Sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów pogorszyła się na tyle, że rząd federalny zaproponował ogólnokrajowy lockdown i dodatkowe dwa dni wolne w święta. To reakcja na niepokojące dane, napływające z berlińskiego Instytutu im. Roberta Kocha. W ostatnich dniach w Niemczech notowano średnio 107,3 zakażeń koronawirusem na 100 tys. osób, co jest najwyższym poziomem od 26 stycznia. Tamtejsi eksperci obawiają się, że kontynuacja trendu może poskutkować przeciążeniem systemu opieki zdrowotnej i brakiem miejsc na oddziałach intensywnej terapii.
Niemcy. Radykalna metoda na koronawirusa
Po 12 godzinach negocjacji Angela Merkel przedstawiła we wtorek 23 marca radykalny plan. Rządzący postanowili wprowadzić ostry lockdown od 1 do 5 kwietnia, który miałby objąć nawet większość sklepów spożywczych. Przez ten krótki okres zakazany miał być nawet wszelki kontakt pomiędzy mieszkańcami osobnych lokali. Wszystkie te działania miały na celu „zahamowanie wykładniczego wzrostu trzeciej fali”.
Sprzeciw i reakcja kanclerz Niemiec
Rozwiązanie zaproponowane przez władze spotkało się jednak ze sporym sprzeciwem ze strony niemieckich przedsiębiorców, przedstawicieli kościołów czy nawet epidemiologów. Ci ostatni podkreślali, że 7-dniowy okres lockdownu to za krótko, by poświęcenie przyniosło jakikolwiek efekt. Koronawirus, a zwłaszcza jego brytyjska mutacja, przenosi się bowiem znacznie dłużej. Koalicja rządząca odczuła też nastroje społeczne w postaci mocno spadających słupków sondażowych. To wszystko złożyło się na decyzję o porzuceniu planów wielkanocnego lockdownu. Kanclerz Merkel przeprosiła za nieprzemyślaną decyzję i mówiła o pełnej odpowiedzialności za ten „błąd”. Pozostaje pytanie, jak Niemcy zamierzają uporać się z zalewającą ich „trzecią falą”.
Czytaj też:
Morawiecki miał interweniować u Merkel ws. meczu z Anglią. Dziennikarze kpią