Pierwszy weekend po poluzowaniu obostrzeń, konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich oraz Walentynki sprawiły, że Zakopane przeżywało w ostatnich dniach prawdziwy najazd turystów. Według szacunkowych danych tylko w sobotę 13 lutego w godzinach wieczornych po Krupówkach mogło spacerować nawet kilka tysięcy osób. Zakopiańska policja przekazała, że w nocy z soboty na niedzielę 14 lutego podjęto 137 interwencji. Były bójki uliczne, kradzieże sklepowe, awantury w pensjonatach, spłonął również samochód na obrzeżach Zakopanego. Policja ratowała młodego mężczyznę, który zawisł na ogrodzeniu nie mogąc się uwolnić oraz zatrzymała dwie agresywne osoby, które znieważyły funkcjonariuszy. Obezwładniono też osobę, która demolowała SOR szpitala w Zakopanem, grożąc, że się zabije a z ulic zabrano 4 osoby pijane do nieprzytomności. Łącznie wylegitymowano 500 osób, wystawiając 164 mandaty (w tym 121 za brak maseczki). Skierowano 49 wniosków o ukaranie do sądu. 294 interwencje dotyczyły awantur, bójek i kradzieży.
Jednocześnie Krzysztof Saczka z Głównego Inspektoratu Sanitarnego przekazał, że właściciele hoteli stanęli na wysokości zadania i zachowali się odpowiedzialnie. W trakcie kontroli nie stwierdzono niemal żadnych nieprawidłowości. Łącznie skontrolowano 2,7 tys. obiektów. Inspektorzy wydali jedynie 36 pouczeń, zamknięto jedną restaurację.
Media społecznościowe obiegły nagrania z imprezy, którą urządzono na Krupówkach. Komentujący zwrócili uwagę, że wielu turystów nie ma maseczek.
Dworczyk: Zachowanie niektórych to wyraz absolutnego braku odpowiedzialności
Oburzenia zachowaniem turystów nie kryje burmistrz Zakopanego. – To nawet nie chodzi o zachowanie przyzwoitości, ale o zwykłą ludzką kulturę i szacunek do drugiego człowieka, którego widocznie brakuje tym, którzy ubliżają interweniującym policjantom – mówił dodając, że „większość turystów przestrzega zasad sanitarnych, natomiast chuligańskie wybryki dotyczą grup tzw. pseudokibiców skoków, którzy nie potrafią wypoczywać pod Tatrami”. – Cały czas apeluję o to, abyśmy przestrzegali reżimu sanitarnego i wykorzystali możliwość otwarcia branży turystycznej. W przeciwnym razie grozi nam kolejne zamknięcie – tłumaczył Leszek Dorula. W podobnym tonie wypowiedział się szef KPRM. – Obostrzenia zostały zniesione na dwa tygodnie i jeżeli będzie sytuacja się pogarszać, to one mogą wrócić. Tego rodzaju zdarzenia stwarzają realne zagrożenie, że zachorowań będzie coraz więcej, a w konsekwencji znowu będziemy musieli zamykać niektóre gałęzie gospodarki - powiedział Michał Dworczyk na antenie RMF FM zaznaczając, że „zachowanie niektórych turystów to wyraz absolutnego braku odpowiedzialności”.
Dr Grzesiowski: Ludzie próbują odreagować wiele tygodni izolacji
Przed takim scenariuszem ostrzegał także dr Paweł Grzesiowski, który w rozmowie z TVN24 powiedział, że radość szybko może się przerodzić w głęboki smutek lockdownu. – Ludzie próbują odreagować wiele tygodni izolacji. Absolutnie nie pochwalam. Jest jeszcze pandemia. To, że jesteśmy uwolnieni, możemy podróżować, to nie znaczy, że jest bezpiecznie na ulicach. Jeśli będziemy łamać zasady, obawiam się, że to bardzo szybko radość zmieni się w głęboki smutek kolejny lockdown – mówił podkreślając, że niskie temperatury wręcz wspomagają wirusa. – On nie ginie w ujemnych temperaturach, wytrzymuje do -70 stopni. Niskie temperatury przedłużają życie wirusa w otoczeniu, na powierzchniach nawet do kilkunastu dni. Trzeba jeszcze bardziej uważać, kiedy jest zima – tłumaczył ekspert.
Zupełnie innego zdania jest Andrzej Sośnierz. Według lekarza i byłego szefa NFZ „tłumy na Krupówkach z punktu widzenia epidemicznego nie są niczym strasznym, ponieważ ludzie zachowywali dystans”. – W zimie przy panujących obecnie niskich temperaturach, nasz oddech błyskawicznie leci do góry, co zmniejsza ryzyko transmisji koronawirusa – tłumaczył w Polsat News.
Czytaj też:
Lockdown może wrócić. Ministerstwo zdrowia i resort rozwoju podają sprzeczne dane