Aspirant sztabowa Wioletta Szubska z Komendy Głównej Policji opowiadała na antenie Polsat News o świątecznych interwencjach.
Możemy powiedzieć, że tegoroczne święta przebiegają do tej pory bardzo spokojnie. Polacy wykazują się bardzo dużą samokontrolą i samodyscypliną i stosują się do obostrzeń – mówiła Szubska. Aspirant zapewniała też, że bez wezwania policja nie wchodzi do mieszkań i nie sprawdza wyrywkowo, czy zakazy są łamane. – Niemniej jednak reagujemy na sytuacje, kiedy otrzymujemy takie zgłoszenia – dodała.
Policja interweniowała w odpowiedzi na sygnał sąsiadów. Donos był fałszywy
Policjantka była pytana o to, ile było tego typu interwencji na terenie kraju.
– Do tej pory nie posiadamy szczegółowych statystyk. Niemniej jednak do tej pory jedno takie zgłoszenie wpłynęło na terenie województwa zachodniopomorskiego, kiedy otrzymaliśmy informację, że w domu jest więcej niż pięć osób spoza gospodarstwa domowego – powiedziała Szubska.
– Policjanci bardzo rzetelnie zweryfikowali tę sytuację. Okazał się ona fałszywa – ujawniła aspirant. – Albo była to złośliwość sąsiedzka, albo być może głupi żart. Ale jest zbyt wcześnie, żeby to komentować – dodała.
Policjantka zapewniała też, że podczas Wigilii nie odnotowano żadnych poważnych incydentów.
Jaka kara za łamanie obostrzeń?
Prowadzący rozmowę w Polsat News pytał, jaka kara grozi za łamanie obostrzeń. – Każda interwencja jest przeprowadzana w sposób indywidualny i nie musi zakończyć się mandatem karnym. Taki mandat karny wynosi do 500 złotych. Oczywiście policjant może również skierować wniosek do sądu, może również skierować notatkę do Inspekcji Sanitarnej. I ten podmiot może nałożyć karę nawet do 30 tys. złotych – wymieniała aspirant Szubska. – Jak widać łamanie restrykcji nie jest opłacalne. Ale warto pamiętać, ze wszystkie te działania mają na względzie bezpieczeństwo, nasze życie i zdrowie – dodała.
Czytaj też:
Nowe obostrzenia od 28 grudnia. Komu wolno będzie nocować w hotelach?