Mikołaj Pawlak, rzecznik praw dziecka, stosunkowo późno interweniował w tej sprawie, bo zaledwie 3 dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. W sobotę na stronie RPD znalazło się oświadczenie, w którym przekazano:
Jeśli dziecko jest w grupie podwyższonego ryzyka zakażaniem koronawirusem, to jego rodzice powinni mieć prawo do decydowania w porozumieniu z dyrektorem szkoły o przejściu na zdalne nauczanie. Podobnie, jeśli w domu ucznia mieszka dorosły zagrożony ciężkim przebiegiem COVID-19.
Pawlak zaapelował w tej sprawie do ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego, by zmienić przepisy.
Dzieci z grupy ryzyka muszą chodzić do szkoły. Chyba że sanepid zdecyduje inaczej
Obecnie dyrektor szkoły może wysłać ucznia na zdalne nauczanie jedynie za zgodą powiatowego inspektora sanitarnego. W opinii rzecznika praw dziecka obowiązujące przepisy niepotrzebnie wydłużają całą procedurę. Zamiast tego Pawlak chce, by na przejście na zdalne nauczanie wystarczała „stosowna opinia lekarza” i deklaracja rodziców, że zorganizują dziecku naukę.
– To przecież rodzice czy opiekunowie są w głównym stopniu odpowiedzialni za bezpieczeństwo dziecka i to oni powinni mieć głoś decydujący – przekonuje Mikołaj Pawlak. Podobnie ma być w przypadku dzieci, które mieszkają z dorosłym, który kwalifikuje się do grupy o podwyższonym ryzyku ciężkiego przebiegu COVID-19.
Rzecznik praw dziecka chce informacji o przygotowaniu szkół i infolinii
Jak poinformowano w komunikacie na stronie RPD, Mikołaj Pawlak poprosił też ministra edukacji o uruchomienie infolinii: jednej dla dyrektorów szkół, a drugiej dla rodziców, gdzie eksperci wyjaśnialiby obecnie obowiązujące zasady.
„Rzecznik Praw Dziecka poprosił również wszystkich kuratorów oświaty w Polsce o przekazanie mu informacji o stanie przygotowań szkół na przyjęcie uczniów w warunkach pandemii, ze szczególnym uwzględnieniem wszelkich problemów, które mogą bezpośrednio zagrozić zdrowiu dzieci” – czytamy.
Czytaj też:
Nie tylko koronawirus jest groźny. Wyjaśnij dziecku, jak uniknąć zakażenia mononukleozą