Pełnomocnik rządu ds. programu szczepień podkreślił, że polski rząd podejmuje decyzje samodzielnie, opierając się wyłącznie na faktach oraz rekomendacjach naukowców i lekarzy. W poniedziałek szczepienia przeciw COVID-19 preparatem AstraZeneca zawiesiły kolejne kraje, m.in. Niemcy, Włochy, Francja i Hiszpania.
Decyzje naszych zagranicznych partnerów są podyktowane w kilku przypadkach badaniem niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP), które ostatnio wystąpiły. Stosowne instytucje w tych krajach badają związek między niekorzystnymi odczynami, a podaniem szczepionki AstraZeneca. Natomiast większość krajów, która czasowo zawiesiła szczepienia, uległa panice wywołanej przez medialnie podsycane informacje na temat rzekomych powikłań po podaniu AstryZeneci. Jestem przekonany, że duża część z nich wkrótce wróci do szczepień z wykorzystaniem szczepionki firmy AstraZeneca – powiedział we wtorek PAP Dworczyk.
Szczepienia przeciwko koronawirusowi. Dworczyk komentuje
Jak podkreślił, polskie władze „kierują się wyłącznie twardymi danymi". – Ani Europejska Agencja Leków, ani WHO, ani polskie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo leków – m.in. Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych nie wystosowały rekomendacji, żeby wstrzymać używanie szczepionki AstraZeneca. Podobnie Wielka Brytania, gdzie zaszczepiono tą szczepionka ponad 11 milionów osób, nie ma badań wskazujących na negatywne konsekwencje używania tego preparatu – powiedział minister.
W moim przekonaniu jest możliwe, że mamy do czynienia z zaplanowaną akcją dezinformacyjną oraz brutalną walką koncernów medycznych, być może wspieranych przez kraje, w których te firmy są zarejestrowane – ocenił.
– Bez wątpienia jednym z takich mechanizmów może być konkurencja między firmami produkującymi szczepionki. Warto przy tym pamiętać, że poza firmami zarejestrowanymi na terenie UE, Wielkiej Brytanii i USA, są inne koncerny, które walczą, by ich szczepionki były wykorzystywane – powiedział.
Michał Dworczyk zaznaczył, że państwo polskie kieruje się bezpieczeństwem pacjenta. – Decyzje w sprawie wykorzystywania szczepionek podejmujemy na podstawie twardych danych i faktów. Przesłanek, że należy wstrzymać szczepienia AstrąZenecą, obecnie nie ma – podkreślił. – Myślę, że niedługo część krajów, które wstrzymały czasowo używanie AstryZeneci, wróci do szczepień z wykorzystaniem tego preparatu. Będzie to kolejny przykład na to, że Polska samodzielnie podejmując decyzję, myśląc, a nie kierując się instynktem stadnym, wybrała właściwą drogę – powiedział.
Szczepienie preparatem firmy AstraZeneca. EMA bada sprawę
Europejska Agencja Leków (EMA) nie znalazła jeszcze żadnych dowodów, że przypadki zakrzepów krwi były spowodowane szczepieniem preparatem AstraZeneca. EMA podkreśliła w zeszłym tygodniu, że dostępne dotychczas informacje wskazują, że liczba incydentów zakrzepowo-zatorowych u osób zaszczepionych nie jest wyższa niż w populacji ogólnej.
AstraZeneca broni swojej szczepionki. Firma farmaceutyczna nie widzi zwiększonego ryzyka zakrzepów krwi w związku ze szczepionką. Dokładna analiza wszystkich dostępnych danych dotyczących bezpieczeństwa od ponad 17 milionów osób zaszczepionych tym produktem w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii nie wykazała zwiększonego ryzyka zatorowości płucnej, zakrzepicy żył głębokich ani spadku liczby płytek krwi.
Jak dotąd zgłoszono 15 przypadków zakrzepicy żył głębokich i 22 przypadki zatorowości płucnej, co jest porównywalne z innymi zatwierdzonymi szczepionkami przeciwko COVID-19.(PAP)
Czytaj też:
Koronawirus w Polsce. Kraska: Przez ostatnią dobę ok. 900 łóżek zostało dodatkowo zajętych