Od 20 marca ściślejsze obostrzenia koronawirusowe zostały rozciągnięte na cały kraj. Nie działają hotele, zamknięte są sklepy w galeriach handlowych czy siłownie i restauracje. Mimo tego wciąż notowane są wysokie przyrosty – po ponad 20 tys. zakażeń dziennie. Ciągle rośnie liczba hospitalizowanych osób i chorych, którzy wymagają wsparcia respiratora. Czy czeka nas całkowite zamknięcie gospodarki, jak w poniedziałek sugerował prof. Andrzej Horban?
Terlecki: Usiłujemy uniknąć całkowitego lockdownu
– W Polsce usiłuje się uniknąć najgorszego, czyli całkowitego lockdownu. Ale nie wiadomo, czy on nie będzie konieczny w sytuacji, gdyby przybywało zarażeń, gdyby przybywało śmierci w wyniku koronawirusa – mówił Ryszard Terlecki w Radiowej Trójce. Dopytywany, czy jest za tym, żeby w obecnej sytuacji wprowadzić ostrzejsze rygory, odparł, że jeszcze nie. – Ale nie wiadomo, co się stanie za dwa, trzy tygodnie – wskazał.
– Jeżeli przekroczymy pewien pułap bezpieczeństwa, to jest prawdopodobnie 30-40 tys. (zakażeń – red.) dziennie, to niezbędne będą bardzo radykalne działania – mówił szef klubu parlamentarnego PiS. – Pewnie łącznie z zamknięciem kościołów, wszystkich miejsc publicznych – przyznał. Dodał jednak, że ma nadzieję, że taki scenariusz się nie spełni i nie będzie skoku liczby zachorowań.
Na pytanie, czy naprawdę taki czarny scenariusz jest realny, Terlecki odparł: „Mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że nie dowiemy się dziś, jutro, pojutrze o jakimś skoku liczby zachorowań”.
Czytaj też:
Brytyjska odmiana koronawirusa dalej mutuje. Wykryto dwa nowe, niebezpieczne warianty