Największy dramat był podczas pierwszej fali. Ludzie bez przerwy przychodzili po leki. Mówili, że mają covidowe oczy. Brali krople i wychodzili. Wiem, że mieli Covid, ale woleli leczyć się sami. Do szpitala bali się jeździć. Mówili, że tam wpiszą im Covida do papierów. Że lekarze zabiją ich w szpitalu, żeby zwiększyć statystyki zgonów. Mieliśmy tutaj taki przypadek. Faceta potrącił samochód i był poważnie ranny. Przyjechała karetka. Chcieli go brać na nosze, a ten krzyczał na całe gardło, żeby nie wieźli go do szpitala, bo go tam zabiją – opowiada Grzegorz Krzynowek, pracownik apteki w Łysych.
– Ja nie mam zamiaru się szczepić. A wiadomo co tam jest? Dopuszczone eksperymentalnie… – mówi kobieta, które weszła do apteki. Nie chce podać nazwiska. – Króliki doświadczalne z ludzi robią. Covidu się nie boję. Przeszłam. Smak tylko straciłam. Nic wielkiego. Gorzej mąż przeszedł, bo w szpitalu wylądował pod respiratorem. Ze szpitala wyszedł, ale nie będzie się szczepić. Żadne z nas się nie będzie szczepić. Niech robią lockdown. Ja mogę w domu siedzieć. Nie muszę nigdzie jeździć ani wychodzić. Do sklepu tylko na zakupy i mi wystarczy. Chyba, że nam przymusem każą i zakupów nie zrobię. To wtedy może się zaszczepimy.
Mieszkańcy gminy Łyse są mazowieckimi rekordzistami. Zaledwie 23,7 proc. z nich zaszczepiło się przeciwko Covid-19. To najgorszy wynik w całym województwie i jeden z najgorszych w kraju. W akcję promocji szczepień włączył się sołtys Łysych. Sam się zaszczepił, a teraz roznosi po domach ulotki, prosząc sąsiadów, żeby też się zaszczepili. Wójt gminy kazał uruchomić infolinię i zorganizować darmowy transport dla każdego, kto zadzwoni, bo nie ma jak dojechać na szczepienie. Do swoich parafian przemówił z ambony proboszcz. Pozwolił, żeby na parkingu przy kościele zaparkował szczepionkobus. Wszystko na nic. W Łysych szczepić się nie chcą. Pojechaliśmy sprawdzić dlaczego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.