Wprost: Mamy mniej zachorowań i zgonów z powodu COVID-19 – i może dlatego część osób rezygnuje ze szczepienia drugą dawką. Jest ona konieczna?
Dr Wojciech Feleszko: Prawie każdy schemat szczepień zakłada podawanie kilkukrotne danego antygenu, obcego białka przypominającego drobnoustrój, żeby wygenerować skuteczną i silną odpowiedź immunologiczną. W przypadku zachorowania sprawa jest prosta: wirus długo pozostaje w organizmie, jest dostatecznie dużo czasu, by pojawiła się odpowiednia ilość przeciwciał.
Gdy podajemy szczepionkę, to imitujemy zakażenie, dlatego często są konieczne dwie, trzy dawki.
Jeśli ktoś ma słabszą odporność, bo np. przyjmuje osłabiające ją leki immunosupresyjne, to konieczne może być nawet podanie szczepionki trzy, cztery razy. Nowoczesności szczepionki przeciw COVID-19 zawdzięczamy to, że możemy ją podać „tylko” dwukrotnie.
Jeśli rezygnujemy z drugiej dawki, to…?
Będziemy tylko częściowo chronieni. Prawdopodobnie nie umrzemy z powodu koronawirusa, ale możemy ciężko zachorować i mieć powikłania. Wielu moich pacjentów faktycznie miało silniejsze objawy po drugiej dawce szczepionki, niektórzy jednak ciężej przeszli pierwszą dawkę. Wydaje mi się, że młodsze osoby mają częściej objawy uboczne.
Trwają one jednak średnio do 24 godzin, podczas gdy COVID-19 i jego następstwa są długotrwałe i dotyczą nie tylko płuc. Poza tym warto pamiętać, że możemy stać się źródłem transmisji wirusa w społeczności, i że ktoś może przez nas być zarażony i umrzeć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.