Dziennikarze Polsat News udali się do Tarnobrzegu w woj. podkarpackim, by ustalić, czy doniesienia na temat jednej z przychodni są prawdziwe. Nagłośniono bowiem, że z powodu pandemii koronawirusa przychodnia przy ul. Sienkiewicza jest zamknięta na cztery spusty, ale wprowadzono tam niecodzienny sposób „komunikacji” personelu z pacjentami.
Tarnobrzeg. Kijem w parapet, a potem po skierowanie
Pacjenci opisali, że najpierw dzwonili do przychodni w ramach teleporady, a gdy potrzebne było skierowanie do specjalisty, zaczynała się nietypowa część. Pacjenci – wynika z relacji – następnie kierowali się do budynku przychodni, obchodzili go i zastawali kij oparty o ścianę. Należało nim uderzyć kilka razy w parapet, a wtedy ktoś z okna przekazywał receptę czy skierowanie.
Jak opisywali mieszkańcy, taka „procedura” zaczęła się w marcu tego roku, więc trwa od dobrych kilku miesięcy. Reporterka Polsat News sprawdziła i potwierdziła, że jeszcze we wtorek 6 października właśnie w taki sposób „wydawano” skierowania. Zwróciła się z pytaniami do NFZ o działania przychodni.
Rzecznik Podkarpackiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Rzeszowie Rafał Śliż powiedział, że w placówce dojdzie do kontroli. – Takie działania, jeśli się potwierdzą, są absolutnie niedopuszczalne – zadeklarował.
Czytaj też:
Koronawirus w Polsce. Minister zdrowia zapowiada politykę „zero tolerancji”. Nowe obostrzenia