W czwartek 28 stycznia wieczorem, w ramach specjalnej akcji testowania ludności, władze Hongkongu zamknęły wejścia do budynku, zmuszając mieszkańców do pozostania w domach i poddania się badaniom na COVID-19. Dopiero w piątek rano zaczęto wypuszczać osoby z negatywnymi wynikami.
W rozmowie z publiczną stacją RTHK mieszkająca w budynku kobieta, przedstawiona tylko jako pani Ng, pozytywnie oceniła te działania. - Dobrze jest badać ludzi, nawet jeśli tylko nieliczni się zakazili – powiedziała. Operację skrytykował natomiast radca dzielnicy Lee Yue-shun. - Łącznie mieszka tam ponad 1000 osób, więc 475 to mniej niż 50 proc. Nie znaleziono też ani jednej infekcji. Nie widzę sensu ani skuteczności w tym działaniu – wytknął.
Zaskakują obywateli badaniami. Kontrowersyjna taktyka władz Hongkongu
Władze przekazały, że urzędnicy nie zastali nikogo w 190 mieszkaniach i zamierzają odnaleźć i przebadać zajmujące je osoby w innym trybie. Lockdowny i badania z zaskoczenia to nowa taktyka władz Hongkongu w walce z pandemią. Szefowa miejscowej administracji Carrie Lam oceniała, że miastu potrzebna jest „bardziej agresywna” strategia testowania mieszkańców i zapowiadała kolejne „operacje w stylu zasadzki”.
Liczba zakażeń wykrywanych w Hongkongu zaczęła rosnąć w listopadzie 2020 roku, co miejscowe media określały jako czwartą falę pandemii. W piątek miejscowe służby medyczne zgłosiły 50 nowych infekcji, a ogólny bilans wzrósł do 10 372. Od początku kryzysu zmarło 177 zakażonych osób.
Z Kantonu Andrzej Borowiak
Czytaj też:
Co tak naprawdę wydarzyło się w 2020 roku. Ważne tematy, które przykryła pandemia