migrantów.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Trzysta porcji zupy dla żołnierzy, policjantów i strażników
W Bohonikach mieszkanki gotują codziennie trzysta porcji zupy dla mundurowych. – Oni wykonują tylko polecenie tego małego człowieka na górze. Widziałem, że też mają złamane serca. Jest im ciężko wykonywać tę robotę – mówi Szczęsnowicz.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
-
Dlaczego pomagają? „Nie zastanawiamy się”
- Po prostu pomagamy, działamy. Nie zastanawiamy się, dlaczego. Jakbyśmy nie robili, to wszyscy by mówili, że widzimy to, ale nic nie robimy – mówi strażak z Michałowa.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Cały wolny czas na segregowanie paczek
Jedna z mieszkanek podpisuje kolejny worek z posegregowanymi darami. Najwięcej czasu zajmuje otworzenie paczek i ułożenie rzeczy. Tak, aby się nie pogubić. – Praktycznie cały wolny czas tu spędzamy – mówi mieszkanka.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
„Mentalności polskiej nie zmienimy”
Nie wszyscy mieszkańcy przygranicznych miejscowości pomagają migrantom, a niektórzy wolontariusze nie chcą nawet pokazywać twarzy. Bo się boją. – Chyba nasze społeczeństwo jest tak wychowane. W nienawiści do innych, do siebie nawzajem, do sąsiada. Mentalności naszej polskiej nie zmienimy – słyszymy w Michałowie.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
-
Paczki z darami przychodzą z całej Polski, ale nie tylko
Paczki przychodzą z całej Polski, niektórzy z większych miast przyjeżdżają wypakowanymi po dach busami. Pomoc trafia również z zagranicy, zazwyczaj z Niemiec. Mieszkańcy pomagają nie tylko migrantom, ale także mundurowym, których na Podlasiu jest kilkanaście tysięcy.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Wojsko na ulicach
W przygranicznych wsiach widok wojskowych ciężarówek to codzienność. Na drodze od granicy w stronę Michałowa jeżdżą głównie wojskowe ciężarówki, radiowozy i terenówki Straży Granicznej. - Trochę strasznie jest, jak tyle wojska jeździ. Z drugiej strony to straszne patrzeć na tych ludzi. Jak się da, to trzeba pomagać - mówi jedna z wolontariuszek.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Pomoc po obu stronach
- To też są ludzie, którzy tam stoją – mówi jeden ze strażaków o mundurowych. – Czasami łatwiej odwrócić im głowę w drugą stronę, nie patrzeć. Przyjeżdża ich tutaj pięciuset, ale maja sto łóżek. Na zmianę śpią. Jest po pięciu do jednej pryczy – dodaje.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
-
Mieszkańcy pomagają na okrągło
Punkt w Michałowie działa od początku października. Dary przyjeżdżają nieustannie, a strażacy zgodnie mówią, że z czasem zapał nie słabnie. – Pracy jest bardzo dużo. Trzeba rozkładać, przekładać, wynosić, składać. Czasami przychodzimy po szkole i pracujemy do północy – mówi jedna z najmłodszych wolontariuszek.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -
Magazyny są pełne zabawek. Dla dzieci znajdzie się wszystko
Darczyńcy najczęściej myślą o dzieciach. Strażacy z Michałowa mówią, że najwięcej jest w magazynach rzeczy dla dzieci. Znajdą się zabawki, ubrania, czapki, szaliki, buty i jedzenie dla niemowląt. – Nie można zobojętnieć, bo jak zobojętniejemy, to tak jak do naszego rządu się przyzwyczaimy – stwierdza jeden ze strażaków.
Źródło: Wprost / Piotr Barejka -