Pan Tomasz trafił do szpitala w lutym po tym, jak miał silne bóle brzucha. Z diagnozy postawionej przez lekarzy wynikało, że ma zapalenie trzustki. Po kilku dniach został wprowadzony w stan śpiączki, z której specjaliści wybudzili mężczyznę po kilku miesiącach, po pierwszej fali pandemii koronawirusa.
W kwestii rozwoju pandemii zatrzymałem się na informacjach dotyczących sytuacji w Wuhan. Pamiętam, że w ciągu jednego tygodnia miał powstać tam szpital. Ja miałem zaplanowany miesięczny wyjazd do Azji na wakacje. Dobrze, że nie pojechałem, bo pewnie bym tam umarł. Moi znajomi byli wtedy w Bangkoku i tam mówiono im, że wirus nie jest groźny i zaraz minie – opisał mężczyzna w rozmowie z Polsat News.
Stan mężczyzny był bardzo poważny. – Mijają ok. 4 miesiące, odkąd wróciłem do domu. Bezpośrednio po powrocie nie byłem w stanie nawet przewrócić się na bok, ruszałem tylko rękoma. Najcięższy był proces nauki chodzenia. Miałem zanik mięśni, schudłem ok. 40 kg – relacjonował pan Tomasz. – Słyszałem, że gdybym był 10 lat starszy, to nie miałbym szans na przeżycie. Podobno rodzina już trzy razy miała się ze mną żegnać – kontynuował.
Czytaj też:
„Punktowy lockdown” na święta? Rzecznik rządu komentuje