Po apelach łódzkich szpitali, które w mediach społecznościowych prosiły o pomoc w zaopatrzeniu w środki ochrony (m.in. półmaski FFP2 i FFP3, przyłbice i gogle, czepki, rękawiczki, kombinezony, odzież ochronną i operacyjną, fartuchy, wielorazowe maseczki bawełniane), ruszyła fala społecznej pomocy i wsparcia, na którą odpowiedziało wiele osób – w tym dr Magdalena Ustaborowicz, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego.
Prawniczka i wykładowczyni uniwersytecka do tej pory swój wolny czas poświęcała na przygotowywanie się do zajęć i do maratonu. Ale wyjątkowa sytuacja sprawiła, że zaangażowała się w szycie maseczek i wspieranie akcji "Łódź szyje dla medyków"". W ciągu jednego dnia potrafi uszyć około 40-50 maseczek.
Czytaj też:
Lekarze rodzinni za obowiązkiem noszenia maseczek. Napisali do premiera i ministra zdrowia
– Od dziecka sama sobie poprawiam ubrania na maszynie. Teraz mogę pomóc innym, więc to jeszcze lepsze. Bardzo chciałam się przydać – dać swoje wsparcie. Tak trafiłam na grupę na Facebooku „Łódź szyje dla medyków” i zaczęłam… szyć – opowiada prawniczka. Jej zdaniem obecna sytuacja związana z epidemią powoduje, że ludzie reagują w różny sposób.
– Jednak naprawdę każdy może coś dać od siebie: można zrobić zakupy starszej sąsiadce, dołączać do akcji, zbiórek czy wspierać szpitale – mówi dr Ustaborowicz.
Mała wielka społeczność
„Łódź szyje dla medyków” to grupa zaangażowanych łodzian licząca prawie 2 tys. członków. Koordynatorem całego projektu jest Hanna Małek. Początkowo do inicjatywy włączały się głównie osoby prywatne, potem do akcji dołączyli też przedsiębiorcy – hurtownie tkanin oferujące materiały i całe szwalnie biorące na siebie szycie i to z całego województwa. Dzięki temu do 30 marca udało się uszyć i dostarczyć do placówek medycznych ponad 33 tys. maseczek.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.